„Pragnie się wolności póki się nie ma mocy. Gdy się ją posiadło, pragnie się sprawiedliwości". Schopienhauer również starał się wykazać, że świadomość jest wtórna w stosunku do organizmu jako „bezpośredniego przejawu woli".
To był ten sam nurt myśli o człowieku, który znajdujemy u Freuda, antyhumanistyczny, antyspołeczny, na tyle przerażający, że wielu wybitnych badaczy, którzy zdolni byli dojrzeć to, co twórcze i odkrywcze w ideach freudyzmu, po prostu wypierało ze świadomości koncepcję człowieka, na której opierała się psychoanaliza.
Wiara w bezsens szamotania się indywiduum, które i tak musi zniszczyć kulturę lub siebie, wydawała się znajdować potwierdzenie w rzeziach wojny światowej i okrucieństwie hitleryzmu, którego sam Freud był ofiarą, zamknięty w wiedeńskim getcie, po ucieczce umierający na wygnaniu. Freud był przerażony tak dokładnym potwierdzeniem własnego pesymizmu i nigdy nie pogodził się z nim, co było jego osobistym dramatem. Ale już C.G. Jung nie ukrywał sympatii do faszyzmu. I to było konsekwentne.
Indywidualistyczna koncepcja człowieka oparta na biologistycznych przesłankach1, z natury rzeczy pesymistyczna, gdyż każdy z jej wyznawców musiał zdawać sobie sprawę z nieuchronności rozwoju kultury, była więc paradygmatem myślenia o człowieku psychoanalizy klasycznej i tej filozofii, która na jej twórcę wywarła największy wpływ. Przeciwstawić mu się konstruktywnie, wysuwając własną propozycję, można było tylko z pozycji kompleksowej koncepcji teoretycznej jaką jest marksizm.
Odrzucenie koncepcji Freuda wyłącznie na podstawie własnych nastawień społecznych, doświadczeń klinicznych, a więc wyłącznie na empirii wymagało bardzo wysokiego poziomu refleksji, niezależności myślenia i pro społecznej koncepcji świata.
Odrzucenie nie oznacza przezwyciężenia. Ujawnia to przewijająca się przez wiele rozdziałów książki K. Horney fiksacja na problemach wrogości, która w nierozerwalnym splocie z lękiem stanowi trwałe tło poczynań ludzkich. Karen Horney nie oskarża tak jednostronnie człowieka.-
1 „biologistyczne" w dziewiÄ™tnastowiecznym, pochodzÄ…cym z poczÄ…tków teorii ewolucji sensie tego sÅ‚owa. Po badaniach zoopsychologów i zoosocjologów — Tinbergena, Lorenza wiemy już, że Å›wiat zwierzÄ…t to nie jest wyÅ‚Ä…cznie bezwzglÄ™dna walka o byt indywidualny i gatunkowy. W Å›wiecie tym rzÄ…dzÄ… zÅ‚ożone reguÅ‚y spoÅ‚ecznego współżycia, a system rytuałów, tabu i ról spoÅ‚ecznych jest, być może, Å›ciÅ›lej przestrzegany niż w spoÅ‚eczeÅ„stwie ludzkim. Nawet zaÅ‚ożenie o bezrefleksyjnoÅ›ci i wrodzonoÅ›ci tych reguÅ‚ nie Jest już dzisiaj takie pewne. OczywiÅ›cie Freud nie mógÅ‚ znać tych badaÅ„, a antropomorfizujÄ…ce bajeczki Jules Fabre i Metterlincka nie mogÅ‚y być traktowane przezeÅ„ poważnieSenatori boni viri, sed senatus mala bestia. ZÅ‚e zwierzÄ™ pozostaÅ‚o, tyle, że staÅ‚o siÄ™ istotÄ… kolektywnÄ… z szansÄ… na obÅ‚askawienie. Nie sposób nie docenić faktu, jak trudnÄ… drogÄ™ trzeba byÅ‚o przejść, aby zajmujÄ…c siÄ™ przez lata klasycznÄ… psychoanalizÄ…, napisać dzieÅ‚o bÄ™dÄ…ce nie demaskacjÄ… czÅ‚owieka, jak sÄ…dziÅ‚ Freud o swoim dziele i co uważaÅ‚ za głównÄ… zasÅ‚ugÄ™, ale bÄ™dÄ…ce w swej treÅ›ci demaskacjÄ… spoÅ‚eczeÅ„stwa, deprawujÄ…cej czÅ‚owieka kultury i to okreÅ›lonej kultury, a nie kultury w ogóle.