PodróŜowali nocami, Ŝeby uniknąć męczących upałów, jakie dzień przynosił nad pustynię.
UłoŜywszy Shasę w łóŜeczku, w którym usypiał mocnym snem, ukołysany jednostajnym ruchem
wozu, Centaine jechała strzemię w strzemię z Lotharem na przedzie konwoju. Jasne włosy męŜczyzny
lśniły w mętnym świetle księŜyca, a cienie nocy łagodziły ślady cierpienia i cięŜkiego Ŝycia na jego twarzy tak, Ŝe Centaine z trudem odrywała wzrok od ukochanego.
KaŜdego ranka przed świtem rozbijali obóz na pustyni. Jeśli nie udało się znaleźć wodopoju; poili konie i zwierzęta wodą z wiader i kładli się w cieniu brezentowych przykryć wozów, Ŝeby przeczekać najgorętsze godziny dnia.
Późnym popołudniem, kiedy słuŜący byli zajęci zwijaniem obozu do dalszej drogi, Lothar wyruszał
na polowanie. Z początku Centaine towarzyszyła mu w tych krótkich wyprawach, nie chcąc rozstać się z kochankiem nawet na chwilę. Jednak pewnego wieczoru Lothar, zmylony zwodnym półmrokiem,
oddał bardzo słaby strzał i kula z mauzera rozorała brzuch pięknej małej antylopy.
Zwierzę uciekało z zadziwiającą siłą przed końmi, plącząc się we własnych wnętrznościach
zwisających z olbrzymiej rany. Nawet kiedy antylopa w końcu padła wyczerpana na ziemię, podniosła łeb i przyglądała się wystraszonymi wielkimi ślepiami, jak Lothar zsiada z konia i wyjmuje długi nóŜ
myśliwski. Po tym zdarzeniu Centaine wolała zostawać w obozie.
Tego wieczoru była równieŜ sama, gdy z północy nadleciał zimny, przenikający przez ubranie wiatr.
Centaine wdrapała się do wozu, Ŝeby znaleźć dla Shasy jakąś ciepłą kurteczkę.
Wnętrze furgonu było zastawione sprzętem obozowym spakowanym do nocnej jazdy. Torba
podróŜna, w której znajdowały się ubrania przysłane przez Annę, stała z tyłu i Centaine musiała wejść na duŜy drewniany, Ŝółty kufer, Ŝeby jej dosięgnąć. Długa spódnica zaplątała się jej pomiędzy nogami, Centaine straciła równowagę i schwyciła się najbliŜszej podpory, Ŝeby nie upaść.
Jej ręka spoczęła na mosięŜnej rączce składanego biurka Lothara, które było przymocowane do
łóŜka. Kiedy Centaine wyprostowała się na kufrze, wspierając się na biurku, górna szuflada wysunęła się o centymetr.
Zapomniał zamknąć biurko, pomyślała Centaine. Muszę mu o tym powiedzieć. Zamknęła szufladę,
przesunęła się na kolanach po kufrze w stronę tylnej ściany wozu, wyciągnęła torbę z ubraniami i juŜ
miała się wycofać, gdy wzrok jej padł na szufladę. Zatrzymała się w pół drogi i z natęŜeniem
spoglądała na biurko.
Ciekawość była tak silna, Ŝe Centaine czuła, jak swędzą ją ręce. W szufladzie leŜał schowany
dziennik Lothara.
Co za okropny pomysł — zganiła się w myślach, ale jej ręka, jakby z własnej woli, niepewnie
spoczęła na rączce szuflady.
Co on mógł ó mnie napisać? Wolno wysunęła szufladę i wzrok jej spoczął na grubym brulionie
oprawionym w skórę. Czy naprawdę chce to wiedzieć? JuŜ miała zamknąć znowu szufladę, gdy
nieoczekiwanie ciekawość przewaŜyła. Przeczytam tylko to, co napisał o mnie — obiecała sobie w
myślach.
Przysunęła się szybko do brezentowej zasłony i wyjrzała ostroŜnie na zewnątrz. Swart Hendrick
przechodził właśnie obok wozu, prowadząc woły do zaprzęgu.
— Czy pan juŜ wrócił? — zapytała go Centaine.
— Nie, proszę pani, nie słyszeliśmy jeszcze strzałów. Dzisiaj pewnie wróci późno.
— Zawołaj mnie, kiedy zobaczysz, Ŝe nadjeŜdŜa — poleciła mu i wsunęła się z powrotem do środka.
Przykucnęła na podłodze z cięŜkim dziennikiem w ręku i z ulgą stwierdziła, Ŝe w większości pisany jest w afrikaans, z fragmentami po niemiecku. Przekartkowała strony, aŜ znalazła dzień, kiedy Lothar uratował ją przed lwem. Był to najdłuŜszy zapis w całym dzienniku i liczył ponad cztery strony.
Lothar opisał dokładnie atak lwa, jak zestrzelił go z drzewa i jak powrócił z nieprzytomną Centaine do obozu. Wspomniał takŜe o Shasie i Centaine uśmiechnęła się, czytając o swoim synku.
Dzielny chłopak, mniej więcej w tym samym wieku co Manfred, kiedy go widziałem ostatni raz. Polubiłem go od pierwszego wejrzenia.
Z uśmiechem na twarzy Centaine przebiegła wzrokiem stronę, szukając opisu samej siebie i jej
uwagę zwrócił jeden paragraf.
Nie mam Ŝadnych wątpliwości, Ŝe to właśnie ta kobieta, chociaŜ wygląda zupełnie
inaczej niŜ na fotografii i tak, jak została w mojej pamięci. Włosy ma gęste i skłębione
jak u dziewcząt z plemienia Nama, a twarz wychudłą i brązową niczym małpka... —
Centaine aŜ dech zaparło na taką obrazę — ...jednak kiedy otworzyła na chwilę oczy,
były tak wielkie i piękne, Ŝe myślałem, iŜ serce mi pęknie.
Z lekka udobruchana Centaine szybko przewracała strony, nasłuchując cały czas jak złodziej odgłosu kopyt konia Lothara. Jej wzrok zatrzymał się na słowie Boesmanne napisanym równym, gotyckim
pismem. „Buszmen" — poczuła, jak serce drgnęło jej w piersiach, i zaczęła czytać z zainteresowaniem.
Buszmeni kręcili się w nocy wokół obozu. Hendrick odkrył ich ślady przy zagrodzie z
końmi. Ruszyliśmy za nimi wraz z pierwszym światłem dziennym. Trudne polowanie...
Słowo jag zastanowiło Centaine. Polowanie? — nic z tego nie rozumiała. To słowo odnosiło się
wyłącznie do polowania na dzikie zwierzęta. Czytała coraz szybciej. .
Odnaleźliśmy trop dwójki Buszmenów, ale niemal udało im się wymknąć, gdyŜ
wdrapali się na skalną ścianę ze zwinnością pawianów. Nie mogliśmy za nimi podąŜyć
i zgubilibyśmy ich niechybnie, gdyby nie przewaŜyła w nich ciekawość, dokładnie jak u
małp. Jedno z nich zatrzymało się przed samym szczytem skały i wychyliło się, Ŝeby
spojrzeć na nas. Bardzo trudny strzał z takiej odległości i pod takim kątem...
Centaine czuła, jak z twarzy odpływa jej cała krew. Nie mogła uwierzyć w to, co czyta. KaŜde słowo huczało jej w mózgu niczym echo odbijające się od pustych ścian jaskini.
Udało mi się jednak dobrze wycelować i strąciłem jedno z nich. Wtedy byłem
świadkiem wyjątkowo ciekawego zdarzenia. Okazało się, Ŝe nie muszę marnować
kolejnej kuli, gdyŜ drugi Buszmen rzucił się w dół z samego szczytu skały. Z dołu
wyglądało to, jakby świadomie odepchnął się od ściany, ale nie wierzę w to; zwierzęta
nie są zdolne do samobójstwa. Najprawdopodobniej w panice stracił oparcie pod
nogami. Oba ciała spadły w trudno dostępne szczeliny, byłem jednak zdecydowany