RzuciÅ‚a pÅ‚aszcz na fotel, a sama usiadÅ‚a ciężko na kanapie. — PrzyjmÄ… do drugiej klasy.
— Kogo? — ciocia Andzia podniosÅ‚a nieprzytomny wzrok znad jakiegoÅ› pisma kobiecego. — Szalenie ciekawy numer. Musisz przeczytać. Jest o gimnastyce oczu.
— Andrzeja mi przyjmÄ… do drugiej klasy — powiedziaÅ‚a matka Janka — strasznie by siÄ™ nudziÅ‚ w pierwszej, bo przecież już od dawna czyta i pisze, i rachuje. Sama nie wiem, kiedy siÄ™ nauczyÅ‚. Poza tym, w lutym bÄ™dzie miaÅ‚ osiem lat.
— Wszyscy tak w naszej rodzinie — uÅ›miechnęła siÄ™ ciocia Andzia. — Me wiem jak ty, ale ja i moi bracia wszyscyÅ›my czytali w piÄ…tym roku życia.
— Wiem, wiem — ucięła matka Janka krótko — on siÄ™ wrodziÅ‚ w ojca, wiadomo. Za to Janek mój syn, bo tÄ™py.
— SkÄ…d znowu — oburzyÅ‚a siÄ™ ciocia Andzia — bardzo udane dziecko. Czasem mówi dziwne rzeczy, ale mu to na pewno przejdzie. PosÅ‚uchaj, z tÄ… gimnastykÄ… oczu. Obracasz gaÅ‚ki w lewo, a potem w prawo. Nie, najpierw w prawo, a potem w lewo. Potem patrzysz w górÄ™, potem w dół. Przyciskasz palce do skroni, zamykasz powieki. Tylko dwie minuty dziennie. I masz zawsze piÄ™kne, bÅ‚yszczÄ…ce oczy i zmarszczki nie robiÄ… ci siÄ™ w kÄ…cikach. Warto poÅ›wiÄ™cić dwie minuty, nie uważasz?
— Bzdura — żachnęła siÄ™ matka Janka. — Nie mam czasu na takie zajÄ™cia. Czy ty wiesz, co ja mam jeszcze do roboty?
— Dwie minuty — namawiaÅ‚a ciocia Andzia. — Uroda nie jest wieczna. Masz, sama przeczytaj.
— Potem — matka Janka wstaÅ‚a z trudem, zaniosÅ‚a pÅ‚aszcz do przedpokoju, powiesiÅ‚a na wieszaku i znikÅ‚a w kuchni.
— Pójdziesz do drugiej — powiedziaÅ‚a do Andrzeja, który coÅ› majstrowaÅ‚ przy zlewie. — Uważaj, bo mi zalejesz caÅ‚Ä… kuchniÄ™.
— MuszÄ™ podlać mojÄ… kukurydzÄ™ na balkonie — powiedziaÅ‚ Andrzej poÅ›piesznie. — BÄ™dzie gezamin?
— Egzamin — poprawiÅ‚a matka Janka. — Nie, nie bÄ™dzie. Pani powiedziaÅ‚a, że bÄ™dÄ… ciÄ™ przez pierwsze tygodnie pytać na lekcjach, a jak siÄ™ nie nadasz, to ciÄ™ odeÅ›lÄ… do pierwszej. SkÄ…d masz kukurydzÄ™?
— To nie jest prawdziwa kukurydza. To jest fasola, ale myÅ›my siÄ™ z Jankiem umówili, że to kukurydza i nabieramy caÅ‚e podwórko. Tylko że wzejść nie chce. Wczoraj jÄ… wygrzebaÅ‚em i nic, nawet kieÅ‚ka nie puÅ›ciÅ‚a. JakaÅ› lipna, czy co.
— Nigdy ci nie wzejdzie, jak jÄ… bÄ™dziesz co chwila odkopywaÅ‚.
— Co chwila? — oburzyÅ‚ siÄ™ Andrzej. — OdkopaÅ‚em jÄ… tylko dwa razy. Raz wczoraj i raz dziÅ›. Mama siÄ™ czepia — dodaÅ‚ szybko i wybiegÅ‚ z kuchni, wynoszÄ…c kapiÄ…cÄ… konewkÄ™.
Matka Janka westchnęła ciężko i zabrała się do szykowania kolacji. Spojrzała mimochodem w lusterko wiszące nad zlewem i znów westchnęła. Postawiła mleko na gaz i znów wróciła do lusterka. Przyglądała się uważnie swojej twarzy.
— Mamo, mleko kipi! — wrzasnÄ…Å‚ nagle Janek z progu. — O, już za późno!
— Jestem już stara — skonstatowaÅ‚a matka Janka i ciężkim krokiem poszÅ‚a do kuchenki gazowej.
— Bardzo stara — zgodziÅ‚ siÄ™ Janek. — Nie taka jak ta baba na obrazku, co miaÅ‚a kozioÅ‚eczka, ale stara. Ile masz lat? — spytaÅ‚ z zainteresowaniem.
— OsiemnaÅ›cie — powiedziaÅ‚a matka Janka gÅ‚osem bardzo stanowczym.
— Ojej, tak dużo? — zdziwiÅ‚ siÄ™ Janek. — To już pewnie niedÅ‚ugo umrzesz?
— Mam nadziejÄ™, że jeszcze nie tak prÄ™dko — matka Janka zabraÅ‚a siÄ™ do szorowania garnka od przypalonego mleka.
— Tu siÄ™ coÅ› przypala — stwierdziÅ‚a ciocia Andzia, wchodzÄ…c do kuchni z plikiem pism pod pachÄ….
— Już siÄ™ spaliÅ‚o — stwierdziÅ‚a matka Janka sucho. — Jestem okropnie dziÅ› zmÄ™czona. Wierzyć mi siÄ™ nie chce, że Andrzej już niedÅ‚ugo bÄ™dzie chodziÅ‚ do szkoÅ‚y.
— Czy ciocia Andzia też ma osiemnaÅ›cie lat? — dowiadywaÅ‚ siÄ™ Janek.
— Nie, siedemnaÅ›cie — powiedziaÅ‚a matka Janka szybko. — Leć do Å‚azienki i umyj Å‚apy, bo masz czarne jak smoÅ‚a.