niezmiernie ważny dla powodzenia całego przedsięwzięcia... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.


- Ze względów bezpieczeństwa nie możemy dopuścić do
nagromadzenia oparów cyjanku i eteru - zaczął upijając z lubością
Å‚yk gorÄ…cej kawy.
- To oczywiste - odrzekła niecierpliwie Nichole. - Podsta-
wowe zasady bezpieczeństwa i higieny pracy w laboratorium.
Wszystko to rozumiem, ale dlaczego nie możemy po prostu
wyprowadzić przewodów wentylacyjnych poza dom, zamiast skraplać
opary w pobliżu miejsca, gdzie zachodzą krytyczne reakcje
chemiczne? - spytała rozsądnie. - Te kondensatory musiały
strasznie dużo kosztować.
- Tylko mi nie mów, że zaczęłaś troszczyć się o pieniądze
Pilgrima - rzucił wesoło Isaac.
Nichole pokręciła ze znużeniem głową.
- Ani myślę. Tylko że to po prostu nie ma sensu. Po co
wydawać pieniądze na drogie skraplacze, skoro instalowanie tych
urządzeń w pobliżu głównej aparatury zwiększa niebezpieczeństwo
eksplozji? Ryzyko wycieku cyjankali przy tym systemie
wentylacyjnym jest minimalne. Instalację elektryczną uziemiłeś,
więc prawdopodobieństwo wybuchu oparów eteru też jest nikłe. No,
chyba że ichniejszy chemik będzie na tyle głupi, żeby tu palić. W
tym wypadku... - Wzruszyła ramionami, rozglądając się po
ścianach.
- Wciąż myślisz jak zawodowa chemiczka - skonstatował Isaac.
- Zapominasz o pewnym niezwykle ważnym czynniku: w tajnym
laboratorium kamuflaż jest równie ważny jak środki
bezpieczeństwa, a jeśli nasze przypuszczenia są trafne, może
nawet ważniejszy. Tak czy inaczej, Pilgrim nie może sobie
pozwolić na zdekonspirowanie tej fabryczki. A dobrze wiesz, że w
okolicy jakiegokolwiek laboratorium można bardzo łatwo wykryć
nawet śladowe ilości eteru czy cyjanku.
- A więc zbudowaliśmy zamknięty system wentylacyjny, dzięki
któremu jakiś studenciak spali sobie płuca albo nafaszeruje się
cyjankiem, tak?
- Ale to nie my narażamy go na to niebezpieczeństwo -
przypomniał jej łagodnie Isaac. - Zgodziliśmy się zbudować dla
Pilgrima system funkcjonujący według narzuconych przez niego
instrukcji. Teraz możemy mieć tylko nadzieję, że pracujący tu
chemik będzie często sprawdzał szczelność aparatury...
- I wiedział, że jeśli zapali tu papierosa, to natychmiast
wyleci w powietrze - dokończyła Nichole.
- To też - zgodził się profesor. - Lecz bez względu na
środki bezpieczeństwa, nie możemy brać na siebie winy za
 
 
 
 
 
 
nierozważne postępowanie innych.
- Ale przecież...
- Podobnie z naszymi analogami - rzekł Isaac z naciskiem.
- Ludzie będą brali narkotyki bez względu na to, kto je
wytwarza, a ci, co je wytwarzają i rozprowadzają, będą z tego
czerpali olbrzymie korzyści materialne. Tak się przypadkiem
złożyło, że tobie i mnie dano wyjątkową szansę zbadania i
wypróbowania grupy analogów, które mogą w sposób radykalny
zmienić koncepcje współczesnej chemii neurologicznej.
- Zmienić ją kosztem... - zaczęła Nichole, zdecydowana
odgrywać rolę advocatus diaboli do chwili, aż wyzbędzie się
dręczących ją wątpliwości.
- Kosztem kilku osobników, którzy tak czy inaczej zrujno-
waliby sobie organizm, szprycując się heroiną lub P$C$P w głupi
sposób marnując sobie życie - dokończył za nią Isaac.
- To prawda.
- Wiem, że to prawda - stwierdził z naciskiem profesor. - Z
etycznego punktu widzenia koncepcja wykorzystywania żywych
obiektów doświadczalnych, łącznie z homo sapiens, jest sprawą
dyskusyjną, lecz bądźmy szczerzy. W jakiej fazie byłby teraz
postęp naukowy, gdyby badacze nie nalegali na eksperymenty z
żywymi organizmami?
- Wiem, ale...
- Nichole, możemy przeprowadzić setki symulacji
komputerowych. Możemy szacować, oceniać i teoretyzować, ale do-
póki nie przetestujemy analogów na ludziach, nie będziemy
wiedzieli, jak naprawdę działają. Przy obowiązujących przepisach
i rozporządzeniach minęłyby lata, może nawet dziesiątki lat,
zanim moglibyśmy skutecznie wypróbować choćby jeden analog. A
biorąc pod uwagę wielką różnorodność ich struktur... - Profesor
pokręcił ze smutkiem głową i ciężko westchnął. - Za naszego życia
nie zdołalibyśmy rozwikłać nawet drobnej części zagadnienia.
Przynajmniej nie w sposób legalny.
Pogrążona w zadumie Nichole milczała. Bardziej niż czego-
kolwiek na świecie pragnęła, żeby wszystko było jak przedtem, jak

Tematy