- Znam cię przecież.
David poprosił żonę, by podała mu młotek, i spróbował wbić przy jego pomocy gwóźdź, trafił jednak w sąsiednią szybę. Rozległ się głośny brzęk i podłogę pokryły nowe odłamki szkła. Hałas obudził Rusty’ego, który stanąwszy u szczytu schodów, zaczął głośno ujadać.
- Psiakrew - zaklÄ…Å‚ David.
- Może powinniśmy pomyśleć o opuszczeniu Bartlet - zaproponowała Angela.
- Nie możemy tak po prostu spakować się i odjechać. Mamy obciążoną hipotekę i podpisane kontrakty. Nie jesteśmy już tak wolni jak niegdyś.
- Nic jednak nie układa się tak, jak tego oczekiwaliśmy. Zostałam dziś napadnięta. A w dodatku sprawa Hodgesa doprowadza mnie do szaleństwa.
- Musisz dać sobie z tym spokój - zażądał David. - Bardzo cię o to proszę.
- Nie mogę - odparła kobieta, a w jej oczach znowu błysnęły łzy. - Przez to wszystko dręczą mnie nocne koszmary: śni mi się krew na ścianach mojej kuchni. Ilekroć tam wchodzę, nie daje mi spokoju świadomość, że człowiek, który popełnił tę zbrodnię, wciąż pozostaje na wolności i może, kiedy tylko zechce, wedrzeć się do mojego domu. To właśnie dlatego chciałam mieć strzelbę.
- W naszym domu nie powinno być broni - upierał się David. - Nie zostałabym inaczej sama w nocy, gdybyś ty musiał jechać do szpitala - odrzekła poirytowana Angela.
- Lepiej upewnij się, że Nikki rozumie, iż nie wolno jej nawet dotknąć tej strzelby - westchnął David.
- Jutro z samego rana porozmawiam z niÄ… na ten temat.
- A tak przy okazji: widziałem dziś w izbie przyjęć Caroline. Przyjęto ją do szpitala z wysoką gorączką i kłopotami z oddychaniem.
- O nieba, nie! - jęknęła Angela. - Czy Nikki wie o tym?
- Powiedziałem jej dziś wieczorem.
- Czy to coś zaraźliwego? Nasze dziecko wczoraj się z nią bawiło.
- Jeszcze nie wiem - odparł David. - Powiedziałem Nikki, że dopóki nie dowiemy się, co to jest, nie będzie mogła odwiedzić przyjaciółki.
- Biedna Caroline - westchnęła Angela. - Wczoraj czuła się całkiem dobrze. Mój Boże, mam nadzieję, że Nikki nie zapadnie na to samo.
- Ja też - pokiwał głową David. - Jak widzisz, mamy na głowie rzeczy znacznie ważniejsze od sprawy Hodgesa. Proszę, daj już temu spokój. Przez wzgląd na Nikki, jeśli już nie dla twego własnego dobra.
- W porządku - zgodziła się niechętnie Angela. - Spróbuję.
- Dzięki Bogu - ucieszył się David, po czym zerknął niepewnie na wybite okno. - Co mam zrobić z tym bałaganem?
- Co byś powiedział o zaklejeniu tego plastikową folią? - zaproponowała Angela.
Mąż popatrzył na nią z podziwem.
- Że też sam na to nie wpadłem - powiedział, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Rozdział 19
Wtorek, 26 października
Ani David, ani Angela nie spali zbyt dobrze. Oboje byli podenerwowani, ale każde z nich reagowało na to inaczej. Kiedy Angela zapadła w końcu w sen po wielu godzinach przewracania się z boku na bok, David właśnie się obudził. Zerknął na zegarek. Dochodziła czwarta. Do świtu brakowało jeszcze sporo czasu. Czując, że już nie zaśnie, wstał i starając się nie obudzić żony, po cichu wyszedł z sypialni.
Postanowił zejść do bawialni, zatrzymał się jednak u szczytu schodów, słysząc hałas dobiegający z pokoju Nikki. Ze zdumieniem stwierdził, że córka już nie śpi.
- Czemu wstałaś tak wcześnie? - zapytał szeptem.
- Obudziłam się i nie mogłam już zasnąć. Myślałam o Caroline.
David wszedł do pokoju dziewczynki i by ją uspokoić, zapewnił, że jego zdaniem Caroline czuje się już teraz o wiele lepiej. Obiecał, że zajrzy do niej natychmiast po przyjściu do szpitala i zaraz potem zadzwoni do Nikki.
Ponieważ Nikki dostała niespodziewanie napadu ostrego kaszlu, zaproponował, że pomoże jej w zrobieniu inhalacji. Zabrało im to blisko pół godziny. Kiedy skończyli, dziecko oświadczyło, że czuje się o wiele lepiej.
Razem zeszli do kuchni i przygotowali śniadanie. David zajął się smażeniem jajek na bekonie, Nikki natomiast wzięła na siebie przyrządzanie zupy mlecznej. Smaczne jedzenie oraz trzaskający wesoło na kominku ogień zdawały się najlepszym lekarstwem na ich ponury nastrój.