— Dla ciebie wszystko, Solo-przyjacielu! My dwoje i ten wielki Wookie bylibyśmy dobrymi
wspólnikami. Pozostaje jeszcze jedna sprawa...
Fadoopa spojrzała na Hana uważnie.
— Ufam mojemu przyjacielowi Solo, lecz nie temu krętaczowi Grigminowi. I nie cierpię
rozmawiać o pieniądzach.
— Nie tłumacz się, uczciwie je zarobiłaś — Han zanurzył dłoń w kieszeni, wyciągając
zwitek pieniędzy, przeznaczonych na opłacenie części zamiennych. Fadoopa szybko
schowała gotówkę w obszernej, zawieszonej na brzuchu sakwie, po czym z ożywieniem
zamrugała powiekami.
4
Han Solo i utracona fortuna
— Mam dla ciebie jeszcze niespodziankę, Solo-przyjacielu. Gdy załatwiałam w porcie
wasze części, natknęłam się na dwóch nieznajomych, szukających ciebie i Olbrzyma.
Miałam nieco wolnego miejsca na pokładzie, więc zabrałam ich ze sobą. Czekają na
was.
Han sięgnął po schowaną pod podwoziem i trzymaną zawsze pod ręką kaburę z
pistoletem.
— Kto to taki? Wysłannicy rządowi? Czy nie wyglądają przypadkiem na komorników lub
pracowników Gildii? — Przymocował kaburę do szerokiego pasa.
Fadoopa zaoponowała gwałtownie.
— Skądże znowu! To dobrze ułożeni, spokojni osobnicy, może tylko trochę zbyt nerwowi
— podrapała się po zielonym korpusie. — Chcą cię wynająć. Są na pewno nieuzbrojeni.
Zapewnienia Fadoopy nieco uspokoiły Hana.
— Co o tym sądzisz? — zapytał Wookiego. Chewbacca poprawił zdobiący jego głowę
kapelusz admiralski i spojrzał w kierunku pasa startowego. Po paru sekundach namysłu
mruknął coś potwierdzająco i cała trójka zgodnie ruszyła ku transportowcowi Fadoopy.
W tym dniu cała planeta Saheelindeel rozbrzmiewała odgłosami śpiewów i zabawy.
Dawniej w tym dniu celebrowano uroczystości plemienne, w okresie późniejszym
dożynki i święta plonów. Obecnie zastąpiono je czymś, będącym na poły zawodami
akrobatycznymi, na poły targami przemysłowymi. Saheelindeel, jak i inne planety
w systemie Tion Hegemony, walczyło o awans do grona zindustrializowanych,
nowoczesnych planet galaktyki. Na targach prezentowano głównie maszyny rolnicze
i roboty fabryczne. Można było dostrzec pojazdy dla zacofanych Saheelindeelczyków,
będące cudem techniki, lecz przestarzałe na innych światach, oraz aparaturę i sprzęt
telekomunikacyjny, wzbudzające niekłamany zachwyt znawców. Wszystko to połączone
z niezliczonymi popisami akrobatycznymi i powietrznymi.
W pewnej odległości do nich, Grigmin wywijał pętle i nurkował zawieszony na pasach.
Widok pracodawcy robiącego z siebie durnia wpłynął na poprawę stosunku Hana do
oczekujących go pasażerów Fadoopy. Przechodząc obok jednego z monitorów, dostrzegł
nań matriarchę planety, dzierżącą w dłoniach trofeum, przeznaczone dla wykonawcy
najbardziej spektakularnego popisu. Hasłem przewodnim imprezy było: „Żyzność
Gleby, Wyzwanie Niebu”. Głównym faworytem rywalizacji był niewątpliwie lokalny Klub
Akrobatyczny.
Wreszcie dotarli do przestarzałego transportowca Fadoopy. Pomimo jej wcześniejszych
zapewnień, Han odetchnął z ulgą ujrzawszy, że nowo przybyli nie są członkami
Imperialnych Sił Szturmowych, czyli „bałwanami” lub „białymi łbami”, jak ich powszechnie
nazywano, ale parą normalnych stworzeń — człowiekiem i humanoidem.
Humanoid, wysoki, purpurowoskóry typ, którego oczy wystawały nieco ponad
powierzchnię długiej twarzy, utkwił w Hanie czerwone źrenice i lekko skinął głową.
— Czy to kapitan Solo? Miło mi pana poznać, sir — wyciągnął kościstą rękę. Han uścisnął
lekko podaną kończynę, udając, że nie czuje tłustego potu, jakim była pokryta.
— Tak, jestem Solo. Czym mogę panom służyć? Człowiek, zabiedzony albinos, odziany
w chroniącą przed ultrafioletem tunikę, odpowiedział:
— Reprezentujemy Ponadinstytucjonalny Komitet Naukowy przy Uniwersytecie w Rudrig.
Czy kiedykolwiek, słyszał pan o tej uczelni?
— Tak mi się wydaje — odparł Han. Jak przez mgłę kojarzył, że była to jedyna wyższa
szkoła na Tion Hegemony, prezentująca jaki taki poziom naukowy.
— Władze uniwersytetu podjęły decyzję o udzieleniu pomocy nowo powstałej filii
naukowej na Brigii — kontynuował albinos.
— Moje imię brzmi Hissal, a Brigia jest moją rodzinną planetą — włączył się do rozmowy
5
Han Solo i utracona fortuna
humanoid. — Uniwersytet obiecał nam daleko idącą pomoc, poradę oraz środki
dydaktyczne.
— W takim razie powinniście byli zwrócić się o pomoc do Agencji Tion Starfreight lub
Międzygwiezdnych Przewozów — wtrącił Han. — A przybyliście do nas. Dlaczego?
— Ta przesyłka jest całkowicie legalna — pośpieszył z wyjaśnieniem Hissal — Jednak
istnieje pewna opozycja w rządzie mojej planety. Nie są oni w stanie podważyć ustaleń i
umów z Imperium, lecz mimo to obawiamy się, że mogą zaistnieć pewne problemy przy
transporcie przesyłki i...
— ...chcielibyście wynająć kogoś, kto zaopiekowałby się towarem.
— Pomyśleliśmy o panu, kapitanie, jako właściwym człowieku do wykonania tego
zadania — przyznał Hissal.
— Chewie i ja raczej staramy się unikać kłopotów...
— To dobrze płatne zlecenie — wtrącił albinos. — Tysiąc kredytów.
— ...chyba że możemy dobrze zarobić. Dwa tysiące — dokończył Han, automatycznie
podwajając wysokość zapłaty, chociaż i tak była wysoka. Nastąpiło chwilowe milczenie.
Gdy jednak Han trwał niewzruszenie przy swojej propozycji i wysłannicy Uniwersytetu
zaczęli się nieco wahać, Chewbacca wydał groźny pomruk, który sprawił, że wszyscy
trzej podskoczyli. Najwidoczniej on również miał dosyć pracy dla Grigmina.
— Hmm, mój pierwszy oficer jest idealistą — wtrącił szybko Han, karcąco spoglądając na
Wookiego. — Macie szczęście. Półtora tysiąca.
Albinos i Brigiańczyk skwapliwie przytaknęli, dodając, że połowa sumy zostanie zapłacona
z góry, a druga połowa po wypełnieniu misji. Wookie, uradowany perspektywą rychłego