Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Strasznie mi przykro z po­wodu waszych dzieci...
- Nie przejmuj się tak, kolego. - Han cofnął się krok i uniósł rękę, jakby nie chciał dopuścić, aby uściskał go były funkcjonariusz CorSecu, który jeszcze dwadzieścia kilka lat wcześniej tropiłby go i przesłuchiwał zamiast okazywać mu współczucie. - Jest coś, o czym oboje nie wiecie - dodał, zerkając na mistrza Jedi.
Corran zamarł. W jego oczach malowały się niedowierzanie i uraza. Luke zachichotał.
- Corranie, miałem ważny powód, kiedy postanowiłem zebrać wszystkich Jedi - powiedział. Popatrzył na Boostera. - Proszę jednak wszystkich, żeby zachowali tę informację w tajemnicy. Absolutnej ta­jemnicy.
Booster rozłożył ręce i powiódł spojrzeniem po twarzach wszyst­kich zebranych.
- Komu miałbym ją zdradzić? - zapytał.
Dopiero wtedy Luke wyjaśnił cel, jaki zamierzał osiągnąć Anakin i członkowie jego oddziału specjalnego. Opowiedział także o przygoto­waniach pozostałych mieszkańców Zaćmienia do wysłania grupy Jedi, którzy mieli ocalić talfagliańskich zakładników.
- Czy pamiętasz, co powiedziałeś Jacenowi po upadku Ithora? -zapytał. - Mówiłeś wtedy, że jeżeli kiedyś nadejdzie chwila, kiedy zwy­kli obywatele ucieszą się na wiadomość o spodziewanym powrocie oso­by odpowiedzialnej za zniszczenie Ithora...
- Mistrzu, byłem wtedy, hmm... trochę rozczarowany - przerwał Corran. - Nie chciałem sprawiać wrażenia rozgoryczonego.
-I nie sprawiałeś - zapewnił go Skywalker. - Tyle że właśnie nade­szła ta chwila. Ta inwazja wymknęła się spod kontroli, a rycerze Jedi potrzebują kogoś z twoim doświadczeniem, kto pomógłby nam się przy­gotować. .. kto nauczyłby młodych pilotów, jak walczyć zespołowo, żeby przeżyć.
Po krótkim namyśle Corran przeniósł pytające spojrzenie na Mirax.
- A co innego możemy zrobić? - zapytała jego żona i odgiętym kciukiem wskazała swego ojca. - Dotrzymywać towarzystwa staremu piernikowi?
Booster spiorunował ją spojrzeniem i otworzył usta, jakby zamie­rzał się odciąć, ale rozmyślił się i rozłożył ręce w geście bezradności.
- Przysięgałem, że dochowam tajemnicy - powiedział do mistrza Skywalkera. - Domyślam się, że nie odmówisz przyjęcia gwiezdnego niszczyciela?
-Jeszcze nie w tej chwili - odparł Luke. - Gdzie miałbym go ukryć? - Propozycja była wprawdzie kusząca, ale mistrz Jedi wciąż jeszcze sta­rał się uchronić uczniów swojej akademii przed niebezpieczeństwami, jakie wiązały się z czynnym udziałem w wyprawie. - Admirał Kre’fey przekształcił byłą kryjówkę przemytników na planecie Reecee w coś w rodzaju odwodowej bazy. Jestem pewien, że z radością powita przy­bycie gwiezdnego niszczyciela. Ty zaś znajdziesz się na tyle blisko Za­ćmienia, żeby przylecieć na odsiecz, gdyby sprawy przybrały naprawdę niekorzystny obrót.
Booster uśmiechnął się cierpko.
- Dobrze wiem, o co ci chodzi, młodzieńcze - powiedział. Luke odwzajemnił mu się promiennym uśmiechem.
- To dobrze - odparł. - A już zaczynałem myśleć, że się starzejesz.
ROZDZIAŁ
19
 
Atak na Arkanie rozpoczął się całkiem niewinnie. Najpierw rozle­gło się melodyjne zawodzenie kilku syren alarmowych, potem słodki jak miód głos kobiety pełniącej obowiązki kontrolera ruchu powietrznego. Funkcjonariuszka podała zestaw współrzędnych nadlatującej inwazyj­nej floty. I rzeczywiście, kilka chwil później w podanym przez nią punkcie przestworzy pojawiła się niewiele większa od paznokcia ciemna kropka. Z początku przesłoniła światło tylko kilku odległych gwiazd. Szybko jednak urosła najpierw do rozmiarów ludzkiej ręki, a potem gło­wy. Przesłaniała i ukazywała kolejne gwiazdy, w miarę jak przesuwały się przed nimi setki i tysiące koralowych okrętów yuuzhańskiej floty.