Każdy jest innym i nikt sobą samym.


- Dla humanistów renesansowych celem kulturalno-politycznym stała się odbudowa Rzymu. Przede wszystkim rozpoczęto budowę wielkiej Bazyliki Świętego Piotra nad grobem apostoła. A jeśli chodzi o tę świątynię, zapomnijmy o tym, co nazywa się umiarem czy opanowaniem. W największy projekt budowlany świata zaangażowano wielu wybitnych przedstawicieli renesansu. Prace rozpoczęły się w roku 1506 i trwały przez sto dwadzieścia lat, a upłynąć musiało jeszcze lat pięćdziesiąt, zanim gotowy był cały Plac Świętego Piotra.
- To musi być ogromny kościół.
- Ma ponad 200 metrów długości, 130 metrów wysokości i powierzchnię ponad 16000 metrów kwadratowych. Ale dosyć o tym, na co porywali się ludzie renesansu. Wielkie znaczenie miał fakt, że renesans przyniósł nowe spojrzenie na przyrodę. Człowiek poczuł się na Ziemi jak ryba w wodzie. Życie doczesne przestało być tylko przygotowaniem do życia w niebie, a to pociągnęło za sobą całkiem nowy stosunek do świata fizycznego. Przyrodę traktowano jako coś pozytywnego. Wielu uważało również, że Bóg jest obecny w dziele stworzenia. Jest przecież nieskończony, a to znaczy, że jest wszędzie. Taki pogląd nazywany jest panteizmem. Filozofia średniowieczna często podkreślała, że pomiędzy Bogiem a dziełem stworzenia istnieje nieprzebyta przepaść. Teraz mówiło się, że natura jest boska, że jest „rozwinięciem” Boga. Tego rodzaju nowoczesne poglądy nie zawsze były łaskawie przyjmowane przez Kościół. Tragicznym tego wyrazem był los GIORDANA BRUNA. Twierdził on nie tylko, że Bóg jest obecny w przyrodzie, lecz uważał także, że wszechświat jest nieskończony. Poniósł za to wielce surową karę. - Jaką?
- Został spalony na stosie, na Rynku Kwietnym w Rzymie w roku 1600...
- To wstrętne... i głupie. I to nazywasz humanizmem?
- Nie, nie. To Bruno był humanistą, a nie jego oprawcy. Ale w renesansie kwitł także „antyhumanizm”. Mam tu na myśli autorytarną władzę Kościoła i państwa. W renesansie odbywały się procesy czarownic, płonęły stosy, na których palono heretyków, kwitła magia i przesądy, toczono krwawe wojny religijne, no i dokonał się brutalny podbój Ameryki. Ale humanizm zawsze miał mroczne tło. Żadne epoka nie jest dobra ani zła. Dobro i zło są jak dwie nitki wątku, którym tkane są całe dzieje ludzkości. Bardzo często splatają się ze sobą. Dotyczy to także kolejnego hasła - nowej metody naukowej, którą także przyniósł renesans.
- Czy w tym czasie wybudowano pierwsze fabryki?
- Nie, nie tak od razu. Ale podstawą całego rozwoju techniki, który nastąpił w późniejszych epokach, była nowa metoda naukowa. Myślę tu o całkiem odmiennym spojrzeniu na naukę. Techniczne owoce nowej metody pojawiły się dopiero z czasem.
- Na czym polegała ta nowa metoda?
- Przede wszystkim na badaniu przyrody własnymi zmysłami. Już w XIV wieku rozlegały się ostrzeżenia przed ślepą wiarą w dawne autorytety, takie jak kościelne dogmaty i filozofia przyrody Arystotelesa. Ostrzegano także przed przyjmowaniem za pewnik, że każdy problem da się rozwiązać jedynie dzięki samym przemyśleniom. Przez całe średniowiecze dominowała właśnie przesadna wiara w znaczenie rozumu. Teraz zaczęto twierdzić, że każde badanie przyrody musi opierać się na obserwacji, doświadczeniu i eksperymencie. Nazywamy to metodą empiryczną.
- A to znaczy?
- To znaczy, że wiedzę o świecie buduje się na własnych doświadczeniach, a nie zakurzonych zwojach pergaminu lub myślach powstałych w mózgu. W starożytności również stosowano metodę empiryczną, wiele istotnych obserwacji przyrody zebrał przede wszystkim Arystoteles. Jednakże systematyczne eksperymenty były czymś całkiem nowym.
- Ale przecież oni nie mieli takich aparatów jak dzisiaj?
- Nie, nie mieli oczywiście maszyn liczących ani elektronicznych wag. Ale mieli matematykę i zwykłe wagi. Podkreślano teraz, jak ważne jest wyrażanie obserwacji naukowych w dokładnym, matematycznym języku. „Zmierz to, co się da zmierzyć, i spraw, by to, czego się nie da zmierzyć, dało się zmierzyć” - powiedział GALILEO GALILEI (Galileusz), jeden z najwybitniejszych uczonych XVII wieku. Powiedział także, że „księgę natury napisano językiem matematyki”.
- I dzięki tym wszystkim eksperymentom i pomiarom droga do nowych wynalazków stanęła otworem?
- Pierwszą fazą była nowa metoda naukowa. Otworzyła ona drogę rewolucji technicznej, dzięki której pojawiły się wszystkie wynalazki. Można powiedzieć, że ludzie zaczęli przekraczać ograniczenia, jakie stawiała przyroda. Człowiek przestał być jedynie jej częścią. Przyszedł czas, by zacząć ją wykorzystywać. „Wiedza to potęga” - powiedział angielski filozof FRANCIS BACON. Podkreślił więc praktyczne korzyści płynące z wiedzy, a to było coś zupełnie nowego. Człowiek zaczął ingerować w naturę i ujarzmiać ją.
- Ale nie tylko w pozytywnym znaczeniu?
- Nie, ale mówiliśmy już o tym, że nici dobra i zła stale przeplatają się we wszystkim, co robi człowiek. Przełom techniczny, który rozpoczął się w renesansie, doprowadził do powstania maszyn włókienniczych i bezrobocia, do nowych praktycznych urządzeń, takich jak pralki i lodówki, ale i do zanieczyszczenia i zaśmiecenia środowiska. W obliczu wielkich zagrożeń ekologicznych, jakie obserwujemy dzisiaj, wiele osób uważa rewolucję techniczną za niebezpieczne zboczenie z drogi wyznaczonej przez naturę. Wskazuje się na to, że ludzie uruchomili proces, którego sami nie potrafią już kontrolować. Optymiści natomiast uważają, że nadal przeżywamy dzieciństwo techniki. Cywilizacja techniczna cierpi na choroby wieku dziecięcego, ale z czasem ludzie nauczą się panować nad naturą, nie zagrażając przy tym jej życiu.
- A co ty sam o tym myślisz?
- Że być może rację mają obie strony. W niektórych dziedzinach ludzie powinni przestać ingerować w przyrodę, w innych możemy to robić z powodzeniem. Pewne jest w każdym razie, że nie ma powrotu do średniowiecza. Od czasów renesansu człowiek nie jest tylko częścią dzieła stworzenia. Sam zaczął ingerować w przyrodę i formować ją według własnych wyobrażeń. Mówi nam to także co nieco o tym, jak zadziwiającą istotą jest człowiek.