W górze na wysokim brzegu Folke ukrył się
pospiesznie w krzakach i drżącymi rękami rozsunął gałązki, by lepiej widzieć. Dolna szczęka opadła mu bardziej niż zwykle, ale nawet tego nie zauważył. Zawsze miał oczy okrągłe, teraz jednak przypominały kulki, wodnistoniebieskie wytrzeszczone kulki. Wstrzymał oddech i jak zaczarowany wpatrywał się
w wodę pod sobą.
Nieco dalej na brzegu stał Gote.
- Jezu - szeptał do siebie, oblizując się raz po raz.
- Ale ślicznotka... Muszę ją mieć! Będę ją miał! Dziś
wieczorem, już dziś wieczorem!
Kristoffer także ją widział. Stał niedaleko miejsca,
w którym ukrył się Folke. I ten cyniczny Kristoffer
poczuł się nagle jakoś niepewnie. W takiej sytuacji nie umiał się zachować. Razem z nim stał Jons. Duży, silny Jons stwierdził, że łzy płyną mu po twarzy. Nieustannie przełykał ślinę. Czegoś równie pięknego nigdy nie widział, ogarnęło go uczucie rozpaczy i bezradności. Danym mu było wejrzeć w świat, do którego nigdy nie będzie mógł wejść.
Żaden z tych młodych mężczyzn, z wyjątkiem Gotego,
nie widział przedtem nagiej kobiety. Fantazjowali jedynie na ten temat w swoich chłopięcych, zmąconych poczu-
ciem winy marzeniach. Dlatego widok, który mieli przed sobą, był tak wstrząsający, przeżycie tak silne, że żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, iż patrzy na Villemo.
Jednak patrzyli nie tylko oni...
Nieco wyżej ponad nimi Mały Jon powiedział
zdumiony:
- Niech mnie diabeł porwie! Widzieliście, chłopaki?
Tam jest kobieta! Jeden z nich to kobieta! I to jaka kobieta!
Jego ludzie gapili się wygłodniałym wzrokiem.
Nawet z tej odległości widzieli, że Villemo jest niezwykle pięknie zbudowana. Jej rudoblond kręcone
włosy skrzyły się i płonęły w blasku słońca. - Ona jest moja - powiedział Mały Jon cicho
i przeciągle. - Zmieniamy plany. Ja będę ją miał
pierwszy. A kiedy już się nią nacieszę, przyjdzie wasza kolej.
- Jak zmienimy plany, Jon? - zapytał jeden z ludzi.
Oblizywał kapiącą mu z kącików ust ślinę.
- Zaraz usłyszycie...
Dominik był kompletnie zdezorientowany. Gdzie
się wszyscy podzieli? Rozgtądał się wokół.
Nagle zobaczył. Na wysokim brzegu jak zamurowany stał Gote, wpatrując się w coś w dole. Dominik ruszył w tamtą stronę i o mało nie przewrócił się o Folkego, który nieoczekiwanie wstał, oszołomiony
i przestraszony. Obiema rękami trzymał się za brzuch
w niezwykle komiczny sposób. Kristoffer i pociągający
nosem Jons na widok Dominika w wielkim pośpiechu pobiegli do koni.
W końcu on także zobaczył i przeniknął go bolesny
dreszcz.
Villemo stała po kolana w rzece, odwrócona do
niego plecami. Odchyliwszy głowę do tyłu, wyciągała do nieba ręce w błogim zachwycie, najwyraźniej nieświadoma zamieszania, którego stała się przyczyną.
- Villemo! - wrzasnął Dominik.
Bezmyślnie okręciła się w kółko. On natychmiast odwrócił głowę,żeby jej nie krępować,lecz obraz nagiej sylwetki wrył mu się głęboko w pamięć...
- Natychmiast się ubierz! - ktzyczał przez ramię.
Słyszał i dostrzegał kątem oka, że wyszła z wody
i wkłada ubranie. Złościła się, bo mokre rzeczy lepiły
się do ciała. Gdy stwierdził, że już włożyła sukienkę, zszedł na brzeg.
- Co ty wyprawiasz? - syknął, szarpiąc ją za ramię. - Au! - jęknęła. - Nikt mnie przecież nie widział.
Z wyjątkiem ciebie, naturalnie, ale ty...
Nie chciał słuchać zakończenia tego zdania.
- Nikt cię nie widział? Wszystkie krzaki oblepione
gapiami! Ty masz chyba źle w głowie, dziewczyno! Nie życzę sobie, żeby ktoś obcy cię oglądał, rozumiesz?
Szeroki, radosny uśmiech rozjaśnił jej twarz.
- Rozumiem, Dominiku. Ty jesteś na mnie zły, że
pojechałam za tobą?
- Tak! - Nagle złagodniał. - Nie, na Boga! Villemo,
wiesz przecież dobrze!
- A skąd mam to wiedzieć? - zapytała i z zadowole-
niem stwierdziła, że Dominik wzroku nie może oderwać od jej sukienki, przemoczonej na wylot, ob
lepiającej piersi i brzuch. - Zniknąłeś przecież z Gabrielshus bez słowa.
- Najdroższa, bałem się, że powiem za wiele.
- Och, Dominiku - szepnęła, przepełniona miłością.
- Ale teraz spokojnie, Villemo. Stoimy tu jak na
scenie w otoczeniu widzów.
- Dominiku, ja naprawdę myślę to, co powiedzia-
łam. O gorączce, która mnie trawi.
- Zapomnij o tym - przerwał jej ostro. - Czy
myślisz, że chcę ci odebrać życie? Tobie? Jedynej, którą naprawdę kocham?
- Ale ja... Jak sobie to wyobrażasz? Jak mogłabym
o tobie zapomnieć?
Nagle Dominik poczuł, jak bardzo jest zmęczony.
- Ja także nie zapomnę o tobie. Jak miałbym tego
dokonać? Ale musimy, Villemo! Musimy! Tylko...