Każdy jest innym i nikt sobą samym.


- Po prostu Milewski powiedział jej to, do czego powinien był dojść siostrzeniec po
rozszyfrowaniu domalowanych na replice “Stańczyka” znaków czy jak kto woli kryptogramu.
- Właśnie. Tak się często zdarza, że kobiety stają się powiernikami najbardziej
strzeżonych tajemnic. My, mężczyźni, układamy szyfry, zabawiamy się w tajemnice, a kobiety
wydzierają nam najbardziej strzeżone sekrety z łatwością, z jaką zabieramy dziecku zabawkę.
Niestety, w 1926 roku Milewski zmarł, a Zofia zapisawszy uprzednio słowa hrabiego na temat
skarbu próbowała go nawet odszukać, ale bez rezultatu. Rozgoryczona wyjechała do Włoch i
powróciła tutaj z powrotem dopiero w 1943 roku. Niebawem zawitał do Rovinja niejaki Fabio
Marconi, były zakonnik u jezuitów...
- Z Frascati? - zapytałem i zaniemówiłem, gdyż Frascati kojarzyło mi się z
manuskryptem Bacona.
- Prawdopodobnie tak. Ten Marconi poślubił Zofię w Rovinju w 1946 roku. Dzieci
zakonnika i Zofii, to jest Miljeviciówna i Marconi, niewiele wiedzą o życiu rodziców, a w
szczególności ojca. To jakaś rodzinna tajemnica i zdaje się, że Fabio, ich ojciec, zabrał ją do
grobu. Wracając do Zofii Calletano. Przed Chorwacką Wiosną w 1971 roku były zakonnik
Fabio Marconi zmarł jako starzec, a Zofia przeprowadziła się do Puli. Mieszkała na ulicy
Pazinskiej i zmarła w 1979 roku. Dom w kamienicy odziedziczyła córka Ewa, która następnie
poślubiła naszego Drago Miljevicia. Starszy brat Ewy Giuseppe Marconi żył we Włoszech,
skończył tam studia i, bawiąc w 1989 roku u siostry na Pazinskiej, natrafił w papierach po
matce na ślad wiodący do skarbu Milewskiego, owe zapiski dokonane przez kochankę
Milewskiego, a jego matkę. Marcom przyznał się, że wielokrotnie zwiedzał wyspę i szukał
skarbu, ale bez efektu. Wreszcie po latach postanowił zbadać “oksfordzki trop”. Stało się dla
niego jasne, że wydane dzieło Szekspira zawiera na stronie 43 jakąś istotną wskazówkę. Z
pomocą kolegi z Rzymu, tłumacza poezji anglosaskiej, zdobył papiery umożliwiające wstęp
do Bodleian Library. Okazało się, że informacja zapisana niewidzialnym atramentem przez
Milewskiego zawierała oprócz tajemniczego zdania i rysunku wyspy jeszcze jeden zapisek:
“manuskrypt Bacona”. W tej chwili ten kawałek strony z “Hamleta” leci specjalnym
czarterem do Zagrzebia do laboratorium tamtejszej policji. A później zostanie zwrócony
Bodleian Library.
- Czyli nie ma wątpliwości, że Milewski był w posiadaniu manuskryptu Bacona -
stwierdziłem.
- Na to wychodzi.
- A Batura? - zapytałem jeszcze. - Jak poznał Miljevia i Marconiego?
- Batura skontaktował się z Miljeviem niedawno - odpowiedział. - Szukał skarbu, był
w Rovinju, pytał ludzi o przedmioty pochodzące z pałacu, wreszcie Miljević dał się przekonać
i zaaranżował spotkanie z Marconim, swoim szwagrem. A resztę znamy: kradzież krzesła,
nocne poszukiwania skarbu na wyspie za pomocą wykrywacza metali i tak dalej. Z
pierwszych zeznań Marconiego i Miljevicia wynika, że Batura ostrzegł ich przed panem i
przedstawił jako groźnego przeciwnika. Pańskie wyczyny za Atlantykiem zrobiły wrażenie na
Marconim, bo przyjął propozycję Batury.
- A czy nie wiedzą, gdzie jest teraz Batura?
- Nie. Jak tylko Miljević i Marconi pobiegli alejką za wami, Batura wsiadł do pańskiej
łódki i odpłynął.
- To w jego stylu - skomentowałem. - Jest sprytniejszy od dwóch Miljeviciów i
Marconich razem wziętych.
Wróciłem do towarzystwa, które pomagało ogrodnikowi zasypać studzienkę za
pałacem.
Opowiedziałem im później o tym, czego dowiedziałem się od sierżanta.
Spacerowaliśmy zatłoczonymi w niższych partiach wzgórza uliczkami Rovinja i
podziwialiśmy setki oryginalnych obrazów wystawionych na sprzedaż przez dziesiątki
malarzy. Ale tak naprawę zastanawialiśmy się, gdzie jest ukryty skarb. Szliśmy w górę.
Wąskie, brukowane trakty przecinały zniszczone, zabytkowe domostwa na wzgórzu, szarość
rozmywała się w promieniach słonecznych, a w cieniu nabierała głębi i treści.
- Panie Tomaszu - zapytał zafrapowany czymś Sowa - jak to jest, że ten Batura,
Miljević i Marconi szukali skarbu za pomocą wykrywacza metali, skoro wiedzieli, że to
książka?
- A co? - zaśmiała się Lidka. - Są wykrywacze papieru?
- Nie sądzi pan chyba, panie Bartłomieju - odparłem - że Milewski zakopał
bezpośrednio w ziemi cenną książkę. Musiał ją schować w jakiejś skrzyni albo pojemniku.
- Racja, racja.
Przed pójściem na obiad zwiedziliśmy jeszcze na samym szczycie wzgórza kościół
Świętej Eufemii z największą na Istrii sześćdziesięciometrową wieżą z dzwonnicą.
- Czy wiecie - zagadnąłem moich towarzyszy - że święta Eufemia udziela turystom
przybyłym do Rovinja cennych rad? I tak, gdy statua świętej jest zwrócona w stronę lądu, ma
być brzydka pogoda, gdy zaś patrzy na Adriatyk, będzie słonecznie.
Było w tym trochę prawdy, gdyż statua była umieszczona na ruchomym spodku. Ten
zaś pozwalał obracać się czterometrowej postaci patronki świątyni zgodnie z kierunkiem
wiatru.
Popatrzyliśmy na miedzianą statuę wieńczącą dzwonnicę kościoła i nic nie
mówiliśmy. Zdawało nam się, że święta Eufemia zezuje na Svetą Katarinę, jakby chciała
podpowiedzieć nam, gdzie hrabia Milewski ukrył skarb.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
W MUZEUM • ODKRYCIE SZYMCZAKÓW • CZY NA WYSEPCE
KOGOŚ PRZETRZYMYWANO? • WYRUSZAMY W REJS Z
KAPITANEM SLATKO • STRZYKAWKI I PENTOBARBITAL •
SZUKAMY JACHTU ŁYSEGO • KRÓTKO O ROGERZE BACONIE •
PAMELA NA WOLNOŚCI! • KINGA POLLOCK MA SWOJEGO
DZIADKA • KIM BYŁ KAPITAN STEINBECK? • BRAKUJĄCA
STUDZIENKA • WIEM, GDZIE JEST SKARB • DICKINSONOWIE
WĘSZĄ NA WYSEPCE
Po obiedzie Kinga, Lidka i Sowa poszli na plażę, więc zostałem sam. Ale prawdę
powiedziawszy, było mi to na rękę.
Najpierw odwiedziłem mechanika. Sprawa z wehikułem nie przedstawiała się