– Zgadza się, ma’am. – Oversteegen uśmiechnął się lekko. – Stąd moja pewność, że jest fizycznie osiągalna i może zostać przydzielona na mój okręt.
– Rozumiem... – mruknęła Draskovic, zdając sobie sprawę, że jest manipulowana. – Jak sądzę, ma pan świadomość, że przywrócenie do aktywnej służby oficera wywiadu floty bez zgody admirała Jurgensena, biorąc pod uwagę, czemu oficer ten zawdzięcza znalezienie się na połowie pensji, to coś więcej niż niespotykane. Znacznie więcej.
– Tak byłoby, ma’am, w normalnych warunkach – zgodził się Oversteegen, przyjmując do wiadomości, że w opinii Draskovic Jurgensen takiej zgody nie wyrazi. – W tym jednak wypadku okoliczności są specyficzne, gdyż porucznik Gohr nie jest formalnie oficerem wywiadu. Pozostaje oficerem taktycznym o drugiej specjalności psychologa bojowego. Przydzielono ją do London Point, by wraz z Marines opracowała sposoby nieulegania rozmaitym technikom przesłuchań, jak na przykład torturom. Admirał Givens oddelegowała ją do pracy w wywiadzie po zapoznaniu się z meldunkami dotyczącymi tego właśnie projektu.
– Co nie zmienia faktu, że była przydzielona do wywiadu, gdy wybuchło całe to zamieszanie.
– Niedokładnie to miałem na myśli, ma’am. Chodzi mi o to, że porucznik Gohr może zostać przydzielona na mój okręt oficjalnie jako pomocnik oficera taktycznego, a nie jako oficer wywiadu. Mojemu obecnemu pomocnikowi oficera taktycznego należy się awans, dlatego też chciałem prosić o zwolnienie go z obowiązków na HMS Gauntlet i przeniesienie na stanowisko odpowiadające jego nowej randze. I przydzielenie mi na jego miejsce porucznik Gohr.
– Rozumiem – powtórzyła, sama nie wiedząc, który to już raz, Draskovic, przyglądając mu się i równocześnie zastanawiając nad tym, co usłyszała.
Istniała możliwość, że Oversteegen uważał, że jest tak głupia, iż nie zda sobie sprawy, w jakie kłopoty się wpakuje, spełniając jego prośbę, ale było to mało prawdopodobne – był na to zbyt dobrym taktykiem.
Już miała odmówić, gdy doszła do wniosku, że nie byłaby to najrozsądniejsza decyzja. Wiedziała, że Jurgensen się wścieknie i uzna to za afront. Był zbyt doświadczonym biurokratą, by wystąpić przeciwko niej otwarcie, więc znajdzie inny sposób, by wyrównać rachunki, ale nie miała nic przeciwko temu, by spróbował. Nigdy go nie lubiła. A Oversteegen był obecnie ulubieńcem całej Royal Manticoran Navy. Nie wspominając o pokrewieństwie z premierem.
Poza tym skoro Gauntlet miał wkrótce odlecieć do Erewhon, Jurgensen mógł się w ogóle nie dowiedzieć o tym, jaki numer mu wycięła. Było to całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę, jaką był fajtłapą...
– Dobrze, kapitanie Oversteegen – odezwała się w końcu. – Zobaczę, co się da zrobić.
– Dziękuję, ma’am – odparł Oversteegen.
I uśmiechnął się.
Rozdział IV
W tym przyodziewku czuję się idiotycznie – burknął W. E. B. Havel prowadzony przez Cathy Montaigne szerokim korytarzem jej posiadłości ku jeszcze szerszym schodom prowadzącym na parter.
– Przestań dramatyzować – prychnęła Cathy. – Wyglądałbyś idiotycznie, gdybym pozwoliła ci przebrać się za Mahatmę Gandhiego.
– Co ci się nie podoba w ozdobnej przepasce biodrowej?
– To, że on był parzęga, a ty masz bandzioch!
Du Havel spojrzał na swój całkiem spory brzuch, a raczej na opinający go strój, i skrzywił się boleśnie. Strój był w zasadzie czerwonej barwy, ale z pomarańczowymi i czarnymi wstawkami, a całości dopełniał szeroki pas w barwie błękitu, od ramienia do pasa biegła zaś szarfa biało-złota, a spodnie miały lampasy w tych samych barwach. Spodnie poza tym były granatowe. A buty złote i zakończone ostrymi, wywiniętymi ku górze noskami ozdobionymi błękitnymi pomponikami.
– Czuję się jak błazen – oznajmił. – Albo jak piłka plażowa! Przypadkiem nie robisz sobie ze mnie jaj?
– Zaczynasz być paranoikiem, wiesz?
– Dobrze, że jesteś równie miła jak na Ziemi. To pocieszające... jak sądzę.
Dotarli już prawie do schodów z lewej strony zwieńczonych balustradą, przez którą widać było znajdującą się w dole olbrzymią salę zapakowaną ludźmi.
Havel wyraźnie zwolnił kroku. Cathy złapała go pod ramię i pociągnęła za sobą energicznie.
– Spokojnie! Neokomedia to w tym roku krzyk mody. A strój uszył ci specjalnie na tę okazję drugi z najlepszych krawców w tym mieście.
Nie mając wyjścia, Du Havel ruszył powoli w dół schodów, nadal trzymany pod ramię przez Cathy zachowującą się, jakby eskortowała monarchę na wycieczce.
– Dlaczego wynająłeś drugiego, a nie najlepszego? – spytał zaintrygowany.
Cathy uśmiechnęła się, co nie zdarzało jej się często przy takich formalnych okazjach, i odszepnęła, starając się nie psuć uśmiechu: