- Tak - powiedziała Maga i znowu aż ich skręciło, Oliveira złożył się wpół, trzymając się za brzuch, a Maga zobaczyła jego twarz tuż koło własnej, oczy, które patrzyły na nią, błyszczące od łez. Zaczęli całować się „do góry nogami”, ona ku górze, a on z włosami opadającymi jak frędzle, całowali się przygryzając trochę usta, które się nie poznawały, całowali odmienne usta, szukając się rękami w diabelskim skręcie wiszących włosów; mate wylała się na brzeg stołu i skapywała prosto na spódniczkę Magi.
- Opowiedz mi, jak to robi Osip - mruczał Oliveira przyciskając jej usta do swoich. - Prędko, bo mi krew uderza do głowy, dłużej tak nie mogę, to nie do wytrzymania.
- Bardzo dobrze - powiedziała przygryzając mu wargę - dużo lepiej od ciebie i o wiele częściej...
- Ale wydęga ci murtę? Tylko mi nie kłam. Naprawdę ci ją wydęga?
- Jeszcze jak! Na wszystkie strony. Czasami aż za długo. Nie masz pojęcia, co za cudowne uczucie.
- A kładzie ci plinki między argusty?
- Bez przerwy. A potem sobie wzajemnie tropikamy marcyny, aż on krzyczy, że ma dosyć, ja też już nie mogę dłużej, musimy się spieszyć, rozumiesz. Chociaż ty tego nigdy nie zrozumiesz, masz o wiele za mało gunfii.
- Ani ja, ani nikt inny - zgniewał się Oliveira prostując się. - Nie do picia jest ta mate. Idę się trochę przejść.
- Nie chcesz, żebym jeszcze porozmawiała o Osipie po gliglińsku?
- Nudzi mnie gligliński. W dodatku nie masz fantazji. Stale powtarzasz to samo. Gunfia, także mi nowość. I nie mówi się „rozmawiać o”.
- To ja wymyśliłam gligliński - obraziła się Maga. - Ty powiesz byle co i cały się puszysz, ale to wcale nie jest prawdziwy gligliński.
- Wracając do Osipa...
- Nie bądź głupi, Horacio, mówię ci, że z nim nie spałam. Chcesz, żebym ci złożyła wielką przysięgę Siuksów?
- No, ostatecznie może i tak ci uwierzę.
- Nie mówiąc o tym - powiedziała Maga - że w końcu pewnie się z nim położę, i ty jeden będziesz temu winny.
- Rzeczywiście podoba ci się ten facet?
- Skąd! Ale przecież trzeba zapłacić aptekę. Od ciebie nie chcę ani grosza, a nie mogę brać od niego forsy, a potem wystawić do wiatru...
- Wiem, już wiem. Twoje dobre serce. Żołnierzyka w parku także nie mogłaś zostawić, skoro płakał.
- Nie mogłam. Sam widzisz, jacy jesteśmy różni.
- Rzeczywiście. Litość nie jest moją najmocniejszą stroną. Ale i ja mógłbym płakać przy jakiejś okazji, a wtedy ty...
- Trudno mi wyobrazić sobie ciebie płaczącego - powiedziała Maga. - Dla ciebie byłoby to trwonieniem...
- Kiedyś płakałem.
- Tylko ze złości. Nie umiesz płakać, Horacio, to jest jedna z tych rzeczy, których nie umiesz.
Oliveira przyciągnął Magę i posadził sobie na kolanach. Pomyślał, że jej zapach, zapach jej karku, zasmuca go. Ten sam zapach, co przedtem... „Szukać poprzez... - pomyślał niejasno - tak, to jedna z tych rzeczy, których nie umiem, ani tego, ani płakać, ani litować się nad sobą”.
- Nigdyśmy się nie kochali - powiedział całując ją we włosy.
- Za mnie nie mów - powiedziała Maga zamykając oczy. - Co ty wiesz o tym, czy ja cię kocham, czy nie. Nawet o tym nie masz pojęcia.
- Uważasz, że jestem aż tak ślepy?
- Przeciwnie. Dobrze by ci zrobiło, żebyś choć trochę oślepł.
- Aha, dotyk, który ma zastąpić definicję, instynkt idący dalej niż inteligencja. Magiczna droga, ciemna noc duszy.
- Dobrze by ci zrobiło - upierała się Maga, jak zawsze, kiedy czegoś nie rozumiała i chciała to ukryć.
- Słuchaj, tyle, ile wiem, wystarcza, żeby uznać, że należy, by każde poszło swoją drogą. Zdaje mi się, że powinienem pobyć trochę sam, Luisa. Rzeczywiście nie wiem jeszcze, co ze sobą zrobię. A tobie i Rocamadourowi, który notabene chyba się budzi, robię tylko krzywdę, źle was traktując. Nie chcę, żeby to dłużej trwało.
- Nie masz się co martwić ani o mnie, ani o Rocamadoura.
- Nie martwię się, ale wszyscy troje kitłasimy się tu na kupie, to nie jest ani wygodne, ani estetyczne. Może nie jestem dość ślepy, kochanie, ale mam wystarczająco dobre oczy, aby widzieć, że znakomicie się urządzisz beze mnie. Jakkolwiek mówienie o tym rani moją dumę, muszę przyznać, że jak dotąd, żadna z moich przyjaciółek nie popełniła samobójstwa.
- Tak, Horacio.
- Czyli że jeżeli uda mi się znaleźć dostateczny zasób heroizmu, ażeby porzucić cię jeszcze dziś wieczorem albo jutro rano, tutaj nie zmieni się nic.
- Nic - powiedziała Maga.
- Z powrotem poślesz małego do madame Irčne, wrócisz do Paryża i będziesz żyła tak jak dotąd.