Laura
Kochany pamiętniku! 16 grudnia 1987 r.
Przepraszam, że to już cały dzień później, ale podczas zmywania naczyń miałam w kuchni z mamą rozmowę, która trwała prawie cztery godziny. Tata wrócił do domu i przyłączył się do nas na jakieś czterdzieści pięć minut, po czym poszedł położyć się wcześniej spać.
Myślę, że Beniamin każe mu dużo pracować nad czymś nowym. Tata tylko wywraca oczami, kiedy pytamy się z mamą, jak tam idzie.
Czasami myślę, że mogłybyśmy być z mamą najlepszymi przyjaciółmi. Od czasu do czasu patrzę jej w oczy i zastanawiam się, czy przeżywała kiedyś coś takiego jak ja. Czuję, że zrozumiałaby niektóre z moich przeżyć, ale pochodzi z rodziny i pokolenia, które tak naprawdę nie lubi rozmawiać o sprawach, przez które czują się nieswojo.
Może BOB sprawia, że czuję się nieswojo. Może tata też zna BOBA, ale mama nie pozwala o nim rozmawiać, bo to każdego... denerwuje... Nie wiem.
Myślę, że była to dobra rozmowa tak czy owak, bo wiem, że była bardzo szczęśliwa, idąc do łóżka. Ja zostałam chwilę na dole, potem wyszłam na dwór i badałam ścianę, po której BOB zawsze wspina się do mojego okna. To zdumiewające, że się nie zabił albo przynajmniej nie spadł,
W te noce, kiedy wykradałam się, musiałam zawsze korzystać z pomocy, żeby zejść na dół. Ciekawe, czy mogłabym mu pomóc spaść? Ale on i tak znajdzie sposób, żeby wejść na górę. Chcę, żeby Bobby Briggs nadal dostarczał mi proszek przez to okno... żeby kochał się ze mną na chybcika, kiedy rodzice śpią albo wyszli.
Do tego właśnie chciałam wrócić - Bobby Briggs. Widujemy się tak, jak chłopcy i dziewczęta kiedy są w szkole średniej. Dziwne. Spotykam się teraz częściej z Donną, która chodzi z Mikem. Myślę, że jest szczęśliwa, ale przypominają mi obydwoje reklamę jakiejś gumy do żucia: „Szczęście i ambicje, sport i nauka, tratata”.
W zeszłym tygodniu zużyłam całe opakowanie kokainy, usiłując rozwiązać prosty problem pójścia z nimi na hamburgera po kinie. Ja i Bobby nie jedliśmy. Bobby zżarł w czasie seansu tonę towaru, a i ja byłam za bardzo naćpana, żeby nawet patrzeć na jedzenie. Donna napchała się za to i wiedziałam, że przypłaci to krostami oraz poczuje w szwach, kiedy wstanie następnego dnia. Założę się, że przybyło jej z pięć funtów. Mike jest jak tucznik. Ładował do ust frytki i hamburgery, jak gdyby nie wymagało to połykania, słowo daję!
Nie podoba mi się też to, jak patrzy na Donnę. Martwię się o nią, bo on wygląda na takiego chuja... uważającego się za jakiegoś superbohatera, cały czas w tej swojej kurtce z nadrukiem. Cholera. Co mnie to obchodzi. Donna ma rozum w głowie. Nie mogę tylko uwierzyć, że dr Hayward nic nie powiedział.
No więc nasze spotkania z Bobbym wyglądają w ten sposób, że chodzimy do kina, na kolację, uczę się u niego, wychodzimy na taras, żeby się popieścić, pożyczamy samochód jego ojca na przejażdżkę do Perłowych Jezior, i tak dalej. Wszystko to dlatego, że zgodził się w końcu handlować kokainą dla Lea. Dla mnie. Czekałam, aż powie tak, ale on chciał, żebym obiecała, że będę znowu zachowywać się jak jego dziewczyna. No więc to robię -kiedy mam ochotę, albo kiedy skończył mi się towar. Naprawdę lubię Bobby'ego, z tym że on nigdy nie mógłby zrozumieć, co mi się czasem przydarza.
Cały powód, dla którego chodzę na orgie do Lea, pozwalam mu się wiązać i być czasem uderzana, cały powód - oprócz dziwnej rozkoszy - to to, że czuję, iż należę do takich mrocznych miejsc. Moje miejsce jest przy nędznych mężczyznach, którzy w rzeczywistości są rozmazanymi dziećmi. Przekomarzam się z nimi i zaraz nazywają mnie „mamusią”, chowają głowę na moim po-dołku, opłakują swój ból... a wtedy muszę im mówić, co mają robić. Lubią robić to w ten sposób. Moje miejsce jest przy nich. Muszę, bo inaczej nie byłabym w tym taka dobra.
Mówię im, co mają mi robić. Każę. Kiedy już to robią, kiedy czuję coś miłego i mogę powiedzieć, że naprawdę starają się, zaczynam im opowiadać, co czuję. Jacy są wspaniali; jakimi są „grzecznymi, grzecznymi chłopcami; takimi dobrymi chłopcami”. Mówię im, że mamusia jest szczęśliwa. Uwielbiają to. Dziecko i mężczyzna połączeni razem.
Wszyscy oni, ci przyjaciele Leo i Jacquesa (o którym muszę ci opowiedzieć!), są dla mnie bardzo mili. Gdybym kiedykolwiek potrzebowała pomocy, myślę, że nie zabrakłoby ich. Nie wiem, myliłam się już kiedyś.
No więc Bobby rozprowadza kokę po mieście, a Leo sprzedaje towar ludziom po drugiej stronie granicy, w Kanadzie. Ja dostaję zawsze za darmo jedną kulkę, a za każdym razem, kiedy go widzę, Leo napełnia mi pudełko albo fiolkę, jeśli mogę jakąś znaleźć.
Bobby robi całkiem niezłe pieniądze i każdy jest zadowolony. Na tym właśnie polega życie, nie? Jedyna rzecz, która mnie wkurwia, to to, że przedwczoraj, kiedy poszłam z Bobbym wydobyć narkotykowe pieniądze ze swojego sejfu (przecież nie będę trzymała tysięcy dolarów w słupku od łóżka!), powiedział mi, że Mike zacznie mu pomagać w sprzedaży.
Wpadłam w szał i powiedziałam, że jeśli spróbuje to zrobić, a Mike kiedykolwiek doniesie o tym Donnie - nigdy, przenigdy nie odezwę się do niego. Donna powie ojcu, wiem to. Nie dałabym sobie z tym rady. Dr Hayward rozczarowany mną... to by mnie na pewno zabiło.
Bobby powiedział, że nie jest jeszcze co do tego pewien. Kazałam mu jednak złożyć mi obietnicę i zrobił to.
Potem poszliśmy pod drzewo, gdzie zakopana jest piłka, w pobliżu domu Leo. Pieniądze i narkotyki wymieniane są za pośrednictwem zakopanej piłki. Leo zawsze śmieje się z Bobby'ego za jego wybór skrytki. Nazywa go „bohaterem futbolu”. Bobby jest więc bohaterem futbolu - tak przynajmniej myślą w szkole.
Jacques powiedział, że grał w futbol do momentu, kiedy zorientował się, że nie trzeba się tłuc całymi dniami z gromadą wielkich chłopów, żeby robić przyzwoite pieniądze. Teraz mieszka w chacie w głębi lasu ze swoim ptakiem Waldo. Waldo umie mówić i nauczył się mojego imienia doskonale. Jacques - Jacques Renault - pracuje po drugiej stronie granicy gdzieś w kasynie.
Jest wielki i gruby, ale umie czasem naprawdę mnie rozgrzać. On też jest typem niemowlę - duży facet, z tym że wie znacznie więcej o ciele kobiety niż nawet Leo.