Jeśli naród nie zechce mieć cesarza, będzie to bezużyteczne. Sądzę, że najsłuszniej pozostawić tę kwestię do rozstrzygnięcia narodowi.
Szefowie sztabów armii i floty widzieli w tej odpowiedzi wystarczający powód do dalszego prowadzenia wojny. Tegoż popołudnia, w czasie dyskusji na forum gabinetu, Togo podtrzymywał, że nie ma podstaw, do nieprzyjmowania alianckich warunków.
- Nie możemy zakładać, że przeważająca część naszego lojalnego narodu nie zechce zachować tradycyjnego systemu.
Tuż przed wyjściem Anamiego na owo spotkanie, wtargnęli do jego gabinetu dysydenci z Shogiem na czele, żądając odrzucenia propozycji aliantów.
- Jeśli pan do tego nie doprowadzi - oznajmił Shogo - powinien pan popełnić harakiri! - Mogło to wymóc na Anamim silną opozycję w stosunku do Toga. Poparło go trzech cywilów i to tak krzykliwie, że stanął po ich stronie sam Suzuki. Rozjuszony Togo poinformował Kidę o „zdradzie" Suzukiego, po czym Prywatna Pieczęć wezwał premiera do Ministerstwa Dworu Cesarskiego. Należało coś przedsięwziąć, by wrócił do szeregu i wykonał cesarską wolę przywrócenia pokoju.
- Nie zamierzam pomniejszać wagi argumentów tych, którzy tak zazdrośnie strzegą integralności duszy narodu - mówił Kido Suzukiemu - ale minister spraw zagranicznych Togo, starannie ten dokument przestudiowawszy, zapewnia nas, że w stanowiącym przedmiot sporu paragrafie, nie ma nic, co by wzbudziło zastrzeżenia. Jeśli na tym etapie odrzucimy Deklarację Poczdamską, i wojna potrwa nadal, milion Japończyków zginie od bomb i z głodu.
Kido spostrzegł, że słowa te wywarły na starym człowieku pewne wrażenie. - Jeśli doprowadzimy do pokoju teraz, czterech albo pięciu z nas zostanie zamordowanych, ale to się opłaci. Przyjmijmy więc już bez marudzenia i wahań linię wyznaczoną przez Deklarację Poczdamską.
Nazajutrz po południu, w czasie kolejnego posiedzenia gabinetu, większość jego członków opowiedziała się za przyjęciem alianckich żądań, czterech nadal się im sprzeciwiało, inni odmawiali zajęcia jakiegokolwiek stanowiska. Jednakże stary premier tak długo ich gnębił, aż zgodzili się na kapitulację wszyscy, z wyjątkiem jednego.
- Postanowiłem ostatecznie - powiedział Suzuki - zakończyć wojnę w tym krytycznym momencie i w zgodzie z wolą cesarza. Złożę u Tronu dokładne sprawozdanie z przebiegu naszych dyskusji i poproszę o ostateczną decyzję.
Mimo iż szwagier generała Anamiego, Takeshita, był wśród głównych konspiratorów najwyższy stopniem, rzeczywistym przywódcą został major, Kenji Hatanaka, cichy, skupiony, skromny człowiek, całkowite przeciwieństwo rewolucjonisty. Wielkie wrażenie na Shogu i innych wywarło jego niezachwiane oddanie sprawie kokutai i niezgoda na wszelkie kompromisy. Takeshita nie chciał wykorzystywać swojej uprzywilejowanej pozycji członka rodziny, by kaptować Anamiego. Wobec tego Hatanaka zażądał bezpośredniej konfrontacji z ministrem wojny.
Ta noc była znowu duszna. Hatanaka wraz z konspiratorami najbardziej zaufanymi, wszedł do skromnego parterowego drewnianego domku, który po zbombardowaniu i spaleniu ministerstwa służył za rezydencję oficjalną. I było tłoczno.
Generał powitał spiskowców cichym pytaniem:
- Czego chcecie? Wystąpił naprzód Hatanaka.
- Ministrze wojny, musi się pan odciąć od tych, którzy chcą się poddać. Po uwięzieniu Kidy, Suzukiego, Togo i Yonaia zostanie ogłoszony stan wojenny. Wtedy izolujemy tereny pałacowe.
- Jak zamierzacie tego dokonać? - spytał grzecznie Anami.
- Poprzez współpracę z panem, a także z generałami Umezu, Tanaką i Morim. - Tanaka był dowódcą wschodniego okręgu wojskowego, Mori dowodził dywizją Konoye, która strzegła terenów pałacowych.
- Jak macie zamiar pokierować łącznością? - spytał Anami, po czym wytknął błędy w pracy ich sztabu.
- Musimy przeprowadzić nasz plan - powiedział szwagier Takeshita, co konspiratorzy wraz z Shogiem wsparli pomrukiem. - Musi to być wykonane przed formalnym przyjęciem noty aliantów przez konferencję cesarską.
- Są jednak liczne komplikacje - powiedział Anami. Jego brak zaangażowania osłabił zdecydowanie jednego z pułkowników, ale Takeshita, Hatanaka, Shogo i inni trwali przy swoim postanowieniu.
- Musimy natychmiast przystąpić do działania - powiedział Hatanaka.
- Dajcie mi czas do namysłu - poprosił Anami. Odprowadził ich na werandę. - Bądźcie ostrożni - ostrzegł z troską. - Ktoś może was śledzić.
Takeshita został, korzystając jednak z łączących ich więzi rodzinnych.
- Przystąpisz do nas? - spytał.
- Nie powinno się ujawniać swoich myśli w obecności tak licznej grupy - odparł szwagier. Nic więcej Anami nie zdradził, ale Takeshita uznał to za dobry znak i wyszedł z nadzieją w sercu. Nadal istniała jeszcze możliwość powstrzymania cesarza przed poddaniem narodu.
3.
Dla Willa był to dzień pełen ważnych wydarzeń. Obudził się o świcie, ujrzał śpiącą obok Michiko. Głowę miała nadal owiniętą ręcznikiem, uśmiechnął się na wspomnienie jej irytacji, gdy ten ręcznik rozwinął się i spadł w czasie miłosnej nocy. Nie potrafił wyjść ze zdumienia, że mogła go pokochać taka kobieta. Fascynowała go jej twarz, tak pogodna po tym wszystkim, co przeżyła w ciągu dwu ostatnich dni.
Otworzyła oczy, uśmiechnęła się spostrzegłszy, że na nią patrzy. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Poderwało ich zamieszanie u frontowych drzwi. Brzmiało to tak, jakby wpakowała się do domu kupa ludzi naraz. Michiko błyskawicznie narzuciła na siebie yukatę i wybiegła z pokoju. Will słyszał, jak rozmawia z intruzami, ale nie rozróżniał słów. Najwidoczniej wróciła wreszcie rodzina.
Odziawszy się w pożyczony kombinezon roboczy, wyszedł także Will. Wpatrzyły się weń chłodno trzy kobiety i starszy mężczyzna. Michiko miała załzawioną twarz, opowiedziała im właśnie o tym, jak umierała Tamiko. Przedstawiła go, zafrasowana, swemu dziadkowi, matce, siostrze i szwagierce. Wszyscy oni byli w Omurze, gdzie w czasie bombardowania ciotka odniosła ranę. Zostali tam aż do jej śmierci.