Każdy jest innym i nikt sobą samym.

W Dominikanie czekają na nas wszystkie pozwolenia, ale poradzono
nam nie zatrzymywać się na Haiti i korzystać z samolotu lub łodzi po założeniu bazy w
Dominikanie.
- Będziemy pływać?
- Na miejscu znajdziemy pilota i jakąś awionetkę.

***
Po dwóch godzinach lotu wylądowaliśmy na płycie lotniska międzynarodowego „Las
Americas”. Tam czekał na nas pracownik firmy Bytesa.
- Johns - przedstawił się witając nas uśmiechem.
Jego białe zęby kontrastowały z opalenizną i kolorową koszulą. Za to śnieżna barwa
spodni idealnie pasowała do tropików.
- Zapraszam do samochodu - Johns pomógł nam zabrać bagaże i zaprowadził do
terenowego samochodu.
Wnętrze było klimatyzowane, pojazd miał przyciemniane szyby. Zmęczony zasnąłem i
pamiętałem tylko, że jedziemy do Puerta Plata, na północy, na wybrzeżu Atlantyku. Gdy
obudziłem się, było już ciemno. Wjechaliśmy na patio pięciopiętrowego hotelu.
- Zarezerwowałem najlepsze miejsca - zapewniał Johns. - Pokoje z widokiem na
Atlantyk, każdy ma oddzielny. W hotelu jest wypożyczalnia samochodów, kort tenisowy, dwa
baseny, trzy restauracje, cztery kluby nocne, kasyno, nielimitowane soki z miejscowych
owoców i wody mineralne.
Bytes zerknął na zegarek.
- Ktoś jest głodny? - skierował pytanie do mnie i Alison.
Oboje pokręciliśmy głowami.
- Johns, sprowadziłeś tu człowieka, o którego nam chodziło?
- Tak.
Johns zajął się transportem naszych bagaży do pokoi, a my poszliśmy do jednego z
barów. Na nasz widok tańczący z miejscową pięknością mężczyzna przerwał taniec,
pocałował dziewczynę w policzek i ruszył do nas krokiem samby.
- Harry Sword - przedstawił się. - Najlepszy pilot na Karaibach - dodał. - Macie jakąś
robotę?
Był grubo po czterdziestce. Spalona skóra świadczyła, że urodził się w klimacie
umiarkowanym, ale większość życia spędził tu. Miał ciemno-blond włosy, łagodne brązowe
oczy, okrągłą, lekko podłużną twarz z zarysowaną, mocną szczęką.
- Byłem w lotnictwie marynarki - opowiadał Sword. - W 1975 roku zdążyłem polatać
nad Sajgonem, gdy północni Wietnamczycy czekali, aż nasi zwieją z ambasady
amerykańskiej. To były czasy. Potem byłem w Panamie i wtedy polubiłem te szerokości
geograficzne.
- Czemu? - zapytała Alison.
- Cudowne dziewczyny, najlepsze drinki pod słońcem, ocean, słońce - Sword wyliczał
na palcach. - Powiedzcie, co mogę dla was zrobić?
- Trzeba będzie polatać nad Haiti, mamy zezwolenia - zapewnił Bytes.
Sword spoważniał.
- Daleko chcecie latać do tamtych bambusów?
- W okolice St. Marc i Port-au-Prince, może Jacmel - odparł Bytes.
- To jeszcze cywilizacja - westchnął Sword - ale tam są ciężcy urzędnicy. Macie
pieniądze na ewentualny wykup maszyny?
- W razie czego kupię panu nową - zapewniał Bytes. - Czemu boi się pan Haiti?
- Historia i te rzeczy... - Sword machnął ręką.
Bytes i Alison ulegli urokowi wyspy i poszli na spacer na plażę. Zostałem w barze ze
Swordem. Siłą rzeczy towarzyszyłem mu popijając soki, które rzeczywiście były za darmo.
- Skąd jesteś? - zapytał mnie Sword.
- Z Polski.
Sword zmarszczył czoło.
- W którym to stanie?
- W Europie, takie państwo pomiędzy Niemcami a Rosją - cierpliwie tłumaczyłem.
- Czekaj, czekaj - Sword drapał się po czole. - Piłsudski! - krzyknął. - Mieliście
takiego generała?
- Tak, to był nasz marszałek i Naczelnik Państwa.
- Fiu, daleko zaszedł na plecach mojego pradziadka - Sword pokiwał głową. -
Wszyscy w mojej rodzinie byli pilotami. Pradziadek walczył w pierwszej wojnie światowej, a
potem u was z bolszewikami w 1920 roku. Dziadek szkolił pilotów myśliwców w czasie
drugiej wojny, a ojciec latał w Korei i na początku w Wietnamie, póki go żółtki nie
zestrzeliły.
- Dostał się do niewoli? - zasmuciłem się.
- Mój stary? - Sword zaśmiał się. - Pamiętaj, synu, żaden Sword nie poddał się i nie
był w niewoli. Ojciec wezwał kawalerię, a gdy okazało się, że Wietnamcy pilnują terenu i
śmigłowce dostały się w ogień, na piechotę przeszedł granicę z północą i jeszcze przyniósł
AK-47 z dwoma magazynkami i plakaty propagandowe Vietcongu. Rozbroił po drodze
jakiegoś agitatora.
- Rzeczywiście masz chwalebny życiorys - przyznałem. - Masz żonę?
- Pilota możesz tylko pytać: „miałeś żonę?”.
- Miałeś?
- Miałem - Sword smutno skinął głową.

Tematy