Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Zna się na
komputerach, elektronice, ładunkach wybuchowych...
- I historii - dokończyłem za nią kąśliwie. - Nie zapominaj, że znajomość dziedzin,
które wymieniłaś nie przesłania mu głównego celu kradzieży. Żeby cokolwiek ukraść, trzeba
wiedzieć co.
Nie przekonałem jej chyba.
- Komputer to nie wszystko - nadawałem, aby ją dobić. - Owszem, przydaje się jako
maszyna do liczenia, do obróbki danych, ale przecież nad nim czuwa człowiek, który wydaje
mu polecenia. Komputer podaje wynik, człowiek go interpretuje.
- Niedługo nie będzie pan używał tych swoich mądrych ksiąg, bo wszystko zastąpi
komputer. Wszystko. Nasze dane, wszystkie mądrości świata...
- To nie zmienia postaci rzeczy, że Homer napisał swoją “Iliadę” bez użycia
komputera, a Charlie Chaplin (w odróżnieniu od Stevena Spielberga) kręcił filmy zwykłą
kamerą, którą dzisiaj możesz obejrzeć w muzeum. Być może zmieni się sposób zapisu myśli
ludzkiej, ale twierdzenie Pitagorasa będzie takie samo. A i ziemia nie przestanie krążyć wokół
słońca. Chociaż osobiście uważam, że nic nie zastąpi książki i nawet za sto lat będą istnieć
drukarnie. Skoro książka przetrwała stulecia i nie zdołała jej zniszczyć ani woda, ani ogień
wojen i klęsk żywiołowych, to przetrwa i twoją komputeryzację. Patrzeć tylko, jak Ziemię
nawiedzi jakieś silne promieniowanie i cała informacja zapisana na dyskach i dyskietkach
ulegnie wymazaniu. A jeśli nie, to zawsze znajdzie się jakiś szaleniec próbujący za pomocą
specjalnego wirusa zniszczyć cyberprzestrzeń.
Dziewuch machnęła ręka na moje gadanie, ale obserwując ją kątem oka odniosłem
wrażenie, że zastanawiała się nad moimi słowami. A to można było nazwać postępem.
- W liceum nudziły mnie szkolne lektury, historia i muzea - wyznała nagle. - Jak
przyglądam się waszej pracy w departamencie, to odnoszę wrażenie, że nie do końca miałam
rację osądzając was jako nudziarzy.
- Wierz mi, historia jest naprawdę interesująca, trzeba tylko właściwego podejścia.
Może być nawet bardziej pasjonująca niż niejeden film sensacyjny, bo historia to jeden wielki
kryminał. Weźmy takie starodruki. Czy wiesz, że równie stare jak dokumenty są ich
fałszerstwa? W średniowieczu, szczególnie w XIII i XIV wieku, w podrabianiu dokumentów
celowały klasztory, bo miały przecież najsprawniejsze scriptoria. Na Zachodzie notorycznie i
świadomie dokonywano fałszerstw w klasztorach w Saint Denis pod Paryżem, Mans, w
Pasawie i Trewirze w Niemczech, a w Polsce w klasztorach cystersów w Lądzie i w Trzebnicy
oraz benedyktynów w Tyńcu. Czy to nie jest wspaniały temat na zapierający w piersiach film?
Fałszerstwo to chyba interesujący wątek dla młodzieży?
- Teraz też się fałszuje, od paszportów do obuwia.
- Właśnie. Ale kiedyś możliwości fałszowania nie były tak zmyślne jak dzisiaj. Ot, coś
tam wydrapano i wpisano nową treść albo doczepiono pieczęć od innego dokumentu. Ale i też
niektóre dokumenty były od pierwszej do ostatniej literki fałszywe. Oczywiście, cel
podrabiania dokumentów był i jest zawsze taki sam. Zysk. Tak było z głośnymi fałszerstwami
zakonu krzyżackiego o rzekomym prawie własności do ziem zdobytych na pogańskich
Prusach. Równie pasjonującym tematem są na przykład katastrofy w bibliotekach!
- Tak? - dziewczyna nieznacznie ziewnęła.
- Takie pożary były i są nadal najgroźniejszym zagrożeniem dla zbiorów.
Najgłośniejszy pożar w starożytności miał miejsce w 48-47 roku przed naszą erą w Bibliotece
Aleksandryjskiej, gdzie spłonęło 700 tysięcy zwojów. Nie tak dawno, bo w 1988 roku w
Bibliotece Akademii Nauk w Petersburgu ogień strawił 400 tysięcy woluminów. Co za
przejmujący byłby to film katastroficzny, w którym zamiast płonącego wieżowca - bohaterom
przyszło by ratować biblioteczne zbiory! Zamiast ognia czynnikiem wywołującym katastrofę
mógłby taki filmowiec uczynić wodę. W listopadzie 1966 roku powódź nawiedziła Florencję.

Tematy