wplótł całą rzecz w odwieczną kanwę farsową, którą już sam niegdyś posłużył się w Latają- cym lekarzu... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Roi się też w tej sztuce od tradycyjnych żartów i figlów farsowych. Trzeba pa-
miętać, że utwór ten był obficie przeplatany baletem i śpiewem, że zatem o logikę i charakte-
ry publiczność troszczyła się w takich widowiskach nie więcej niż my dziś w libretcie do ope-
retki; jakoż tworząc ten rodzaj, Molier jest niejako twórcą przyszłej opery komicznej. Mimo
tej beztroski raz po raz, od pierwszej sceny, rozsypuje tu Molier rysy nieodpartego komizmu i
głębokiego wejrzenia w duszę człowieka.
Lucynda, córka Sganarela, zachorzała na jakąś tajemniczą chorobę, będącą w gruncie je-
dynie środkiem, aby uzyskać od ojca zezwolenie na małżeństwo z młodym Klitandrem. Sga-
narel, głuchy na te pragnienia dziewczęce, woli szukać pomocy u lekarzy: zwołuje konsylium
z czterech luminarzy fakultetu. Przedstawiono im chorą, zbadali ją dokładnie, po czym zostają
sami, aby się naradzić. Któż nie przeżył momentów takiego konsylium, kiedy cała rodzina w
przyległym pokoju czeka z zapartym oddechem na rezultat narady, mającej rozstrzygać o ży-
ciu i śmierci drogiej osoby? Molier pozwala nam posłuchać rozmowy luminarzy:
Doktor Utrupisz
Jednak Paryż to duże miasto! Kto sobie wyrobił siaką taką praktyczkę, ten ma codziennie dobry kęs
drogi do zrobienia.
Doktor Nożyk
Ja bo nie mogę się skarżyć. Mam doskonałego muła; nie uwierzyłby nikt, ile mil przebywa co dzień to
poczciwe bydlÄ…tko.
Doktor Utrupisz
Ja mam cudownego konia, zwierzÄ™ wprost niestrudzone.
Doktor Nożyk
Wiecie, jaką drogę ma dzisiaj mój mułek za sobą? Byłem najsamprzód tuż koło Arsenału, z Arsenału
na koniec dzielnicy St. Germain etc., etc.
Doktor Utrupisz
Wszystko to objechał mój koń dzisiaj; a w dodatku byłem u pewnego pacjenta aż w Ruel.
Doktor Nożyk
Ale prawda, czyją panowie trzymacie stronę w sporze kolegów Teofrasta i Artemiusza? przecież to
sprawa, która całe nasze ciało podzieliła na dwa obozy.
Doktor Utrupisz
Jestem za Artemiuszem.
Doktor Nożyk
I ja także. Inna sprawa, że się pokazało, iż jego przepisy zabiły chorego i rada Teofrasta była o wiele
lepsza; jednak tak, jak się rzeczy miały, musimy potępić Teofrasta: nie powinien był się upierać prze-
ciw starszemu koledze. Cóż pan sądzi?
Doktor Utrupisz
Oczywiście. Bez względu na to, co się może zdarzyć, formy winny być zachowane.
Przechwałki, ploteczki, interesy zawodowe… Wpada stroskany ojciec z wiadomością, że
ataki są coraz częstsze, że czas nagli. Zabiera głos jeden z luminarzy:
111
Doktor Nożyk
Otóż, panie, naradziliśmy się gruntownie nad chorobą. Według mego mniemania, cierpienie ma siedli-
sko w zbytniej gorącości krwi; toteż twierdzę, iż powinno się zastosować upust krwi, i to najrychlej.
Doktor Utrupisz
A ja sądzę, że choroba polega na zepsuciu soków wskutek przeładowania; toteż twierdzę, iż powinno
się dać emetyku.
Doktor Nożyk
Moje zdanie jest, że emetyk ją zabije.
Doktor Utrupisz
A moje, że upust krwi ją uśmierci.
Doktor Nożyk
Właśnie panu przystało udawać tutaj mędrca!
DoktorUtrupisz
'Tak, właśnie, i podejmuję się pana zapędzić w kozi róg w każdym dziale umiejętności.
Doktor Nożyk
Przypomnij sobie człowieka, któregoś utrupił w zeszłym tygodniu.
DoktorUtrupisz
Przypomnij sobie damę, którąś wyprawił na tamten świat przed trzema dniami…
Lekarze rozchodzą się w gniewie, zostawiając chorą jej losowi; szczęściem nestor fakul-
tetu, doktor Kostusia, postara się załagodzić tę gorszącą i szkodliwą dla stanu lekarskiego
zwadÄ™:
Nie wstyd wam, panowie… Toż ślepy widzi, że nic nam tak nie szkodzi w zachowaniu z ludźmi
jak te wszystkie waśnie. Nie mówię tego we własnym interesie; ja już, Bogu dzięki, mam swoje za-
bezpieczenie. Czy tam sobie deszcz pada, czy wiatr wieje, ci co pomarli, to pomarli, a ja mam na tyle,
aby o żywych już nie dbać; ale koniec końców te sprzeczki medycynie z pewnością na dobre nie wy-
chodzą… Starajmy się tedy utrzymać na wyżynach, na których postawiła nas ludzka głupota, i bądź-
my jednomyślni przy łożu pacjenta, przypisując sobie każdy szczęśliwy obrót, a zrzucając na naturę
wszystkie nasze fuszerki…
Zdaje się, że rozsądny głos doktora Kostusi osiągnął skutek, i dziś podobne gorszące zwa-
dy przy łożu chorego należą do rzadkości. Czyż potrzeba dodawać, że chorą leczy szczęśliwie
przebrany za lekarza Klitander i że sztuka kończy się wesołym baletem?
Komedia wraz z baletem podobała się bardzo; przez trzy dni uroczystości wersalskich
(wrzesień 1665) grano ją aż trzy razy; ale i przeniesiona na scenę teatru Moliera, mimo iż po-
zbawiona baletu i muzyki, zyskała niemniejsze powodzenie. Pamflet na głośne powagi ciała

Tematy