Każdy jest innym i nikt sobą samym.

W ten sposób wielkie obawy, jakie nas poprzednio trapiły, przemieniłem w poczucie zupełnego bezpieczeństwa i skrzepiłem odwagę wobec wrogów, a przecież gdy oni podnieśli głowy, ujawniły się u wielu ludzi nastroje życzliwe dla nieprzyjaciół. Widzicie bowiem, jak oni żałują powziętych uchwał, jakie robią wysiłki, aby mi odebrać Galię już przyznaną. Wiecie, co piszą do Decymusa, jak namawiają mających po mnie nastąpić konsulów, by przeprowadzili zmianę tej uchwały. Ale z pomocą bogów ojczystych, ufny w słuszność sprawy i w wasze męstwo, które i Cezarowi zapewniało zwycięstwo, starać się będę, abyśmy go pomścili nie szczędząc wysiłku fizycznego i pomysłowości.
Towarzysze broni, jak długo wszystko to było w toku, nie chciałem o tym jeszcze mówić, teraz, kiedy to mamy za sobą, przedstawiłem wam wszystko, bo liczę na wasz współudział we wszystkich przedsięwzięciach i planach. Donieście też o tym i innym, którzy nie rozumieją może położenia, z wyjątkiem tylko Cezara, który się okazuje tak niewdzięczny wobec nas».
39. Po tych wywodach Antoniusza nabrali trybunowie przekonania, że w całej swojej działalności kierował się szczerą nienawiścią do morderców, a tylko chytrze podchodził senat. Żądali jednak mimo to, aby się pojednał z Cezarem. Skłoniwszy obu do tego, urządzili ponownie akt pojednania na Kapitolu. Niedługo jednak potem33 obwinił Antoniusz niektórych ludzi ze swej straży przybocznej przed przyjaciółmi o to, że się oddali na usługi Cezara i knują zamach na niego; nie wiadomo przy tym, czy było to tylko oszczerstwo, czy istotnie w to wierzył, czy też dowiedziawszy się o wysłannikach Cezara wśród wojska knowania dotyczące sprawy odniósł do swojej osoby. Pogłoska ta rozeszła się natychmiast budząc powszechny rozgłos i oburzenie. Bo tylko niewielu, którzy nieco głębiej umieli patrzeć, rozumiało, że leży to w interesie Cezara, aby Antoniusz — mimo iż mu szkodził — żył jednak, ponieważ
stanowił groźbę dla morderców. Natomiast w razie jego śmierci mogliby się mordercy bez żadnej już obawy ważyć na wszystko, tym bardziej że mieliby oparcie w senacie. Tak zatem rozumowali mądrzejsi, ale większość widząc, jakie zniewagi i krzywdy znosi Cezar codziennie, nie uważała oskarżenia tego za niewiarygodne;
33 Z początkiem października 44 r.

187
niemniej panowało przekonanie, że zamach na Antoniusza jako konsula jest rzeczą zbrodniczą i godną potępienia. Cezar zaś gniewał się szalenie na tych, co tak mówili, i krzyczał, że to właśnie Antoniusz nastaje na jego życie zazdroszcząc mu miłości, jaką się cieszy u ludu i która mu jedynie została. Pobiegł
następnie pod drzwi Antoniusza i krzyczał to sarno, bogów wzywając na świadków, i miotał klątwy wszelkiego rodzaju wołając na Antoniusza, by się udał do sądu. Gdy nikt do niego nie wyszedł, powiedział: «Zdaję się na sąd twoich przyjaciół» i z tymi słowami usiłował dostać się do wnętrza. Zatrzymany znów począł z jękiem lżyć Antoniusza i wymyślał tym, którzy mu przeszkadzali w oskarżaniu Antoniusza. Odchodząc wzywał lud na świadka, że jeśli mu się co stanie, będzie to mord podstępny ze strony Antoniusza. Słowa te powtarzane z wielką namiętnością jednały mu z powrotem życzliwość tłumu, tak że nawet począł żałować, iż mógł mieć takie o nim mniemanie. Ale byli i tacy, co nie dowierzając temu wahali się, któremu z nich dać wiarę; niektórzy zaś oskarżali ich nawet, że jeden i drugi uprawiają grę obłudną, którą ułożyli świeżo w świątyni, obliczoną chytrze przeciw wrogom. Jeszcze inni sądzili, że to wszystko wymyślił Antoniusz, aby mieć powód do pomnożenia straży
przybocznej i zniechęcić do Cezara osadników.
40. Tajni wysłannicy Cezara donieśli mu tymczasem, że wojsko w Brundyzjum i osadnicy są oburzeni na Antoniusza, iż nie troszczy się o
[pomszczenie] śmierci Cezara, przeto będą wspierać wysiłki Cezara, jeśli tylko zdołają. Toteż Antoniusz, którego również doszła wieść o tym, wyjechał do Brundyzjum34. Wówczas Cezar przestraszył się, że Antoniusz nadciągnie z wojskiem i zaskoczy go całkiem bezbronnego; udał się więc z pieniędzmi do Kampanii35, by z miast, w których ojciec jego osadził kolonistów, zwerbować sobie ludzi do straży wojskowej. Jakoż zjednał sobie najpierw Kalację, następnie Kasylinum, dwa miasta położone po obu stronach Kapui. Ściągnął
stamtąd około 10000 ludzi, z których każdy otrzymał 500 denarów. Nie byli oni jeszcze w pełni uzbrojeni ani też zorganizowani w oddziały wojskowe, ale stanowili jakby straż przyboczną pod jednym znakiem bojowym. W mieście, opanowanym obawą przed nadciągającym z wojskiem Antoniuszem, po

Tematy