Travelerzy pozostawiali swoje
ciała w Czwartym Wymiarze, mogli więc bez trudu ignorować tę pułapkę, ale zwykłemu
człowiekowi, który by przełknął tutaj choćby okruch chleba, groziło, że pozostanie uwięziony
w piekielnym świecie na zawsze. Maya czuła się jak jeden z tych ogni, które płonęły w
ruinach - jasnych i silnych, ale powoli konsumujących siebie. Większość luster tego miasta
została rozbita, lecz niedawno ujrzała swoje odbicie w ułomku witryny w pobliżu muzeum.
Włosy miała skłębione, a oczy martwe.
Jednakże to nie wygląd ją martwił, tylko pogarszający się stan pamięci. Czasami odnosiła
wrażenie, że uleciały z niej spore fragmenty życia. Dlatego tak pieczołowicie strzegła tych
obrazów, które jej pozostały. Dawno, dawno temu spędziła wolny zimowy dzień w New
Forest, obserwując stada dzikich koni mknących przez ośnieżone pastwiska. Wciąż miała
przed oczami krępe nogi i zmierzwione grzywy, kopyta wyrzucające w powietrze śnieg i
kłęby białej pary buchające z nozdrzy.
Mogła przypomnieć sobie urywki zdarzeń, w których brali udział jej ojciec, matka,
Linden, Mother Blessing i pozostali Arlekini, ale jedyny głos, który wciąż słyszała, należał do
Gabriela. I tylko jego twarz umiałaby rozpoznać. Miłość do niego uchroniła na razie te
wspomnienia, lecz przywołanie ich przychodziło jej z coraz większym trudem. Czy Gabriel
także zblaknie jak pozostawione na słońcu zdjęcia, na których kolory płowieją, a kształty
stają się coraz mniej wyraźne? Jeśli utraci i to wspomnienie, niczym nie będzie się różnić od
tych, którzy trwają na tej wyspie. Będzie żywym ciałem o martwej duszy.
Otworzyła oczy, gdy usłyszała ciche skrobanie dobiegające z korytarza. Miała tylko kilka
sekund na dobycie miecza, zanim drzwi uderzyły o krawędź blokującego je biurka. Chwyciła
torbę, przełożyła pasek przez lewe ramię i stanęła, nasłuchując. Intruz zapukał w drzwi.
- Jest pani tam? - zapytał. - To ja, Pickering. Pan Pickering. Przyjaciel Gabriela.
- Na tej wyspie nie ma przyjaciół.
- Poważnie mówię - ciągnął mężczyzna. - Przysięgam, że to prawda. Pomogłem
Gabrielowi, gdy przybył tutaj po raz pierwszy, a potem schwytały nas wilki. Proszę otworzyć
drzwi. Szukałem pani wszędzie.
Mgliście pamiętała człowieka w łachmanach. Przykuto go łańcuchami do rury w szkole,
która służyła wilkom za kwaterę główną. W czasie samotnej wędrówki przez miasto Maya
trafiła na kilku ludzi karaluchów, którzy kryli się w norach pod podłogami albo w dziurach
wyżłobionych w ścianach. Zawsze wyglądali na wylęknionych i mówili bardzo szybko, jakby
nieustający potok słów miał być dowodem dla niej, że wciąż żyją. Karaluchy były
intelektualistami Piekła - zawsze miały wielkie plany i udzielały sążnistych odpowiedzi.
Maya schowała miecz do skórzanej pochwy, podeszła do drzwi i odciągnęła biurko na
kilka cali. Pickering musiał dosłyszeć pisk drewnianych nóg po parkiecie, ponieważ
natychmiast nacisnął klamkę. Tym razem drzwi otworzyły się na tyle szeroko, że mógł
wetknąć do środka głowę.
- Jestem pan Pickering, do usług. Byłem krawcem, zanim zaczęły się problemy. Szyłem
najpiękniejsze kreacje dla dam. - Zaczerpnął głęboko tchu. - A z kim mam przyjemność?
- Maya.
- Maya... - Delektował się tym słowem. - Cóż za piękne imię.
Pickering posiadł zdolność przeciskania się przez otwory na tyle szerokie, by pomieścić
jego głowę, zupełnie jak fretki. Zanim Maya zdążyła zareagować, już stał obok niej w
sekretariacie. Był chudym, roztrzęsionym mężczyzną o długich włosach i zmierzwionej
potężnej brodzie. U szyi wisiał mu pasek zielonego jedwabiu przywodzący na myśl pętlę
szubieniczną, ale wzrok Mai przyciągnęło coś jeszcze - jego muszka.
- Jak udało ci się mnie znaleźć?
- Znam wszystkie kryjówki na tej wyspie. Byłem tu kiedyś i zauważyłem odciski stóp na
schodach.
- Powiedziałeś o nich komuś?
- Kusiło mnie, żeby to zrobić. Każdego by kusiło... - Pickering obnażył pożółkłe zęby. -
Nowy komisarz patroli oferuje sto porcji jedzenia temu, kto paniÄ… zabije.
- Jeśli naprawdę chce mojej śmierci, powinien podwoić nagrodę.
- Większość wilków boi się pani. Niektórzy powiadają nawet, że jest pani duchem albo
demonem. Nie można pani zabić, ponieważ już pani nie żyje.
Maya usiadła ponownie na fotelu.