Wiêc towarzystwo, uwiadomione od namiestnika, ka¿dy pod³ug odleg³oœci swojej zabiera³ siê ku chor¹gwi, jedni przybywaj¹c na samo miejsce stacji, drudzy ³¹cz¹c siê z ni¹ w marszu, trzeci dopiero tam, dok¹d chor¹giew by³a œci¹gniona.
Dniem przed ruszeniem chor¹gwi poprzedza³ jeden towarzysz z m³odszego koñca z dwiema szeregowymi i kilk¹ luŸnymi wszystkie stacje, które chor¹giew przechodziæ mia³a, dla obmyœlenia kwater i przysposobienia wczeœnego fura¿ów i prowiantów, co siê wojskowym trybem nazywa³o szachownic¹, podobieñstwem wziêtym od tablicy, na której graj¹ w szachy lub warcaby; przystosowanym do rozmaitego koloru sukien, które siê na tej garstce ludzi znajdowa³.
Po wyprawionej szachownicy nazajutrz rusza³a siê chor¹giew tym porz¹dkiem uszykowana: najprzód jacha³o dwóch trêbaczów, potrêbuj¹c têdy owêdy marsz; za trêbaczami nastêpowa³ dobosz, bij¹cy pa³kami w dwa kot³y miedziane, z obu stron konia gna przedniej kuli u kulbaki zawieszone; w odleg³oœci kilku kroków sadzi³ siê na dziarskim koniu namiestnik, maj¹c go³y pa³asz w rêku, w pó³ cz³eka trzymany; za namiestnikiem maszerowa³o towarzystwo parami, trzymaj¹ce pa³asze na ramionach; któremu brak³o pary, jecha³ trzeci miêdzy dwiema w ostatnim rzêdzie. Za towarzystwem sz³a chor¹giew, piastowana od starszego z regestru towarzysza, za chor¹gwi¹ maszerowali szeregowi, trzymaj¹cy przed sob¹ karabiny kolb¹ o kulbakê oparte, na ukoœ na g³owie koñskiej pochylone. Za szeregowymi sz³y konie powodne, za koñmi wierszchowymi ci¹gnê³y siê karety, kolaski i wozy taborowe. Kiedy chor¹giew sz³a bez prezentowania broni, to pan namiestnik trzyma³ nadziak, czyli obuch, w rêku. Towarzystwo i szeregowi mieli rêce pró¿ne, karabiny zaœ u szeregowych wisia³y w tokach przy kulbace, rurami w ty³ obrócone, po prawym boku.
Wyprowadziwszy chor¹giew w pole o jedno lub drugie staje, namiestnik i towarzystwo przesiadali siê do kolasek i karabonów; jeden tylko m³odszy z regestru zostawa³ na koniu do prowadzenia chor¹gwi. Tym sposobem pochód by³ ci¹gniony a¿ do miejsca, chyba je¿eli przysz³o chor¹gwi przechodziæ przez jakie miasto, w którym sta³a jaka komenda cudzoziemskiego autoramentu lub polskiego, to znowu towarzystwo wsiada³o na koñ i czyni³o paradê broni, co siê po wojskowemu nazywa³o: maszerowaæ ostro. Nale¿y i to przydaæ do wiadomoœci Czytelnika, i¿ chor¹giew przy dobytej broni bywa³a rozwiniêta, a kiedy maszerowano bez broni, to w pokrowcu, aby siê nie szarza³a.