Każdy jest innym i nikt sobą samym.


– O firmie budowlanej?
– Nie. Coś na temat fabryki marynat. Hellier ponownie to sprawdził.
– Tak, wytwórnia sosów i marynat. Kupił ją niedawno. I co z tego?
– Powiem panu – odparł z namysłem Warren. – Acetylacja morfiny powoduje potworny smród. Dokładnie taki sam zapach spotyka się w fabryce marynat. To kwas octowy. Śmierdzi po prostu jak ocet.
– No to już coś mamy – stwierdził z satysfakcją Tozier. – Proponuję się rozdzielić. Nick zajmie się wytwórnią marynat – najlepiej się na tym zna. Johnny przypilnuje panny Delorme, a ja w razie potrzeby przyjdę mu z pomocą. Tom zajrzy do stoczni. – Odwrócił się do Metcalfe’a. – Trzymaj się lepiej od Jeanette z daleka. Fahrwaz pała żądzą zemsty i dziewczyna wie już na pewno o twoim udziale w całej akcji.
– W porządku – zgodził się Metcalfe. – Ale później dobiorę się jej do skóry.
– Dostaniesz ją – powiedział ponuro Tozier. – Sir Robert może dalej zgłębiać dossier Fuada. Już nam to przyniosło korzyści, a może opłacić się jeszcze bardziej. Będzie też pełnił rolę sztabu. Zostanie tu przy telefonie, żeby kierować akcją.
II
Parker nucił sobie wesoło, przygotowując do przeróbki ostatnią torpedę. Pracował całymi godzinami, marnie jadał i od dłuższego czasu skazany był na przebywanie w szopie lub w jej sąsiedztwie, przepełniało go jednak uczucie szczęścia, gdyż zajmował się pracą, którą najbardziej lubił. Żałował z dwóch powodów, że zbliża się ona do finału: kończyło się to, co przyjemne, a zaczynał naprawdę niebezpieczny etap. W tym momencie nie myślał jednak o tym, co się zdarzy po drugiej stronie Atlantyku, lecz był skoncentrowany na demontowaniu głowicy.
Abbot odczuwał coraz większe rozdrażnienie. Nie potrafił wydobyć z Jeanette niczego na temat przebiegu operacji w Stanach. Chciał koniecznie znać czas i miejsce akcji, nie podzieliła się z nim jednak tą cenną informacją. Przypuszczał, że Eastman również nic nie wie. Delorme trzymała karty bardzo blisko swych pięknych piersi.
Od owej nocy, gdy zabrał ją do Paon Rouge, skazany był, podobnie jak Parker, na przebywanie w szopie. Wpadła mu w ręce gazeta, dzięki czemu wiedział, że udała się sztuczka z ogłoszeniem, nie miał jednak pojęcia, co z tego wyniknie. Zmarszczył gniewnie brwi i odwróciwszy głowę zobaczył, że Ali, oparty o poręcz na szczycie schodów, przygląda mu się nieruchomymi ciemnymi oczami. To był kolejny problem – poczucie, że jest się stale pod obserwacją.
W pewnym momencie uświadomił sobie, że w warsztacie zaległa cisza. Spojrzał na Parkera, który ze spuszczoną głową wpatrywał się w głowicę torpedy.
– Co się dzieje?
– Podejdź tu – powiedział cicho Parker.
Abbot stanął obok niego i popatrzył na głowicę. Parker odłożył narzędzie, które trzymał w lekko drżących rękach.
– Nie wpadaj w panikę – powiedział. – Nie rób niczego, co zwróciłoby uwagę tego cholernego Araba. Ta torpeda jest pełna.
– Pełna czego? – zapytał bez sensu Abbot.
– Trotylu, cholerny głupcze. A czego może być pełna głowica? Jest go tu dosyć, żeby wysadzić całą tę budę na milę w powietrze. Abbot głośno przełknął ślinę.
– Ale Eastman twierdził, że torpedy będą puste.
– Więc ta trafiła tu przez pomyłkę – wywnioskował Parker. – Co więcej, ma detonator. Należy tylko mieć nadzieję, że nie jest uzbrojony. To mało prawdopodobne, ale w zasadzie nie powinno go tu w ogóle być – podobnie jak trotylu. Uważaj, dopóki go nie wyjmę.
Abbot wpatrywał się w głowicę jak zahipnotyzowany, a Parker przeprowadzał ostrożnie niezbędną operację. Wreszcie położył detonator na ławie.
– Teraz jest już trochę lepiej – ale tylko trochę. Nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej nie wybuchła. To zbrodnia zostawiać detonator w głowicy. Po prostu zbrodnia.
– Tak – przyznał Abbot, czując, że się poci. – Dlaczego mówisz, że jest tylko trochę lepiej?
– Trotyl dziwnie się zachowuje – wyjaśnił Parker. – Kwaśnieje z czasem i wtedy nie jest już stabilny. Staje się tak wrażliwy, że może samoczynnie wybuchnąć. – Spojrzał na Abbota spod oka. – Lepiej, żebyś się do niego nie zbliżał, Mike.
– Nie ma obawy, nie będę. – Abbot wyciągnął machinalnie z kieszeni paczkę papierosów, ale wystarczyło spojrzenie Parkera, by się zreflektował. – Przypuszczam, że palić też nie wolno. Co z tym zrobimy?
– Wszystko wyjmiemy. W marynarce wypieprzyliby to za burtę, ale mnie może się jeszcze przydać. I nie chcę, żeby Ali o tym wiedział.
– Raczej nie ma obawy – stwierdził Abbot. – Nie zna się na technice. Ale gdyby przyszedł Eastman, mógłby się zorientować, co robimy. Po co ci ten trotyl, Dan?
– Moim zdaniem torpedy powinny eksplodować – powiedział Parker. – Do tego służą i nie widzę powodu, by miało być inaczej. Kiedy je odpalimy, chcę, żeby wyleciały w powietrze. To dla mnie zrządzenie Opatrzności, że ta głowica jest pełna trotylu.
Abbot pomyślał o czterech torpedach, z których każda ma mieścić ładunek heroiny wart dwadzieścia pięć milionów dolarów, a wszystkie eksplodują na wybrzeżu Ameryki, wprawiając w zdumienie oczekujący tam komitet powitalny. Byłby to niezły numer.
– A co z obciążeniem? Ciągle marudzisz, że nie może być za duże. Parker znacząco mrugnął okiem.
– Nigdy nie należy mówić całej prawdy. Zachowałem co nieco w rezerwie.
– Masz tylko jeden detonator.
– Dobry rzemieślnik – zawsze sobie poradzi – oznajmił Parker. – Ale całkiem możliwe, że obaj wylecimy w powietrze, kiedy będę to świństwo wyciągał, więc zostawmy ten problem na później. Może się okazać nieaktualny. – Przyjrzał się bacznie głowicy. – Będą mi potrzebne mosiężne narzędzia. Pójdę je przygotować.
Tak też uczynił. Abbot przyglądał się jeszcze przez chwilę głowicy, po czym także się oddalił, zachowując maksymalną ostrożność.
* * *
W cztery dni później Eastman z satysfakcją oglądał torpedy. – A więc twierdzi pan, że jesteśmy gotowi, Dan?
– Całkowicie – odparł Parker. – Trzeba tylko napełnić głowice ładunkiem. Potem można wsadzać torpedy do wyrzutni i odpalać.
– Zamontowanie na „Orestesie” drugiej wyrzutni poprawiło sterowność – stwierdził Eastman. – Kapitan mówi, że statek już się tak nie chybocze.
Parker uśmiechnął się.
– To dzięki wyrównaniu turbulencji. Jeżeli macie już towar, jestem gotów do rozpoczęcia załadunku.
– Szefowa trochę się niepokoi – powiedział Eastman. – Chce zrobić to sama – dla wszelkiej pewności.