Absolutyzm wyrasta, spo³eczeñstwo pozbawia
siê coraz bardziej elementarnych jego spraw, w koñcu
eliminuje siê je ca³kiem z dziedziny spraw
publicznych. Spo³eczeñstwo przestaje byæ wiêzi¹
pañstwa; na jego miejsce wkracza biurokracja. Ten
proces dziejowy doprowadza do powstania pañstwa
policyjnego.
Spo³eczeñstwo podejmuje walkê pod has³em
konstytucjonalizmu. Pozornie pr¹d ten odnosi
zwyciêstwo wszêdzie. Doktrynerom zdawa³o siê, ¿e
skoro tylko gdzieœ spisano konstytucjê, tym samym
wyprowadza siê spo³eczeñstwo na pierwszy plan, a
pañstwo bêdzie odt¹d oparte na spo³eczeñstwie. W
koñcu figurowa³y w spisie pañstw konstytucyjnych nie
tylko Anglia i Austria, ale równie¿ Rosja i Turcja, niby
tedy zasadniczo takie same. W rzeczywistoœci
zachodzi³y ró¿nice zasadnicze pomiêdzy Angli¹ a
Austri¹, nie mówi¹c ju¿ o Rosji i Turcji.
Z pocz¹tkiem XIX wieku pojawi³ siê w podrêcznikach
podzia³ pañstw na monarchie i republiki – z biegiem
czasu okaza³o siê to czymœ mechanistycznym.
Upatrywanie ró¿nicy zasadniczej miêdzy monarchi¹ a
rzeczpospolit¹ wysz³o na dzieciñstwo. Doczekaliœmy
siê, ¿e Niemcy i Rosja przesz³y do dzia³u republik, na
kszta³t tedy „postêpowej” Francji, Anglia zaœ pozosta³a
„zacofana”, bo monarchia.
Przypuszczano d³ugo, ¿e parlamentaryzm zdecyduje
raz na zawsze o zdrowym stosunku spo³eczeñstwa a
pañstwa, tj., ¿e pañstwo bêdzie oparte o spo³eczeñstwo.
Parlamentaryzm wymaga atoli dwóch warunków:
zamo¿noœci powszechnej i decentralizacji. W
spo³eczeñstwie ubogim system reprezentacyjny zawsze
bêdzie szwankowaæ, albowiem demokracja wymaga
zamo¿noœci, bo musi byæ opara na jak najwiêkszej
iloœci osób niezale¿nych. Parlamentaryzm zaœ przy
centralizacji, to ju¿ wyraŸnie imcompatibilia.
Nadto pope³niono b³¹d, ¿e w imiê „suwerennoœci
ludu” przyznano parlamentowi w³adzê absolutn¹.
Zwyciêski konstytucjonalizm nie usun¹³ tedy
absolutyzmu, lecz tylko zmieni³ jego podmiot. Z
powodu ruchu rewolucyjnego rozszerzano te¿ prawo
g³osowania zbytnio i zawczasu. Te dwie przyczyny
sprowadzi³y tzw., kryzys parlamentaryzmu. Znów
jeden bo¿ek zrzucony. Parlamentaryzm jednak ani
zasadniczo nie jest b³êdny, ani siê bynajmniej nie
prze¿y³, lecz trzeba oddzieliæ w nim sprawy spo³eczne
od politycznych, zdj¹æ mu w³adzê absolutn¹. Trzeba
urz¹dziæ pañstwowoœæ opart¹ na samorz¹dach, a w
takim razie parlament wejdzie na miejsce sobie
w³aœciwe.
Lecz trzeba wiedzieæ, co to jest samorz¹d? Jest to
ustrój, do którego rz¹dowi centralnemu nie wolno
wkraczaæ ani nawet w najmniejszym stopniu. O tym
tutaj rozpisywaæ siê nie bêdê.
Ostatecznie zwyciê¿y³ wszêdzie nie parlamentaryzm,
lecz biurokracja albowiem konstytucjonaliœci wszyscy
i wszyscy parlamentarzyœci pozostawili przy rz¹dach
biurokracjê. Historyk ma prawo wyraziæ siê o tym:
Nieprawdopodobne, ale prawdziwe.
Zdaje mi siê, ¿e istniej¹ tylko dwa rodzaje pañstw,
je¿eli bêdziemy je rozró¿niaæ wed³ug istoty rzeczy, a
nie wed³ug pozorów: pañstwo biurokratyczne i
obywatelskie. Zupe³nie zaœ jest obojêtnym, czy
monarchia, czy republika to nie ma nic do rzeczy.
Mo¿e byæ republika tyrañska, policyjna,
biurokratyczna, depcz¹ca spo³eczeñstwo nawet
antyspo³eczna – a mo¿e byæ monarchia oparta o
spo³eczeñstwo; przy ustroju autonomicznym, a zatem
decentralizacyjnym i oddaj¹cym prawo publiczne pod
kierunek spo³eczeñstwa.
Od tego odbiegaj¹ jednak coraz bli¿ej myœli
wspó³czesnych. W naszych czasach zjawi³o siê has³o
pañstwa totalnego, wszechw³adnego, zaciek³ego
têpiciela spo³eczeñstwa.
Obfituj¹ dzieje Europy w przyk³ady najz³oœliwszego
niszczenia spo³eczeñstwa; lecz prym dzier¿¹ indiañskie
pañstwa dawnej Ameryki, a zw³aszcza Peru, gdzie
spo³eczeñstwem rz¹d pañstwowy kierowa³, jak
hodowca stadem. Spostrzegli siê na tym Jezuici, ¿e to
rodzima metoda Indian, i gdy okolicznoœci zezwoli³y
im na urz¹dzenie pañstwa indiañskiego w czêœci
Paragwaju (reduciones) zrobili to œciœle wed³ug dawnej
indiañskiej metody, wed³ug metody rodzimej tych
ludów. Trzeba spojrzeæ z tej strony na „eksperyment”
guarañski; to nie by³ eksperyment aprioryczny,
mieœci³o siê w nim niema³o historyzmu. Jak¿e¿ to
znamienne, ¿e ca³e to kwitn¹ce osadnictwo przepad³o,
gdy Jezuitów usuniêto, gdy zmieniono metodê.
Indianie sami spo³eczeñstwa wytworzyæ nie zdo³ali, co
wiêcej, pragnêli nad sob¹ w³adzy absolutnej, która by
ca³kiem ignorowa³a wszelki popêd ku utworzeniu
spo³eczeñstwa, bo oni w sobie tego popêdu nie mieli.
Reduciones by³y mechanizmem, który Jezuici
starannie izolowali od zetkniêcia z organizmem
hiszpañskim; gdy siê skoñczy³o odosobnienie,
skoñczy³o siê wszystko.
Osady guarañskie pokryte s¹ lasem; stanowi¹
przedmiot wypraw wykopaliskowych. Historia ich
stanowi zastanawiaj¹c¹ „odkrywkê” cywilizacji
indiañskiej, przynajmniej jednej z cywilizacji Indian.
Przyczyni¹ siê do wyjaœnienia, czemu czerwonoskórzy
skazani byli na zag³adê w zetkniêciu z bia³ymi, gdy
tymczasem utrzyma³a siê rasa murzyñska.
Badaj¹c stosunek spo³eczeñstwa a pañstwa, trzeba
ci¹gle mieæ na pamiêci, o jak¹ chodzi cywilizacjê.
Systematycznoœæ i œcis³oœæ w tych rozstrz¹saniach jest
obecnie donios³¹ i piln¹ spraw¹ spo³eczn¹, gdy¿
stosunek spo³eczeñstwa a pañstwa sta³ siê jakby
dro¿d¿ami z fermentacji naszego ¿ycia publicznego.
Nie ma w ca³ej Europie ani jednego myœl¹cego
cz³owieka, który by siê nie interesowa³ t¹ kwesti¹. Nie
my dopiero wymyœliliœmy ten problem. Istnieje on od
zarania dziejów, a przedstawia siê nader wielostronnie,
skoro tylko gdziekolwiek spo³ecznoœæ pocznie siê
przemieniaæ w spo³eczeñstwo zró¿niczkowane. Nigdy
w ca³ej historii powszechnej nie by³o takiego
zró¿nicowania i tak wielostronnego, jak za naszych
czasów w krajach cywilizacji ³aciñskiej; tote¿ i
problem ów nigdy nie posiada³ równej donios³oœci.
Sam dalszy byt cywilizacji naszej zawis³ od trafnego
rozwi¹zania problemu; a trafnym mo¿e byæ takie tylko,
które bêdzie zgodne z cywilizacj¹ ³aciñsk¹.
Byt pañstwa wymaga nieustannych zabiegów, a te
mog¹ byæ skutecznymi, wieñczonymi trwa³ym
powodzeniem natenczas tylko, gdy wynikaj¹ z jednej i
tej samej cywilizacji. Trzeba byæ ci¹gle czynnym, by
nie popaœæ w zastój; miêdzy czynami zaœ musi
zachodziæ wspó³miernoœæ, bo inaczej jeden czyn
bêdzie przeszkadzaæ drugiemu i powstanie chaos. Nie
wystarcza sama pochopnoœæ do czynów, które mog¹
byæ wybuchowe, nieobliczalne i szkodliwe. Gdyby
sama „aktywnoœæ” tj., pochopnoœæ, mia³a stanowiæ
wartoœæ ¿yciow¹, w takim razie najwy¿ej wypad³oby
stawiaæ ob³¹kañców przy pewnych chorobach
umys³owych, przy których czyn „leci” za czynem.
Nam chodzi o czyny rozumne, moralne. Z takich