Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Jakiś ważniak. Starszy od niej. Mówiła, że go znam, ale nigdy nie wymieniła nazwiska. Jeśli dobrze pamiętam, był żonaty. Nie wiem, jak się skończyło. Kto skończył. I czy w ogóle skończył.
Poczułam uderzenie adrenaliny.
- Co to za facet, Merrill? Być może zabił twoją przyjaciółkę.
Pokręciła głową.
- Widziałaś go kiedyś?
Ponownie zaprzeczyła.
Naciskałam dalej.
- Jesteś jej jedyną znajomą z dawnych czasów, którą zaprosiła na swój ślub, i nigdy go nie spotkałaś?
Posłała mi chłodny uśmiech.
- Była skryta. Nie mówiła mi wszystkiego. Słowo harcerki, inspektorze. To musiał być ktoś znany.
- Często się widywałyście po jej wyjeździe z San Francisco?
Merrill znowu pokręciła głową. Zaczynała mnie denerwować. Nowe pieniądze z Doliny Krzemowej.
- Jej ojciec mówił mi, że jeździła do Frisco w interesach.
Merrill wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Czas już na mnie.
Wyszarpnęłam z teczki jedno ze zdjęć, które dał mi McBride, była na nim Kathy, z szeroko otwartymi oczami, z głową na kolanach męża, w kałuży krwi.
- To zrobił ktoś, kogo znała. Chcesz, żeby zatrzymali cię na lotnisku i wsadzili do aresztu, dopóki nie zaczniesz zeznawać? Możesz oczywiście zadzwonić do adwokata swojego męża, ale zanim cię stąd wyciągnie, miną przynajmniej dwa dni. Jak zareagują na taką wiadomość wasi dziani znajomi z Doliny? Mogę się postarać, żeby „Chronicie" zamieściła krótką notkę o twoim aresztowaniu.
Merrill zaczęła drżeć broda, odwróciła się do mnie plecami.
- Nie wiem nic poza tym, że to jakiś starszy, żonaty, wysoko postawiony skurwiel.
Świrnięty i to w złą stronę. Kathy mówiła, że robił z nią w łóżku dziwne rzeczy. Reszty dojdź
sama.
- Widywała się z nim po wyjeździe do Seattle, tak? Nawet kiedy poznała już Jamesa? -
Zaczynałam powoli układać strzępy informacji w całość.
Uśmiechnęła się słabo.
- Trafiony, zatopiony, inspektorze. Do samego końca.
- Do samego ślubu?
- Czwarta zero dwie. Doba hotelowa się skończyła. Naprawdę na mnie już czas.
Wstała, zarzuciła torbę Prądy na ramię, zdjęła z wieszaka drogi prochowiec i obrzuciła mnie chłodnym spojrzeniem.
- Do samego ślubu.
ROZDZIAŁ 58
- Nic dziwnego, że panna młoda nie miała białej sukni - powiedział Raleigh, kiedy mu powtórzyłam, czego dowiedziałam się od Merrill Shortley.
McBride polecił nam Nonniego, włoską restaurację nad jeziorem, niedaleko od naszego hotelu.
Rozmowa z rodzicami pana młodego nie wniosła nic nowego. James Voskuhl był
muzykiem, trochę grał, kręcił się w środowisku muzycznym, wreszcie został menedżerem kilku początkujących kapel. Nie miał żadnych powiązań z San Francisco.
- Morderca znał Kathy - mówiłam. - Jak inaczej wpadłby na jej trop? Był jej kochankiem.
- Do samego końca? - zapytał Raleigh.
- Do samiutkiego końca - przytaknęłam. - Może jeszcze tutaj, w Cleveland. Merrill twierdzi, że facet jest starszy, żonaty, świrnięty, niebezpieczny. To pasuje do naszego obrazu.
Ktoś ze znajomych Kathy musiał go widzieć. Ktoś wie, chociaż Kathy ukrywała kochanka.
- Myślisz, że ta Merrill Shortley mogłaby powiedzieć nam coś jeszcze?
- Może. Albo rodzina. Mam wrażenie, że coś ukrywają.
Raleigh zamówił chianti rocznik 97, a kiedy kelner nalał nam wina, podniósł kieliszek.
- Za Davida i Melanie, Michaela i Becky, Jamesa i Kathy.
- Wzniesiemy toast, kiedy złapiemy już tego skurwiela - odpowiedziałam.
Po raz pierwszy od przylotu do Cleveland byliśmy sami.
Byłam zakłopotana i podenerwowana. Mieliśmy dla siebie cały wieczór i chociaż usiłowaliśmy rozmawiać wyłącznie o dochodzeniu, chociaż żartowaliśmy, że to nie randka, to jednak cały czas słyszałam wewnętrzny głos, który mówił mi, że nie pora teraz wdawać się w cokolwiek z kimkolwiek, nawet z kimś tak przystojnym i uroczym jak Chris Raleigh.
Dlaczego w takim razie włożyłam jasnoniebieski sweter i eleganckie spodnie zamiast zostać w płóciennej koszuli i dżinsach, w których chodziłam cały dzień?
Zamówiliśmy jedzenie. Ja wybrałam ossobuco ze szpinakiem i sałatą, on kotlet cielęcy.
- Może to ktoś, z kim pracowała? Albo współpracowała?
- Powiedziałam Jacobiemu, żeby zebrał informacje na temat firmy w Seattle. Ojciec Kathy mówi, że jeździła do San Francisco w interesach. Chciałabym wiedzieć, czy to prawda.
- A jeśli nie?
- To by znaczyło, że coś ukrywała. Albo że oni próbują coś ukryć.
Upił łyk wina.
- Po kiego jej cały ten ślub, skoro była związana z innym?
Wzruszyłam ramionami.
- Wszyscy twierdzą, że Kathy się ustatkowała. Ciekawe, jaka musiała być wcześniej, skoro według rodziny wreszcie osiągnęła stabilizację.
Pomyślałam, że chętnie porozmawiałabym jeszcze raz z siostrą Kathy, Hillary.
Mówiła o imprezach, narkotykach. Czy miała na myśli Rudobrodego?
- McBride powiedział, że jutro będziemy mogli obejrzeć kasety w muzeum.
- Ten facet tam był, Raleigh - oznajmiłam pewnym tonem. - Był na przyjęciu. Kathy znała mordercę. Musimy tylko dowiedzieć się, kto nim jest.
Raleigh dolał mi wina.
- Jesteśmy partnerami, tak, Lindsay?
- Jesteśmy - odpowiedziałam trochę stropiona pytaniem. - Chyba nie powiesz, że nie mam do ciebie zaufania?
- Prowadzimy dochodzenie w sprawie trzech potrójnych morderstw, nie zakablowałem na ciebie Mercerowi. Pomogłem ci nawet zmywać naczynia po kolacji.
- I co z tego? - Uśmiechnęłam się, ale Raleigh był śmiertelnie poważny. Nie miałam pojęcia, do czego zmierza.
- Może wreszcie czas, żebyś zaczęła mówić do mnie Chris.
ROZDZIAŁ 59
Po kolacji wróciliśmy aleją nad brzegiem jeziora do hotelu. Zimny, wilgotny wiatr owiewał nasze twarze.
Niewiele mówiliśmy. Znowu wróciły moje obawy.
Od czasu do czasu nasze ramiona się stykały. Raleigh zdjął marynarkę, widziałam jego szerokie bary. Nie, żebym zaraz zwracała uwagę na takie powierzchowne rzeczy.
- Wcześnie jeszcze - rzekł w pewnej chwili.
- Wpół do szóstej według naszego czasu - odpowiedziałam. - Może uda mi się złapać jeszcze Rotha i przekazać mu, czego się dowiedzieliśmy.
Raleigh się uśmiechnął.
- Dzwoniłaś już do Jacobiego. Założę się, że natychmiast poleciał do Rotha, ledwie odłożył słuchawkę.
Szliśmy tak, krok za krokiem, a we mnie kłębiły się różne odczucia. To chciałam mieć Raleigha blisko siebie, to znowu uciec od niego jak najdalej.
- Właśnie nie chce mi się dzwonić - rzekłam.
- A na co masz ochotę?
- Przejdźmy się.
- Grają Indiansi. Może uda nam się jeszcze wejść. Dopiero zaczęli. - Mówił o meczu baseballa.

Tematy