Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Tak jest.
- Więc posłuchaj mnie... Nie wiem, co by ci zapisał lekarz, ale wiem, jak ja bym postąpił
na twoim miejscu, ja. Oto zanim się tamta odnajdzie, poszukałbym w innej tego, czego mi wraz z tamtą zabrakło. Widziałem w twojej willi ciała wyborne. Nie przecz mi... Wiem, co jest miłość, i wiem, że gdy się jednej pożąda, inna jej zastąpić nie może. Ale w pięknej niewolnicy można zawsze znaleźć chociaż chwilową rozrywkę...
- Nie chcę! - odpowiedział Winicjusz.
Lecz Petroniusz, który miał do niego rzeczywistą słabość i który pragnął istotnie złagodzić jego cierpienie, począł rozmyślać, jakby to uczynić.
- Może twoje nie mają dla ciebie uroku nowości -rzekł po chwili - lecz (i tu jął patrzyć kolejno na Iran i na Eunice, a wreszcie położył dłoń na biodrze złotowłosej Greczynki) przypatrz się tej Charytce. Kilka dni temu młodszy Fontejus Kapiton dawał mi za nią troje cudnych pacholąt z Klazomene, albowiem piękniejszego ciała chyba i Skopas nie stworzył. Sam nie rozumiem, dlaczego dotąd pozostałem dla niej obojętny, nie wstrzymała mnie przecie myśl o Chryzotemis! Otóż daruję ci ją, weź ją sobie!
A złotowłosa Eunice usłyszawszy to pobladła w jednej chwili jak płótno i patrząc przestra-szonymi oczyma na Winicjusza, zdawała się bez tchu w piersi czekać na jego odpowiedź.
Lecz on zerwał się nagle i ścisnąwszy rękoma skronie począł mówić prędko jak człowiek, który trawiony chorobą, nie chce słyszeć o niczym:
- Nie!... nie!... Nic mi po niej! Nic mi po innych... Dziękuję ci, ale nie chcę! I idę szukać tamtej po mieście. Każ mi dać galijską lacernę z kapturem. Pójdę za Tyber. Gdybym choć Ursusa mógł zobaczyć!...
I wyszedł śpiesznie. Petroniusz zaś widząc, że istotnie nie może usiedzieć na miejscu, nie próbował go wstrzymywać. Biorąc jednak odmowę Winicjusza za chwilową niechęć do każ-
dej kobiety, która nie była Ligią, i nie chcąc, by wspaniałomyślność jego poszła na marne, zwróciwszy się do niewolnicy rzekł:
- Eunice, wykąpiesz się, namaścisz i przybierzesz, a potem pójdziesz do domu Winicjusza.
Lecz ona padła przed nim na kolana i ze złożonymi rękoma poczęła go błagać, by jej nie oddalał z domu.
Ona nie pójdzie do Winicjusza i woli tu nosić drwa do hypocaustum niż tam być pierwszą ze sług! Nie chce! nie może! I błaga go, by zlitował się nad nią. Niechaj ją każe chłostać codziennie, byle jej nie wysyłał z domu.
I trzęsąc się jak liść, zarazem z bojaźni i uniesienia, wyciągała ku niemu ręce, on zaś słuchał jej ze zdumieniem. Niewolnica, która śmie się wypraszać od spełnienia rozkazu, która mówi: „Nie chcę i nie mogę”, była czymś tak niesłychanym w Rzymie, że Petroniusz na razie nie chciał uszom uwierzyć. Wreszcie zmarszczył brwi. Był on zbyt wykwintnym, by być okrutnym. Niewolnikom jego, zwłaszcza w zakresie rozpusty, więcej było wolno niż innym, pod warunkiem, by wzorowo spełniali służbę i wolę pańską czcili na równi z bożą. W razie uchybienia tym dwom obowiązkom umiał jednak nie żałować kar, jakim wedle ogólnego obyczaju podlegali. A gdy prócz tego nie cierpiał i wszelkich przeciwności, i wszystkiego, co mu mieszało spokój, więc popatrzywszy chwilę na klęczącą rzekł:
- Przywołasz mi Tejrezjasza i powrócisz tu z nim razem.
Eunice wstała drżąca, ze łzami w oczach, i odeszła, po chwili zaś wróciła z przełożonym nad atrium Kreteńczykiem Tejrezjaszem.
59
- Weźmiesz Eunice - rzekł mu Petroniusz - i dasz jej dwadzieścia pięć plag, tak jednak, by nie popsuć skóry.
To rzekłszy przeszedł do biblioteki i zasiadłszy przy stole z różowego marmuru począł
pracować nad swoją Ucztą Trymalchiona.
Ale ucieczka Ligii i choroba małej Augusty nadto rozrywały mu myśl, tak że nie mógł