..
– Obiecaj mi!
Po raz pierwszy Ederius odezwał się do niej z taką stanowczością. Przypominał teraz ojca, kiedy zabraniał jej wyjeżdżać konno poza granice Halmac. “Na drogach roi się od włóczęgów – powiedział. – Nie pozwolę, żeby moja najlepsza dziewczyna jeździła po niebezpiecznych drogach”.
Z jakiejś przyczyny unikała jego wzroku. Bolały ją oczy. Z pochyloną głową wykrztusiła:
– Obiecuję.
Już teraz wiedziała, że tej obietnicy nie sposób dotrzymać. Jak przewidzieć, kiedy Izgard wybuchnie złością? Sprowokować go może najbardziej niewinne słowo lub mina. Mimo wszystko wdzięczna mu była za to, że kazał jej złożyć tę obietnicę. Ojciec postąpiłby podobnie.
Ederius wstał.
– To dobrze. Teraz już musisz wracać, moja pani. Kilka minut temu wysłałem do króla posłańca z prośbą, żeby odwiedził mnie w namiocie. Może tu przyjść w każdej chwili.
– Ale...
– Nie, Angeline. Pamiętaj o obietnicy: nie wolno ci rozgniewać króla.
Zamknęła usta. Poczuła się oszukana, lecz kiedy spojrzała Ederiusowi w oczy, zrozumiała, że to nieprawda.
– Bardzo dobrze, pójdę – zgodziła się i ześliznęła ze skrzyni. Przez chwilę rozważała, czy nie kazać skrybie złożyć podobnej obietnicy, jednak nie znalazła w sobie wystarczająco wiele odwagi.
Zamiast tego powiedziała:
– Przypuszczam, że dzisiaj Izgard nie będzie się na ciebie gniewał.
– Nie – odrzekł Ederius. – Odkryłem właśnie coś, co go wielce ucieszy.
– Co?
– Wzór, dzięki któremu można odnajdywać ludzi pogrążonych w mroku.
Zadrżała; nie spodobał jej się ton, jakim skryba wymówił ostatnie słowo. Zakryła twarz kapturem i wyszła się na zewnątrz.
Gdy przekradała się między namiotami, minęła Izgarda w odległości zaledwie trzech kroków, ale jakimś cudem nie zechciał jej zatrzymywać. Spoglądał gdzieś w dal, w niezmierzoną dal.
Izgard zerknął przez ramię na sylwetkę znikającą w ciemności obozu. Innym razem z pewnością by się odwrócił, ruszył w ślad za tajemniczą postacią i zażądał wyjaśnień odnośnie nocnych spacerów w tej części obozu. Błahostki coraz rzadziej zaprzątały mu głowę. Ostatnie cztery godziny spędził na naradzie z generałami i wszystko, co nie było bezpośrednio związane z wojną, z rzadka gościło w jego myślach.
Odsunął płócienne skrzydło i wszedł do namiotu Ederiusa. Skryba stał nieruchomo, opromieniony złocistą aureolą. W roztrzęsionej ręce trzymał gęsie pióro. Przez chwile król zastanawiał się nad opłakanym wyglądem starca. Czy on był zawsze taki blady? Kiedy pojawiły mu się wokół oczu te ciemne kręgi? Nie chciał dłużej o tym myśleć, dlatego zapytał:
– Jakie masz dla mnie nowiny, skrybo?
Ederius przeszedł najpierw na drugą stronę biurka, a dopiero później przemówił.
– Panie, gdy przeglądałem stare księgi Gamberona, natknąłem się na serię wzorów, dzięki którym można odnaleźć pewnych ludzi, nawet jeśli znajdują się bardzo daleko.
– Jakich ludzi?
– Tych, którzy zapadli w mrok poza atramentem.
– Masz na myśli skrybów?
Ederius potrząsnął głową. Z narożnika stołu przyciągnął pod nos jeden ze sporych pojemników na barwniki. Izgard odniósł wrażenie, że skryba przygotowuje linię obrony.
– Nie wszystkich skrybów, panie – odparł. – Tylko tych, którzy parają się starożytnymi wzorami i za pośrednictwem pergaminu przyzywając moce.
– Mówisz o dziewczynie?
Ederius skinął głową.
– Sądzę, że mogę ją odnaleźć. Kiedy już ktoś raz przejdzie na drugą stronę, zanurzy się w strefę leżącą pod atramentem, opiłki mocy przylgną do niego niby kwiatowy pyłek do skrzydeł owada. Chyba potrafię sporządzić iluminację, która oświetli mi drogę.
Izgard, podekscytowany, zrobił krok do przodu. Ederius cofnął się.
– Dobrze się spisałeś, przyjacielu – powiedział. – Ze wszystkich, którymi się otaczam, tylko ciebie darzę miłością i zaufaniem.
Nikły, żałosny uśmieszek wykrzywił wargi Ederiusa.
– Wiem, panie.
Wychwytując obawę w głosie skryby i widząc, że całe jego naprężone ciało odchyla się do tyłu, Izgard się zawahał. Od jak dawna budził w skrybie lęk?
– Jutro poznam miejsce pobytu tej dziewczyny – orzekł Ederius, przerywając tok myśli Izgarda.
– I wyślesz za nią harrarów?
– Jeżeli nadal znajduje się w Bay’Zell lub gdzieś w tamtej okolicy.
– A jeśli znajduje się gdzieś indziej, poza zasięgiem harrarów?
Ederius pociągnął za rąbek sukna i odsłonił Kolczasty Wieniec.
– Wówczas posłużę się kimś, kto będzie pod ręką.
Izgard wbił wzrok w Wieniec, od razu zapominając o wszelkich troskach dotyczących Ederiusa.