- Co po wojnie!? - Przypieraj¹c czapkê drzwiczkami, matka a¿ siê poderwa³a zkucek... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Po wojnie bêdzie nosi³o siê cywilne. Dosyæ ju¿ tych wojen!
60
- To by siê oderwa³o gwiazdki i by³aby cywilna - powiedzia³ wujek W³adek.
- Pewnie - przytaknê³a babka, unosz¹c g³owê znad przetaka, w którym przebiera³a
fasolê. - Czy w pole, czy do m³ócenia przyda³aby siê. Daszek ma szeroki, to kurz
by siê w oczy tak nie cisn¹³ ani s³oñce nie œlepi³o.
- A podniszczy³aby siê, to do czyszczenia butów jeszcze by siê zda³a - w³¹czy³
siê do ogólnego ¿alu za t¹ czapk¹ dziadek. - Nie do zdarcia taka czapka. A ty
wiesz, jaki po³ysk jest po takim wojskowym suknie? Trzeba by j¹ tylko gdzieœ
schowaæ, ¿eby nie znaleŸli.
Ale ogieñ ¿ar³ ju¿ tê czapkê, o czym œwiadczy³ roznosz¹cy siê po izbie sw¹d
gêsich piór, i matka domykaj¹c drzwiczki, obwieœci³a stanowczo:
- Nie bêdzie ani w pole, ani do m³ócenia, ani do czyszczenia butów. Jeszcze
czego. Oficerskiej czapki wam siê zachcia³o. A niech przyjd¹ Niemcy i spytaj¹
siê, czyja to czapka, kto siê przyzna, ¿e jego? No, kto? Ty? - Wskaza³a na wujka
W³adka. I wujkowi nieswojo siê zrobi³o, jak wszystkim zreszt¹.
Zapad³o milczenie i s³ychaæ by³o tylko to mieszanie kaszy w garnku przez ojca.
Po dobrej chwili odezwa³ siê znowu dziadek:
- A boœ niepotrzebnie tak siê pospieszy³a. W œrodku wsi jesteœmy, to im zejdzie,
zanim do nas przyjd¹. A przez ten czas mo¿na by j¹ zakopaæ.
Wtedy wujek W³adek, jakby pod wp³ywem nag³ego olœnienia, wrêcz uradowany
wyrzuci³:
- Najlepiej, tata, jakby j¹ na strachu na wróble w prosie powiesi³. Tak ju¿
t³uk¹ to proso, a kapelusza czy kaszkieta przesta³y siê baæ. To mo¿e by
wojskowej czapki siê przestraszy³y. Niemcy przecie¿ w pole nie pójd¹. A jakby
nawet poszli, to niech im strach powie, czyj¹ czapkê ma na g³owie.
- I a¿ zaœmia³ siê uradowany, ¿e tak Niemców wykiwa³.
61
Lecz matka jak osa rzuci³a siê na ten jego œmiech:
- Ale pole twoje, ty g³upku! Po polu dojd¹, czyj¹ ma strach czapkê. Nie musz¹ go
pytaæ.
Na co ojciec, który nie lubi³, gdy siê matka k³óci³a, powiedzia³ z tym samym
spokojem:
- To mo¿e wystarczy ju¿ tego mieszania?
I to wszystko, co zosta³o po nim jako oficerze.
- Muszê jej koniecznie o tej nodze napisaæ. - Starszina Iwan patrzy³ wci¹¿ na
³¹ki, gdzie ju¿ co wy trwalsze krowy zaczê³y siê podnosiæ i chodz¹c miêdzy
le¿¹cymi, skuba³y trawê. Niektóre nawet próbowa³y porykiwaæ, jakby sprawdzaj¹c
swoj¹ zdolnoœæ do dalszego marszu do Rosji, a tym samym od¿egnuj¹c siê od swoich
le¿¹cych bez si³ towarzyszek, których droga na tych ³¹kach siê koñczy³a. Te
porykiwania by³y jeszcze s³abe, zachrypniête, jakby przysypane kurzem dróg. -
Ale i ona musi mi odpisaæ - upuszcza³ s³owa niczym kamyki w staw i patrzy³ za
ka¿dym jak na rozchodz¹ce siê po wodzie krêgi. - Szkoda, ¿e nikogo nie znasz.
Mówiæ mówi¹ tu niektórzy, ale pisaæ nie potrafi¹. Za cara siê uczyli, to i nie
dziwota. A tu trzeba by od serca napisaæ, pocieszyæ, ¿e jakoœ to bêdzie. No, bo
wyszed³eœ z domu na dwóch nogach, a wracasz o jednej, to co z ciebie za ch³op.
Nie bêdziesz tylko w domu siedzia³ i wojnê wspomina³. Musisz ¿yæ, pracowaæ, babê
czasem wzi¹æ w ramiona, dziecko unieœæ pod sufit, dŸwign¹æ wór, a nieraz i
przytupaæ w ziemiê. RzeŸni u nas nie ma. Wiersz by³by najlepszy. Wiersz by
przet³umaczy³ jej, co tam noga, grunt, ¿e ¿yjesz, Wania. Niebo siê nie zmieni³o,
ziemia siê nie zmieni³a, ci¹gnie ¿ywic¹ od tajgi. Wracaj. Pop³aka³aby siê,
przeczyta³a dzieciom, polecia³a na wieœ. Wania wraca! Bez nogi, ale co tam! Ten
na froncie, co pisa³ te wiersze, to jak ci napisa³, harmoniê tylko braæ i
œpiewaæ. Pyta³, do ¿ony, matki, narzeczonej? Czasem jakie w³osy ma, jakie oczy.
A czasem
62
o imiê nawet nie zapyta³. I jak kule nie bi³y, to zaraz mia³eœ wiersz.
Przeczyta³ ci, czy taki chcia³eœ. Ale kto by chcia³ inny, kiedy wszystko by³o. I
¿e nie jest tak Ÿle, i ¿e têsknisz, i ¿e kiedy wrócisz, wszystko im opowiesz, a
co u nich, czy zdrowi? Niech k³aniaj¹ siê ludziom, ziemi, niebu, drzewom.
Niby do mnie mówi³, a jakby do ziemi pod t¹ jedn¹ stop¹ i szczud³em mówi³, do