Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Naczelnik Akademii Ciemnej Strony wręczył Zekkowi upominek - fałdzistą czarną
pelerynę obrzeżoną ciemnoszkarłatnym pasem, którego intensywny odcień przypominał
barwę świeżej krwi.
- Młody Zekku - zaczął Brakiss. - Wręczam ci ten dar jako symbol znaczenia, jakie
masz dla Akademii Ciemnej Strony. Udowodniłeś, że jesteś pojętnym uczniem, dzięki czemu
stanowisz cenny nabytek dla Drugiego Imperium. Nasze starania nie przyniosłyby takich
rezultatów, gdybyś nie zechciał wziąć udziału w naszej walce. Pojedynkując się z Vilasem,
drugim wybitnym kandydatem Akademii Ciemnej Strony, wykazałeś, że jesteś naszym
mistrzem, naszą nadzieją na przyszłość... naszym Najciemniejszym Rycerzem.
Zekk zamrugał, usiłując powstrzymać kłujące łzy szczęścia i satysfakcji, napływające
do jego oczu. Tymczasem Brakiss rozpostarł ciężką tkaninę, udrapował na watowanych
ramionach munduru młodzieńca, po czym zapiął poły peleryny z przodu szyi i zatrzasnął
zapinkę w kształcie drapieżnego srebrnego skarabeusza.
Zekk obserwował Tamith Kai. Stała nieruchomo, przeniknięta śmiercionośną energią,
podobna do przebiegłego androida-mordercy. Zauważył, że Siostra Nocy skrzywiła się na
wzmiankę o Vilasie, który był przecież jej pupilem, jej kandydatem na przywódcę wszystkich
Ciemnych Jedi kształcących się w Akademii Ciemnej Strony. Zekk zdołał jednak pokonać
gburowatego, przesadnie ufającego we własne siły młodego mężczyznę i teraz o n nosił
czarną pelerynę... a Was, wystrzelony w przestworza przez otwór do usuwania śmieci, był
właściwie tylko gwiezdnym pyłem.
Brakiss cofnął się i opuścił ręce, po czym zaplótł palce. Srebrzyste fałdy jego szaty
skrywały nadgarstki i starannie wypielęgnowane dłonie.
- Nadszedł czas, żebyś wykonał dla nas pierwsze i bardzo ważne zadanie, Zekku -
powiedział. - Aby udowodnić, co jesteś wart, zostaniesz mianowany dowódcą oddziału
żołnierzy.
Zekk poczuł, że serce w jego piersi skoczyło jak szalone. Nie sądził, że jeszcze tego
samego dnia zniesie więcej zaszczytów.
- Co... - zająknął się. - Co chcesz, żebym uczynił?
- W ramach ostatnich przygotowań do ataku na umocnienia twierdzy Rebeliantów
musimy zdobyć bardzo ważne elementy. Będziesz dowodził oddziałami, które dokonaj ą
szturmu na zamieszkany przez Wookiech świat, Kashyyyk. Właśnie tam, w jednym z
zaawansowanych pod względem technicznym drzewnych miast, znajduje się fabryka
najbardziej skomplikowanych urządzeń komputerowych instalowanych na pokładach statków
naszych wrogów.
Jeżeli wyprawa zakończy się powodzeniem, zdobędziemy komputerowe moduły
umożliwiające naprowadzanie na cel i systemy taktyczne, dzięki którym uzyskamy olbrzymią
przewagę i odniesiemy zwycięstwo. Będziemy mogli posiać zamęt we flotach Rebeliantów,
gdyż wykorzystamy ich komputery do przekazywania mylnych sygnałów. Możliwe, że
zastosujemy te urządzenia także do naśladowania tajnych kodów, przesyłanych przez okręty
nieprzyjaciół. Chcemy, żeby jednostki wojenne Drugiego Imperium, wysyłając sygnały
identyfikujące je jako statki Rebeliantów, mogły bezpiecznie przelatywać przez przestworza,
opanowane przez naszych wrogów.
Z uwagi na niezwykłą doniosłość misji, zostaniesz mianowany dowódcą bardzo silnej
grupy. Zezwalam także na użycie nowych maskujących hologramów, które opracowaliśmy z
myślą o przenikaniu między nieprzyjaciół. Wszystko zależy teraz od ciebie, Zekku. Czy
czujesz się na siłach podjąć to wyzwanie?
Chłopak entuzjastycznie pokiwał głową.
- Tak! Tak, uczynię to dla ciebie, mistrzu Brakissie!
Tamith Kai oderwała plecy od ściany i weszła w krąg jaskrawego światła padającego
na młodzieńca. Zekk obrócił głowę i popatrzył na wysoką złowieszczą kobietę. Wygięte w
dół końce szkarłatnofioletowych warg nadawały jej twarzy wyraz powagi. Sprawiając
wrażenie, iż wieści jego klęskę, Siostra Nocy oznajmiła:
- Nasz plan ma jeszcze jeden aspekt, o którym na razie nic nie wiesz. Przejęliśmy
sygnały, z których wynika, że przysparzający nam tylu kłopotów smarkacze Jedi właśnie w
tej chwili lecą z wyprawą na Kashyyyk. Kiedy odlatywali z Yavina Cztery, przesłali
wiadomość, w której żegnali się z matką. Na szczęście Qorl śledzi wszystkie sygnały
wysyłane z okolic tego księżyca do stolicy Rebeliantów.
Spojrzała na podobne do szponów paznokcie, jakby nagle odkryła w nich coś
ciekawego.
- Z początku planowaliśmy zaczekać jeszcze kilka tygodni, zanim rozpoczniemy atak
- ciągnęła - ale teraz... Chwila nie może być lepiej wybrana. - W jej fioletowych oczach
błysnęły iskry radości. - Twoim drugim zadaniem będzie upewnienie się, że Jacen, Jaina i ich
kłopotliwi przyjaciele zostaną raz na zawsze... usunięci z drogi, tak żebyśmy wyruszając na
podbój galaktyki, nie musieli się martwić o to, iż pokrzyżują nasze plany.
Kiedy młodzieniec dowiedział się, na czym ma polegać drugie zadanie, przełknął
kluchę, jaka utkwiła w gardle, ale nie odpowiedział ani słowem. Jacen, a zwłaszcza jego
siostra Jaina, od najmłodszych lat byli jego najlepszymi przyjaciółmi. Ich drogi jednak się
rozeszły, kiedy bliźnięta odleciały, aby kształcić się w akademii Jedi. Pozostawiły Zekka na
Coruscant, żeby wiódł, tak jak dotąd, niewesołe życie. Chłopak nie miał żadnej nadziei na
lepszą przyszłość, dopóki nie odnaleźli go przedstawiciele Akademii Ciemnej Strony.
- W porządku - odparł w końcu ochryple i ponuro. Starał się powiedzieć to jak
najgłośniej, tak by nikt się nie zorientował, że może mieć jakieś wątpliwości. Dokonał
przecież wyboru własnej drogi życia i teraz musiał podążać obranym szlakiem, bez względu
na to, co podpowiadało mu sumienie. - W porządku - powtórzył. - Kiedy startujemy?
- Jak najszybciej - odparła złowieszcza kobieta.

Tamith Kai i dwie pozostałe Siostry Nocy stały na płycie wielkiego lądowiska

Tematy