Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Kto chciałby towarzyszyć Śmiałemu
Sokołowi, niech przyjdzie dzisiaj o wschodzie księżyca do domu Przeciętej
Twarzy!”
Tehawanka i Sha’pa oraz gracze w „mokasyny” zasłuchani w słowa
obwoływacza trwali bez ruchu. Odwaga Śmiałego Sokoła była powszechnie
znana. Jego niezwykły czyn wciąż jeszcze wspominano podczas wieczornych
gawęd, nie tylko wśród Dakotów.
Śmiały Sokół był Paunisem. Jako syn wodza zwał się swego czasu
Petalesharo. To on ocalił od niechybnej męczeńskiej śmierci siostrę Tehawanki,
Poranną Rosę. Szlachetnym czynem zyskał uznanie oraz wdzięczność Wahpekute.
Toteż na jego życzenie bez wahania przyjęli go do swego plemienia, nadając mu
jednocześnie nowe, zaszczytne imię Śmiałego Sokoła.
Jednak nie tylko ocalenie Porannej Rosy budziło dla niego podziw i
szacunek wśród Wahpekute. Otóż tylko on jeden w ich osadzie posiadał własnego
konia, na którym zbiegł z Poranną Rosą od Paunisów. W tym czasie Wahpekute
sami jeszcze nie posiadali koni. Na niezbyt odległe łowy oraz wyprawy wojenne
chodzili pieszo, w przeciwieństwie do pobratymczych Teton i Yankton
Dakotów, którzy dawno już porzucili półosiadły tryb życia i przenieśli się dalej na
zachód, na otwarte Wielkie Równiny Wewnętrzne. Tam, jeszcze na długo przed
pierwszym zetknięciem się z białymi ludźmi, zdobyli sunka wakan, czyli
tajemnicze duże psy, jak nazywali konie, i prowadzili nadal wolne, pełne przygód,
wędrowne życie, podążając za wielkimi stadami bizonów, które stały się ich całym
źródłem utrzymania (3) .
Konie od dawna fascynowały Wahpekute. One to przecież umożliwiały
szybkie przenoszenie się na większe odległości, a więc wyruszanie na dalekie,
obfitsze polowania na bizony i przywożenie do osady większych ilości mięsa oraz
ułatwiały odbywanie wypraw wojennych po sławę i zdobycz. Toteż pożądliwym
wzrokiem spoglądali na wspaniałego wierzchowca przywiązanego do palika
przed chatą Przeciętej Twarzy, u którego zamieszkał Śmiały Sokół po przyjęciu do
plemienia Wahpekute.
Śmiały Sokół zachęcał Wahpekute do jak najszybszego zdobycia sunka
wakan. Uczył ich, jak należy obchodzić się z koniem i jeździć na nim. Wśród jego
pilnych uczniów znajdował się Tehawanka, któremu często pozwalał dosiadać
swego rumaka. Nie dziwiło to nikogo. Śmiały Sokół zakochał się w Porannej
Rosie, siostrze Tehawanki i zamierzał pojąć ją za żonę. Wiadome także było, że
Sha’pa, przyjaciel Tehawanki, również skrycie wzdychał do Porannej Rosy, lecz
ocalenie jej od niechybnej śmierci przez Śmiałego Sokoła dawało temu ostatniemu powszechnie uznawane prawo pierwszeństwa. Gdy obwoływacz obwieszczał teraz
publicznie zamiar Śmiałego Sokoła wyruszenia na wojenną wyprawę, domyślano
się, że odważny wojownik pragnie zdobyć cenne upominki, jakie zakochany
mężczyzna obowiązany był, w myśl starego zwyczaju, wręczyć rodzicom czy
opiekunom wybranki, w celu okazania swego szacunku dla niej i jej rodziny.
Przygotowania poczynione przez Śmiałego Sokoła wskazywały, że podarunek
mają stanowić konie tak upragnione przez Wahpekute.
Grono mężczyzn, które przed chwilą przerwało grę w „mokasyny”, już nie
myślało o zabawie. Gracze i kibice w dalszym ciągu w skupieniu wsłuchiwali się
w nawoływania obwoływacza, dochodzące jeszcze z oddali:
„... kto chciałby towarzyszyć Śmiałemu Sokołowi, niech przyjdzie dzisiaj o
wschodzie księżyca do domu Przeciętej Twarzy!”
Tehawanka i Sha’pa wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wolnym
krokiem ruszyli ku wyjściu z osady. Gdy wreszcie znaleźli się w lesie, gdzie mogli
rozmawiać nie słyszani przez nikogo, Sha’pa pierwszy przerwał milczenie.
--- Cóż zamierzasz, przyjacielu? - zagadnął.
Tehawanka jeszcze rozmyślał przez dłuższą chwilę, po czym powiedział:
--- Pójdę do domu Przeciętej Twarzy! Śmiały Sokół zamierza zdobyć
więcej sunka wakan. Ja również chcę mieć własnego konia. Czas najwyższy, aby
Wahpekute wreszcie zdobyli sunka wakan. Wtedy zwiększą się nasze szansę w
walce z Czipewejami.
--- Wydaje mi się, że mówisz słusznie, ale czy mamy to zawdzięczać
właśnie Śmiałemu Sokołowi? - odpowiedział Sha’pa, a z głosu jego przebijała źle
skrywana niechęć.
Tehawanka nieco surowym wzrokiem spojrzał na przyjaciela i rzekł:
--- Dlaczego boczysz się na niego? To dzielny i szlachetny mężczyzna!
Pamiętaj, że obecnie jest on Wahpekute!
--- Słuszność jest po twojej stronie - powiedział nachmurzony Sha’pa. -
Przecież on nic nie wiedział i nadal nie wie, że zniweczył moje zamiary. Chodzi o
Poranną Rosę...

Tematy