Otrzymawszy nowe instrukcje, Iniki i jego towarzysze zaczęli iść dalej.
Naprawdę ni cholery nie było widać; bez pomocy z zewnątrz już dawno runęliby w przepaść.
Dziesięć minut po rozpoczęciu wędrówki przez mgłę, Sarah postawiła nogę trochę bardziej na
lewo niż ci, którzy szli przed nią, i poczuła pod nią powietrze. Rzuciła się w bok, próbując
znaleźć punkt oparcia. Travis i Sam, sąsiadujący z nią w szeregu, napięli mięśnie. Wong
mocno ścisnął jej ramiona, a ona przytrzymała się Barretta. Była tak lekka, że major nawet
nie drgnął.
- Spokojnie, miłośniczko przyrody - powiedział. - Podciągnij się na mnie. Przy pomocy
Sama, Sarah weszła z powrotem na ścieżkę. Potem ruszyli
dalej.
Wędrówka ciągnęła się w nieskończoność, choć trwała nieco ponad pół godziny. Nie było już
więcej przykrych niespodzianek, ale wolne tempo marszu działało wszystkim na nerwy. Nie
mogli się doczekać zakończenia misji.
W końcu usłyszeli głos Inikiego:
- No, jesteśmy na miejscu. Tu grzbiet robi się szeroki. Chodźcie bliżej. Wyłonili się z mgły niczym duchy.
- To, czego szukamy, jest za następnym zakrętem... o, tam - powiedział Iniki, wskazując
palcem w prawo. Jego wyciągnięta ręka ginęła we mgle. Po chwili nieustannie wirujące prądy
powietrza odsłoniły na sekundę zakręt i rozciągający się za nim płaskowyż. Była tam mała
kępa drzew, mogąca posłużyć za kryjówkę. - Zajmijcie stanowiska i spójrzcie prosto przed
siebie. Budynek jest mniej więcej trzydzieści metrów dalej.
Ostrożnie ruszyli do przodu, wbijając wzrok w szarą pustkę. Wkrótce mgła znów rozproszyła
się na chwilę, ukazując drewnianą budowlę - Kaawa-ko Heiau. Stała na wznie ieniu,
wydawało się - na czubku świata. Pilnowali jej dwaj Chińczycy w futrzanych kurtkach z
kapturem. Ich wzrok skierowany
135
był w przeciwną stronę - ku ścieżce, z której TALON Force zeszła na mokradła:
- To najświętsze Heiau na Kauai - powiedział Iniki zniżonym głosem, w którym brzmiał
szacunek, niepewność i gniew. - Jest wykonane z mahoniu, sprowadzonego tutaj przez lud, by
zbudować świątynię, która wytrzymałaby ten klimat.
- W środku pali się światło - powiedział szeptem Travis.
- Mają prąd - zauważyła Sarah. - Słyszycie szum generatora?
- Jest im potrzebny, żeby mogli kontaktować się z samolotami.
- Tak - odparł Iniki surowym tonem. - Wszelkie wygody domowe dla kogoś, kto jest daleko
od domu. Kogoś, kogo nie powinno tu być.
- Myślą, że są bezpieczni, skoro do kryjówki prowadzi tylko jedna ścieżka - zauważył Jack. -
Że nikt nie może się tu dostać. Ale jednocześnie oznacza to, że nie bardzo chce im się szukać intruzów.
- No to zaraz pozbawimy ich złudzeń - powiedziała Jen.
- Nie zapominajcie, że mogą mieć sarin - ostrzegła ich Sarah. Deszcz zacinał, mgła kłębiła się, ale to słowo zawisło w powietrzu jak ważna przestroga. Wszyscy włożyli kombinezony
ochronne, nie odzywając się ani słowem.
Rozdział trzydziesty szósty
25 lipca, godzina 11.45 Waialeale, Kauai, Hawaje
Norman Pin Wong siedział wygodnie we wnętrzu Kaawako Heiau. Gdyby nie smugi mgły
prześlizgujące się od czasu do czasu przez szpary w zamkniętych okiennicach, obserwator
mógłby pomyśleć, że ten czterdziesto-ośmioletni chiński dżentelmen odpoczywa w swoim
letnim domu na wybrzeżu Kwangtung, rozkoszując się dźwiękiem deszczu bębniącego w
dach. Na starym krześle, pamiątce po jednym z poprzednich gości Heiau, wisiał kolorowy
jedwabny szal, czyniący wnętrze bardziej przytulnym. Obok, w zasięgu ręki, na podłodze
stała butelka dwudziestopięcioletniej szkockiej i kryształowa szklanka. Złudzenie psuły dwa
reflektory o mocy dwóch tysięcy watów, wymierzone w krzesło. Reszta pokoju tonęła w
cieniu, w którym znajdowała się kamera telewizyjna, operatorzy i sprzęt niezbędny do jej
obsługi. Obserwator, który widział lądowisko w dolinie i bunkier na chińskim wybrzeżu, i tu
dostrzegłby charakterystyczne dla triady Ch'u dążenie do perfekcji, pozwalające na ignoro-
136
był w przeciwną stronę - ku ścieżce, z której TALON Force zeszła na mokradła-.
- To najświętsze Heiau na Kauai - powiedział Iniki zniżonym głosem, w którym brzmiał
szacunek, niepewność i gniew. - Jest wykonane z mahoniu, sprowadzonego tutaj przez lud, by
zbudować świątynię, która wytrzymałaby ten klimat.
- W środku pali się światło - powiedział szeptem Travis.
- Mają prąd - zauważyła Sarah. - Słyszycie szum generatora?
- Jest im potrzebny, żeby mogli kontaktować się z samolotami.
- Tak - odparł Iniki surowym tonem. - Wszelkie wygody domowe dla kogoś, kto jest daleko
od domu. Kogoś, kogo nie powinno tu być.
- Myślą, że są bezpieczni, skoro do kryjówki prowadzi tylko jedna ścieżka - zauważył Jack. -
Że nikt nie może się tu dostać. Ale jednocześnie oznacza to, że nie bardzo chce im się szukać intruzów.
- No to zaraz pozbawimy ich złudzeń - powiedziała Jen.
- Nie zapominajcie, że mogą mieć sarin - ostrzegła ich Sarah. Deszcz zacinał, mgła kłębiła
się, ale to słowo zawisło w powietrzu jak ważna przestroga. Wszyscy włożyli kombinezony
ochronne, nie odzywając się ani słowem.
Rozdział trzydziesty szósty
25 lipca, godzina 11.45 Waialeale, Kauai, Hawaje
Norman Pin Wong siedział wygodnie we wnętrzu Kaawako Heiau. Gdyby nie smugi mgły
prześlizgujące się od czasu do czasu przez szpary w zamkniętych okiennicach, obserwator
mógłby pomyśleć, że ten czterdziesto-ośmioletni chiński dżentelmen odpoczywa w swoim
letnim domu na wybrzeżu Kwangtung, rozkoszując się dźwiękiem deszczu bębniącego w
dach. Na starym krześle, pamiątce po jednym z poprzednich gości Heiau, wisiał kolorowy
jedwabny szal, czyniący wnętrze bardziej przytulnym. Obok, w zasięgu ręki, na podłodze