POWRÓT DO ZDROWIA
To niesamowite, że byłam w stanie z kimś zamieszkać, a co dopiero nauczyć się radzić sobie z jego nieprzewidywalnością, zmiennymi nastrojami, pragnieniami i potrzebami. Kiedy tak buduję swą nową tożsamość, czuję się obnażona. To tak, jakbym otworzyła tę połowę siebie, której dotychczas musiałam się wyprzeć. Świat nadal budzi we mnie wiele lęku, ale teraz wydaje się większy i bogatszy.
Przyjmowanie na siebie odpowiedzialności Ostatnia strategia obronna, którą odrzuca się w fazie ustawicznego powrotu do zdrowiu, to strategia przyjmowania na siebie odpowiedzialności za wszystko i wszystkich. Przystępując do zakwestionowania słuszności takiej postawy, dorosłe dziecko alkoholika staje twarzą w twarz z celami, jakim strategia ta była podporządkowana. Wiele osób pod fasadą odpowiedzialności ukrywa przekonanie, że jest człowiekiem bezwartościowym, z gruntu złym i niegodnym miłości. Przedstawiając światu wizerunek osoby odpowiedzialnej, człowiek usprawiedliwia się i próbuje uniknąć natychmiastowego odrzucenia. Dorosłe dziecko alkoholika w gruncie rzeczy powiada tak:
Cokolwiek złego się stanie, to ja jestem winny i ja przyjmę za to odpowiedzialność, więc proszę mnie nie odrzucać.
Jeśli zaś wydarzy się coś dobrego, należy to przypisać szczęściu, cudzej zręczności lub cudzemu geniuszowi. W obliczu czyjegoś sukcesu dorosłe dziecko alkoholika czuje się kimś znikomym.
Przyjmując odpowiedzialność można również pozwolić sobie na sukces. W wielu wypadkach dorosłe dziecko tylko dlatego potrafi sobie poradzić z przytłaczającym ciężarem winy za to, że udało mu się przeżyć i z trudnościami związanymi ze zrywaniem chorych więzów rodzinnych, że wierzy głęboko we własną odpowiedzialność za to, co się stało. W ten sposób można czynić postępy nie zrywając więzów z rodziną pierwotną, która nadal cierpi i byłaby pozostawiona sama sobie, gdyby nie ciągłe poczucie winy i obowiązku. Chodzi więc o to, że dorosłe dziecko alkoholika nadal żywi następujące przekonanie:
Jeśli przyjmę na siebie odpowiedzialność, nie będzie na mnie ciążyć wina za porzucenie rodziny, a jednocześnie będę mógł zaspokoić trochę własnych potrzeb.
Shirley długo zwlekała ze zgłoszeniem się do grupy Dorosłych Dzieci Alkoholików. Musiałaby bowiem wtedy wziąć na siebie odpowiedzialność za wszystkich uczestników, a rodzina jeszcze bardziej niż poprzednio oczekiwałaby od niej, że będzie się stawiała na każde wezwanie. Dzięki temu, że zmuszała się do tego, by zbytnio nie troszczyć się o rodzinę, udało jej się dotychczas ustanowić odpowiedni dystans między sobą a rodziną. Ilekroć pomyślała o niej, czuła się okropnie i natychmiast sięgała po telefon, by sprawdzić, czy w domu wszystko w porządku. W miarę jak Shirley czyniła postępy, coraz sprawniej i chętniej kwestionowała swe poczucie odpowie-
229
14. Ustawiczny powrót do zdrowia
dzialności. Jednocześnie sięgała coraz częściej po lektury na temat dorosłych dzieci alkoholików i zaczęła uczęszczać na spotkania Al-Anon. Z pozoru czyniła tym samym drobne kroki na drodze przezwyciężania zawężonych przekonań, w istocie jednak były to kroki milowe. Zwierzyła się grupie:
Dawniej niczego nie mogłam czytać na ten temat ani też nie mogłam słuchać, co inni mówią na mityngach, ponieważ im więcej wiedziałam, tym bardziej czułam się za wszystkich odpowiedzialna. Stopniowe otwieranie się na świat pociągało za sobą coraz większą utratę siebie. Bardzo powoli zaczynam odkrywać, że potrafię pełniej się dzielić z innymi swymi doświadczeniami, a także mówić o doświadczeniach moich przyjaciół, bez konieczności brania na siebie odpowiedzialności.
W innej grupie, w której praca przebiegała coraz intensywniej i coraz bardziej rozszerzał się zakres poruszanych zagadnień, uczestnicy stwierdzili, że czują się odpowiedzialni za Mike'a, człowieka niezdolnego do współod-czuwania (empatii). Uczestnicy chcieli za wszelką cen zmusić Mike'a do poczynienia postępów. Bali się bowiem, że w przeciwnym razie poczują się zbyt zagrożeni i bezbronni, by kontynuować własne poszukiwania. Wreszcie jeden z nich nie wytrzymał i, rozgniewany, zabrał głos:
Trudno nam dalej rozgrzebywać własne problemy, kiedy ty się bronisz uparcie przed swoimi emocjami i twierdzisz, że wykluczone jest, by cokolwiek mogło ci sprawić ból. Więc po co tu przychodzisz? Wiele się w tej grupie nacierpieliśmy. Ja sam odgrzebałem rozmaite wspomnienia i emocje z dzieciństwa - sprawy, do których nie wolno mi się było przyznawać, gdy żyłem w zaburzonej rodzinie. Tak bardzo się starałem opanować i tak bardzo się czułem za wszystkich odpowiedzialny. Nie miałem dostępu do własnych emocji. Nie mam do ciebie pretensji o to, że nie potrafisz ze mną współodczuwać, natomiast mam do ciebie żal, że czujesz się z tego powodu kimś lepszym. Znam to z dzieciństwa. Nie chcę, żeby i tu mnie to spotykało, i mam już dość swoich prób zmieniania ciebie, by czuć się w twojej obecności bezpiecznie.
W procesie ustawicznego zdrowienia większość dorosłych dzieci alkoholików głęboko przeżywa różne uczucia - radość, smutek, gniew, rozpacz. Każdą z tych emocji trudno wyrazić, a najbardziej groźny jest zwykle gniew. Kiedy człowiek czuje się za kogoś odpowiedzialny, potrafi tę przykrą emocję wyhamować lub przynajmniej skierować do wewnątrz, ku samemu sobie. Jeśli to wszystko moja wina, to tylko na siebie powinienem się gniewać.
Próba uzewnętrznienia gniewu i skierowania go na kogoś innego rodzi lęk. Z początku dorosłe dziecko alkoholika próbuje po prostu odwrócić niezdrowy sposób reagowania. Już nie bierze na siebie całej winy, więc zaczyna za wszystko winić rodziców. Ten proces odwracania winy wynika z przyjęcia postawy „wszystko albo nic". Dorosłe dziecko alkoholika nie jest już złym dzieckiem, jest dzieckiem dobrym. Z czasem, dzięki pojawieniu się obszaru szarości, zaczyna mniej skrajnie postrzegać świat. Dziecko próbuje bowiem ustalić, co było w rodzicach i w nim samym dobre, a co złe. Warunkiem uzyskania zdolności do ogarnięcia jednocześnie tego co dobre i złe jest przezwyciężenie mechanizmów obronnych.
230______________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA