Mężczyzna, odwrócony do niego plecami, nachylał się ku Adeli de Otero i uprzejmie jej coś tłumaczył. Słuchała go z niezwykłą powagą, co chwilę potrząsając przecząco głową i szepcząc jakieś ważkie słowa, na dźwięk których jej towarzysz z kolei potakiwał. Don Jaime zbierał się, żeby iść swoją drogą, ale ciekawość wzięła w nim górę: pozostał w tym samym miejscu, usiłując zagłuszyć wyrzuty sumienia z powodu ewidentnego aktu szpiegostwa, jakiemu tak bezwstydnie się właśnie oddawał. Wyostrzył słuch, chcąc pochwycić choćby strzęp rozmowy, ale daremnie. Tamci oboje znajdowali się za daleko.
Choć mężczyzna stał tyłem, don Jaime był, nie wiedzieć czemu, przekonany, że go nie zna. W pewnym momencie Adela de Otero pomachała przecząco wachlarzem i zaczęła coś mówić. Błądziła przy tym wzrokiem po ulicy i oto dojrzała fechtmistrza, który nawet sięgnął dłonią do cylindra, chcąc się przywitać. Zamarł jednak w pół gestu, widząc przerażenie, jakie pojawiło się w jej oczach. Dziewczyna z miejsca cofnęła się w głąb powozu, tymczasem mężczyzna z widocznym zdenerwowaniem obrócił głowę ku Jaimemu Astarloi. Adela de Otero musiała wydać raptowny rozkaz, bo stangret, który dotąd wałkonił się na koźle, aż podskoczył i smagnął konie biczem. Nieznajomy odsunął się od drzwiczek i wymachując laską, oddalił się w przeciwnym kierunku. Fechtmistrz ledwo zdążył zapamiętać, że nosi długie, angielskie faworyty i cienki, wypielęgnowany wąsik. Był człowiekiem eleganckim, wzrostu średniego i wytwornej powierzchowności, laskę miał z kości słoniowej i wyraźnie bardzo się śpieszył.
Długo zastanawiał się don Jaime nad tą sceną, przyznał jednak w końcu, że nie potrafi jej zrozumieć. Powracał do niej myślami podczas lekkiej kolacji, ale i później, w ciszy gabinetu, usiłował rzucić na tajemnicze spotkanie choć odrobinę światła. Zżerała go ciekawość, kim był ów mężczyzna.
IntrygowaÅ‚o go zresztÄ… coÅ› jeszcze: otóż w chwili, gdy Adela de Otero zauważyÅ‚a fechtmistrza, na jej twarzy pojawiÅ‚ siÄ™ wyraz, jakiego nigdy wczeÅ›niej nie widziaÅ‚. Nie byÅ‚ to wyraz ani zaskoczenia, ani gniewu – choć podobne reakcje byÅ‚yby naturalne u kogoÅ›, kto wÅ‚aÅ›nie stwierdziÅ‚, że jest bezczelnie i jawnie obserwowany. Na twarzy dziewczyny malowaÅ‚o siÄ™ uczucie znacznie bardziej mroczne i niepokojÄ…ce, do tego stopnia, że dopiero po jakimÅ› czasie, upewniony o wÅ‚asnej nieomylnoÅ›ci, zdoÅ‚aÅ‚ je prawidÅ‚owo nazwać. Na uÅ‚amek sekundy w oczach Adeli de Otero zagoÅ›ciÅ‚a trwoga.
Przebudził się gwałtownie w środku nocy i usiadł zdenerwowany na łóżku. Cały zlany był potem za sprawą koszmaru, jaki wciąż wyraźnie widział, chociaż sen minął, a on oczy miał otwarte. Na powierzchni pokrytej rzęsą wody, twarzą do dołu, unosiła się lalka. Wyglądała jak topielica. Włosy jej oplotły nenufary i gęste wodorosty. Jaime Astarloa powoli pochylał się nad nią z rozpaczą, a gdy wziął ją do rąk i odwrócił, zobaczył, że szklane oczy wyrwano jej z twarzy. I właśnie widok tych pustych oczodołów zdjął go takim przerażeniem.
Nie zdołał na powrót zasnąć. Pierwsze promienie brzasku, zakradające się przez szpary w okiennicach, zastały go kilka godzin później w tej samej pozycji.
Luis de Ayala od paru dni był dziwnie niespokojny. Z trudem skupiał uwagę na szermierczej walce, jakby myślami błądził gdzieś bardzo daleko.
– Trafiony, ekscelencjo.
Markiz ze smutkiem potrząsał głową.
– Nie mam dziÅ› jakoÅ› szczęścia, mistrzu – usprawiedliwiaÅ‚ siÄ™.
Miejsce dawnej wesołości zajęła niespotykana u niego melancholia. Często zamyślał się, a na żarty pozwalał sobie teraz naprawdę rzadko. Początkowo don Jaime przypisywał marny humor markiza coraz gorętszej sytuacji politycznej. Prim w tajemniczy sposób zniknął z Vichy. Dwór wypoczywał na północy, ale najważniejsi mężowie stanu i wojskowi zostali w Madrycie i czekali. W powietrzu dosłownie czuć było czarne chmury gromadzące się nad monarchią.