Nadal to mam!
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Giresci na kamizelce nosił złoty łańcuch. Z lewej kieszeni wyjął zegarek na srebrnym, trochę już zaśniedziałym ze starości łańcuszku, z prawej medalion, o którym wspomniał wcześniej. Dragosani pochwycił medalion i wpatrywał się weń. Na jednej strome widniał stylizowany krzyż heraldyczny, prawdopodobnie znak Zakony Joannitów z Jeruzalem. Był przekreślony i mocno zamazany, a po drugiej stronie widniała surowa, chropowata płaskorzeźba, a na niej trójpostać: nietoperz, smok i diabeł. Znał dobrze ten motyw.
- Zbadałeś to?
- Trójpostać? Jej znaczenie? Próbowałem, ale do tej pory nie udało mi się odkryć jej pochodzenia. Mogę powiedzieć o symbolice smoka i nietoperza w lokalnej historii, ale co do motywu diabła - to raczej... ciemna sprawa.
- Nie - uciął niecierpliwie Dragosani. - Nie o to mi chodzi. Znam ten motyw. Co z człowiekiem, tym stworzeniem, które dało ci medalion? Zdołałeś wyśledzić jego losy?
Giresci odebrał mu zegarek i medalion.
- To ciekawe - powiedział. - Po takich przeżyciach powinienem trzymać się z daleka do tego prawda? Kto by pomyślał, że przed długie lata będę prowadził poszukiwania i badania. Tak się stało! Na początku zająłem się nazwiskiem, rodziną i pochodzeniem, tego stworzenia, które zabiłem tamtej nocy. Jego nazwisko brzmiało: Faethor Ferenczy.
- Ferenczy? - powtórzył Dragosani, jakby delektował się słowem. Pochylił się do przodu, nacisnął palcami stół. To imię mówiło coś. Ale co?
- Co? - Giresci był wyraźnie zdziwiony. - Uważasz, że to nieszczególne imię? Nazwisko jest dość pospolite, węgierskie. Spotkałem się z podobnym w przypadku księcia z Białej Chorwacji - z IX wieku. Jego nazwisko brzmiało Ferrenzing.
“Ferenczy, Ferrenzing” - pomyślał Dragosani - “jeden i ten sam.” Zastanowił się, czemu doszedł do takiego wniosku. Zdał sobie od razu sprawę, że faktycznie o tym wiedział - o podwójnej tożsamości wampirów. Podwójna tożsamość? Z pewnością był to zbyt pośpieszny wniosek. “To nazwiska musiały być te same - nie ludzie, którzy jej nosili” - pomyślał. - “A jeśli tych dwóch, jeden - książę białochorwacki, a drugi - rumuński właściciel ziemski to jedna i ta sama osoba!” Nekromanta wiedział, że idea półśmierci wampirów wcale nie jest tak szalona, jak sądzą niewtajemniczeni.
- Czego jeszcze dowiedziałeś się o nim? - przerwał ciszę. - O jego rodzinie? O tych, co przeżyli? O jego pochodzeniu? Starzec zmarszczył brwi i podrapał się po głowie.
- Rozmawiać z tobą to trochę bezcelowe i frustrujące. Mam ciągle wrażenie, że już znasz wszystkie odpowiedzi. Może nawet wiesz więcej niż ja - jakbyś chciał ode mnie potwierdzenia swoich przekonań... - Zamyślił się przez chwilę.
- O ile wiem, Faethor Ferenczy był ostatnim z rodu.
- Mylisz się! - wyrzucił z siebie Dragosani. - Nie możesz być tego pewien.
Giresci był zaskoczony.
- Znów wiesz więcej niż ja? - Pił whisky wolno, ale wydawał się być pod jej wpływem. Nalał sobie znowu. - Powiem ci dokładnie, czego dowiedziałem się o tym Faethorze. Wojna już skończyła się, gdy zacząłem badania. Na życie nie mogłem się uskarżać. Miałem dom, “wynagrodzono” mi utratę nogi. Renta kombatanta pozwalała przeżyć, dawałem sobie radę. Bez luksusów, ale nie głodowałem. I miałem dach nad głową. Nie miałem rodziny, nie ożeniłem się powtórnie.