- Nie skacz, Vello - pouczyła ją Porenn. - Damy nie podskakują.
- Nie jestem damą.
- Jeszcze nie, lecz wciąż nad tym pracuję.
- Czemu tracisz dla mnie czas, Porenn?
- Nic, co jest wartościowe, nie jest stratą czasu.
- Ja wartościowa?
- Bardziej niż sobie z tego zdajesz sprawę. Wcześnie mnie odwiedzasz dzisiaj. Coś cię trapi?
- Nie mogłam spać. Ostatnio miewam przedziwne sny.
- Nie martw się, dziecko. Sny są czasem przeszłością, czasem przyszłością, lecz w większości są nimi samymi, po prostu snami.
- Proszę, nie nazywaj mnie dzieckiem, Porenn - sprzeciwiła się Vella. - Gdyby się tak dobrze zastanowić, okazałoby się, że jesteśmy prawie w tym samym wieku.
- Jeśli chodzi o lata, może tak, lecz lata nie są jedynym sposobem odmierzania czasu.
Rozległo się dyskretne pukanie do drzwi.
- Tak? - odparła Porenn.
- To ja, wasza miłość - odpowiedział znajomy głos.
- Wejdź, margrabio Khendonie - rzekła królowa. Javelin nie zmienił się od czasu, gdy Vella widziała go po raz ostatni. Był nadal kościstym, żylastym mężczyzną o arystokratycznych manierach, którego twarz nieodmiennie zdobił sardoniczny uśmiech. Miał na sobie swój zwykły perłowo-szary kubrak i obcisłe czarne rajtuzy, co niezbyt ładnie podkreślało jego przeraźliwą chudość. Ukłonił się z rozmachem.
- Wasza miłość - powitał królową. - Lady Vello.
- Nie obrażaj mnie, Javelinie - odparowała Vella. - Nie posiadam tytułu, więc daruj sobie “lejdowanie”.
- Jeszcze jej nie powiedziałaś? - spytał łagodnie królowej.
- Zaczekam do jej urodzin.
- Czy mogę wiedzieć, o czym mówicie? - Vella zdenerwowała się.
- Bądź cierpliwa, moja droga - poradziła jej Porenn. - Dowiesz się o swoim tytule w odpowiednim czasie.
- Nie potrzebuję drasańskiego tytułu.
- Każdy potrzebuje tytułu, moja droga, nawet jeśli miałaby być tylko “Lady”.
- Czy ona zawsze taka była? - Vella spytała wprost szefa drasańskiego wywiadu.
- Zanim jeszcze straciła mleczne zęby, charakteryzowała się większą prostolinijnością - odparł Javelin. - Lecz kiedy wyrosły jej kły, humor jej się znacznie wyostrzył.
- Bądź miły, Khendonie - skarciła go Porenn. - Jakie wrażenia z Rak Urga?
- Brzydactwo, lecz taka jest większość murgoskich miast.
- A jak się miewa król Urgit?
- Dopiero co się ożenił, wasza wysokość, i jest trochę rozstrojony odmiennością sytuacji.
Porenn skrzywiła się.
- Nie wysłałam prezentu - stwierdziła zirytowanym głosem.
- Pozwoliłem sobie sam o to zadbać, wasza miłość - powiedział Javelin. - Całkiem ładny srebrny serwis stołowy. Kupiłem go po okazyjnej cenie w Tol Honeth. Rozumiesz, mam ograniczony budżet.
Obdarzyła go długim, nieprzyjaznym spojrzeniem.
- Zostawiłem listę kosztów twemu szambelanowi - dodał bez najmniejszego śladu zażenowania.
- Jak idą negocjacje?
- Zaskakująco dobrze, królowo. Zdaje się, że król Murgów nie może się oprzeć odwiecznemu nieporządkowi Domu Urga. Jest bardzo bystry.
- Sądziłam, że tak może być - odparła.
- Jesteś niezwykle tajemnicza, Porenn - oskarżył ją Javelin.
- Kobiety od czasu do czasu bywają tajemnicze. Czy szpiedzy malloreańscy w Drojim nie pozostają w tyle?
- O nie. - Javelin uśmiechnął się. - Czasami musimy ujawniać nasze myśli, żeby mieć pewność, że wiedzą, o co nam chodzi, lecz są mniej więcej świadomi postępów w negocjacjach. Sprawiamy, że stają się coraz bardziej spostrzegawczy.
- Szybko wróciłeś. Javelin wzdrygnął się lekko.
- Król Anheg dał nam do dyspozycji statek, którego kapitanem jest ten pirat Greldik. Zrobiłem błąd mówiąc mu, że zależy mi na czasie. Przepłynięcie Bore było po prostu ohydne.
Rozległo się kolejne, uprzejme pukanie do drzwi.
- Tak? - odparła Porenn. W wejściu ukazał się służący.
- Nadrak Yarblek znowu tu jest - oznajmił.
- Wprowadź go, proszę.