Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Wiedział, że zaręczyny koniecznie powinny zostać zerwane, ponieważ jednak mógł widywać się z Sarą tylko przy oficjalnych okazjach, wśród innych ludzi, musiał uciec się do jakiegoś innego planu. Plan ten już formował się w jego umyśle, i choć na pierwszy rzut oka wydawał się nikczemny, nie zawahałby się przed jego realizacją. Tym razem nie pozwoli, by oskarżycielskie spojrzenie brązowych oczu Sary odwiodło go od ostatecznego celu.
Benjamin Slade osadził okulary na nosie z iście prawniczą precyzją i podniósł jedną z licznych kartek zaścielających jego biurko.
- Kierując się twoimi sugestiami, zgromadziłem całkiem spore dossier dotyczące sir Charlesa Weldona. Nie uwierzyłbym, że dżen­telmen zdolny jest do takiej podłości i hipokryzji, gdybym na własne oczy nie widział dowodów. - Przerwał i zerknął na Wędrowca znad swych wąskich okularów. - Pamiętaj, że mam tu dowody dwojakiego rodzaju. Niektóre są tak ewidentne, że przekonałyby każdego sędziego w Wielkiej Brytanii. Jednak dowody kilku innych przestępstw popeł­nionych przez Weldona nie mogłyby znaleźć się w sądzie.
- Rozumiem doskonałe to rozróżnienie - odparł Wędrowiec, rozsiadając się w fotelu i krzyżując nogi. - Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Chcę tylko wiedzieć, że mamy dość dowodów, by go powiesić. - Właściwie interpretując niepewną minę Slade'a, dodał z uśmiechem: - To tylko metafora. Prawdę mówiąc, uważam, że śmierć na szubienicy byłaby zbyt łagodną karą dla sir Charlesa Weldona.
Ku zdumieniu księcia, Slade skinął głową i odpowiedział:
- Myślę, że masz rację. - Powrócił spojrzeniem do kartki, którą trzymał w dłoni. - Krótko mówiąc, Weldon jest właścicielem wszystkich wymienionych przez ciebie burdeli. Prawdopodobnie posiada także kilka innych, plus nielegalne salony gier hazardowych. W większości przypadków nie da mu się niczego udowodnić, bo przepływ środków dokonywany jest w gotówce, przy minimalnej dokumentacji. Prócz domu pani Kent, rzadko odwiedza należące do niego lokale, woli zbierać pieniądze przez pośredników. Najważniejszym z nich jest niejaki Kane, który mieszka w domu Weldona i zajmuje stanowisko jego osobistego sekretarza.
Wędrowiec skinął głową.
- To mnie nie dziwi. Spotkałem Kane'a kilka razy. Milczący i niebezpieczny, wygląda na byłego żołnierza.
- Całkiem możliwe. Nie zdołałem zebrać żadnych informacji na jego temat, wiem tylko, że zaczął pracować dla Weldona jakieś piętnaście lat temu. - Slade odłożył kartkę i podniósł następną. - Choć życiorys Kane'a pozostaje tajemnicą, jego zbrodnicze talenty to podstawa rozwoju nielegalnych interesów Weldona. Zbiera pieniądze, terroryzuje tych, którzy nie chcą współpracować, generalnie czuwa nad całością spraw. W każdym burdelu jest co najmniej jeden strażnik pochodzący z londyńskiego półświatka, który regularnie zdaje raporty Kane'owi. Coś w rodzaju prywatnej armii. Wszelkie akty przemocy dokonywane są przez Kane'a albo przez tychże strażników, dlatego też trudno połączyć Weldona bezpośrednio z działalnością przestępczą. - Prawnik uśmiechnął się z satysfakcją. - Udało mi się jednak zdobyć kilka cennych zeznań. Jeśli chodzi na przykład o ohydny lokal pani Kent, panna Miller nie tylko podsłuchała rozmowę Weldona i swojej przełożonej, ale widziała nawet, jak ta wręcza mu pieniądze. Gotowa jest poświadczyć to w sądzie.
Wędrowiec uśmiechnął się, rozbawiony. Być może Jenny rzeczywiście widziała podobną scenę, bardziej prawdopodobne wydawało mu się jednak, że wymyśliła tę historię, by zemścić się na Weldonie. Wolał nie wspominać o tej możliwości Benjaminowi, ten bowiem doznałby szoku dowiedziawszy się, że ktoś gotów jest składać pod przysięgą fałszywe zeznania. Wędrowiec nie miał takich skrupułów; zależało mu tylko na tym, by dziewczyna kłamała przekonująco, a podejrzewał, że umie to robić doskonale. Wiedział z doświadczenia, że ktoś, kto żył przez dłuższy czas poza prawem, nie przejmuje się potem zbytnio jego subtelnościami.
- Przypuszczam, że aby zebrać te informacje, wydałeś całą fortunę na łapówki.
- Wolałbym nie używać pojęcia łapówka - odparł Slade z godnością. - Ale rzeczywiście, sporo mnie to kosztowało. Dałeś mi przy­zwolenie.
- Wcale nie narzekam. Wydawaj tyle, ile musisz, nie ograniczaj się. - Choć Wędrowiec rzadko palił tytoń, teraz sięgnął do pudełka z cygarami leżącego na biurku jego gospodarza. - Udało ci się ustalić, czy Weldon jest powiązany z tymi okrętami, o których rozmawialiśmy poprzednio?
Slade skinął głową; jego szare oczy były zimne jak lód.