Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Powiedzmy... za trzydzieści minut.
- Prawdopodobnie masz rację - odparł Calrissian. - Tamta Bria, którą znałem, była
- Trzydzieści minut - powtórzył jak echo Calrissian. - Będę wszystkie liczył nie-nazwą gwiezdnego statku. Mój przyjaciel Han pożyczył ode mnie skonstruowany przez cierpliwie.
Sorosuub statek klasy Starmite i nazwał go „Bria".
Bria spojrzała na niego z ciepłym uśmiechem, w którym kryło się tyle samo smut-Kobieta zgubiła rytm ale bardzo szybko się opanowała.
ku, ile zadowolenia, po czym odwróciła się i zostawiła Landa stojącego na skraju par-
- Han? - zapytała. - To dziwne. Znałam kiedyś Korelianina o imieniu Han. Czy kietu. Hazardzista przyglądał się, jak kobieta odchodzi... obserwował ją z wyraźną twój przyjaciel jest Korelianinem?
przyjemnością. Kiedy przechodziła przez drzwi, otarła się o stojącego tam Anomida.
Lando kiwnął głową, a potem wykonał na parkiecie kilka piruetów. Kiedy skoń-
Obca istota - wyraźnie znudzona - słuchała muzyki i przyglądała się tańczącym go-czył, powiedział:
ściom. Chwilę potem zresztą i ona odwróciła się i zniknęła na korytarzu.
- Han Solo i ja znamy się od dawna. Chyba nie chcesz powiedzieć, że i ty go Lando uśmiechnął się do siebie. A teraz - bukiet kwiatów i butelka najlepszego znasz, prawda?
wina, jaką można znaleźć na pokładzie tego statku - pomyślał. - Trzydzieści minut...
Kobieta się roześmiała.
może już tylko dwadzieścia dziewięć?
- Owszem - powiedziała. - To musi być ta sama osoba. Ma brązowe włosy, piwne i trochę zielone oczy, jest odrobinę wyższy niż ty i ma bardzo ujmujący, chociaż trochę Spiesząc do swojego apartamentu, Bria powtarzała sobie, że musi się uspokoić.
łobuzerski uśmiech.
Była tak podniecona, że nie mogła się opanować. Już niedługo dowie się, co słychać u
- Coś takiego! - unosząc brwi, zdziwił się Lando. - Naprawdę znasz go nie gorzej Hana! Lando Calrissian najwyraźniej jest dla niego kimś więcej niż przypadkowym niż ja! Ten gość umie zjednywać sobie ludzi, prawda?
znajomym. Bria prawie biegiem dopadła drzwi z numerem sto dwanaście. Oto ktoś, kto Spojrzał na Brie, której twarz pokryła się pąsem. Chwilę później kobieta odwróciła zna go bardzo dobrze - myślała. - Ktoś, kto wreszcie powie mi, gdzie przebywa Han i głowę, jakby chciała skupić całą uwagę na krokach tanecznych. Kiedy znów na niego jak się miewa...
popatrzyła, w jej opanowanym spojrzeniu kryło się lekkie rozbawienie.
Kiedy stanęła przed drzwiami, pomyślała, że może w tej chwili Han jest na księ-
- Stanowi część mojej przeszłości, podobnie jak wielu innych mężczyzn - rzekła. -
życu Nar Shaddaa, dokąd i ona się udaje. Czy możliwe, że zanim upłynie następne Z pewnością i ty masz jakieś tajemnice. Nie mam racji?
czterdzieści osiem standardowych godzin, ujrzy go na własne oczy? Na myśl o tym Lando, który już uświadomić sobie, że poruszył drażliwy temat, z przyjemnością poczuła, że drży... że ogarnia ją jeszcze większe podniecenie. Nie mogła się doczekać.
skorzystał z okazji, by skierować rozmowę na inne tory.
Jak się zachowa, kiedy po prawie dziesięciu latach znów znajdzie się blisko niego?
- Możesz być tego pewna - odparł, także się uśmiechając.
Janko5
Janko5
155
A.C. Crispin
Trylogia Hana Solo – Tom III – Świt rebelii
156
Otwierając drzwi apartamentu, nie zauważyła nawet, że jej dłonie drżą. Tak bar-skawicznie uniósł rękę, odrzucił płaszcz na bok i ruszył do ataku. Miał najwyżej trzy-dzo była zamyślona i pochłonięta wspomnieniami, że nie zwracała uwagi na nic innego.
dzieści dwa lub trzydzieści trzy lata. Ubrany tylko w krótkie spodenki, boso skradał się Nic nie uprzedziło jej o tym, co się wydarzy. W jednej sekundzie otwierała drzwi, a w ku łowcy nagród. Kiedy starsi mężczyźni walczyli i umierali, zapewne spał albo drze-następnej poczuła, że jakaś siła pochwyciła ją i zaczęła przeciągać przez próg, a potem mał w innej sypialni.
cisnęła w kąt salonu z takim impetem, że Bria straciła dech.
Fett natychmiast zrozumiał, że ma do czynienia z groźniejszym przeciwnikiem.
Jej pantofelki poślizgnęły się na wypolerowanej podłodze. Zanim jednak upadła, Ten mężczyzna był doświadczonym wojownikiem... umiał posługiwać się dłońmi i sto-coś ukłuło ją w kark.
pami jak bronią. Włączył wibroostrze, które trzymał w prawej dłoni. Wszystko wska-Miała najwyżej sekundę, aby uświadomić sobie, że ktoś wstrzyknął jej porcję usy-zywało na to, że wiedział, do czego służy. Łowca nagród się uśmiechnął - mimo iż piającego narkotyku. Upadając, zdołała jednak odwrócić głowę. W drzwiach aparta-nadal ukrywał twarz pod dwiema maskami. Lubił stawiać czoło wyzwaniom. Uwielbiał
mentu stała dziwaczna obca istota... chyba jakiś Anomid. Chciała ostrzec przyjaciół, ale walczyć z kimś, kto wiedział, na czym polega prawdziwa walka. Boba Fett miał w wy-z jej gardła wydobył się tylko cichy okrzyk. W następnym ułamku sekundy wszystko rzutni jeszcze jedną strzałkę, ale postanowił jej nie używać. Nie zaszkodzi trochę po-wokół niej zaczęło zacierać się, rozmazywać, blednąc...
ćwiczyć, żeby nabrać jeszcze większej wprawy. Już dawno nie miał okazji mierzyć się Ciemnieć...
z nikim w walce wręcz. Ostatnio nie spotykał godnych siebie przeciwników.
Aż pogrążyło się w nicości i mroku.
Tymczasem przeciwnik przestał się skradać i teraz skakał przed nim jak w tańcu.

Nie odrywając spojrzenia od oczu łowcy, uniósł wibroostrze, jakby gotów wypatroszyć Boba Fett obserwował, jak kobieta traci przytomność i osuwa się na podłogę.