Obłoczek dymu zmienił się w chmurkę i odpłynął, porwany przez lekki wietrzyk. Canaris rozejrzał się wokoło po zniszczonym parku. Większość lip i kasztanowców zniknęła w płomieniach alianckich bomb. Przed nimi na środku drogi pojawił się olbrzymi lej. A były tu jeszcze tysiące innych. Canaris szarpnął cugle i przeprowadził konia obok dołu. Za nimi bezszelestnie sunęło dwóch ochroniarzy Schellenberga. A tuż przed dowódcami szedł jeden, uważnie rozglądając się na boki. Canaris wiedział, że człowiek, nawet najlepiej wyszkolony, więcej przegapi niż dostrzeże.
— Wczoraj na moim biurku wylÄ…dowaÅ‚o coÅ› nader interesujÄ…cego — odezwaÅ‚ siÄ™ Schellenberg.
— Doprawdy? Jak siÄ™ nazywaÅ‚a?
Schellenberg ze śmiechem dźgnął konia i przeszli w lekki trucht.
— Mam swojego czÅ‚owieka w Londynie. Dawno temu pracowaÅ‚ trochÄ™ dla NKWD, miÄ™dzy innym rekrutujÄ…c studenta Oksfordu, który teraz pracuje w MI— 5. Nadal od czasu do czasu siÄ™ spotykajÄ… i mój czÅ‚owiek dowiaduje siÄ™ pewnych rzeczy. A potem przekazuje je mnie. Ten oficer z MI— 5 to rosyjski agent, ale mnie przy okazji też skapuje co nieco.
— Godne podziwu — stwierdziÅ‚ sucho Canaris.
— Churchill i Roosevelt nie ufajÄ… Stalinowi. TrzymajÄ… go w niewiedzy. Nie chcieli mu podać ani czasu, ani miejsca inwazji. BojÄ… siÄ™, że Stalin mógÅ‚by nam to przekazać i alianci ponieÅ›liby we Francji klÄ™skÄ™. A podczas gdy Brytyjczycy i Amerykanie bÄ™dÄ… zajÄ™ci walkÄ…, Stalin spróbowaÅ‚by sam nas wykoÅ„czyć i zagarnąć dla siebie caÅ‚Ä… EuropÄ™.
— SÅ‚yszaÅ‚em o tej teorii. Nie jestem przekonany, czy kryje siÄ™ za niÄ… wiele prawdy.
— W każdym razie mój informator powiada, że w MI— 5 rozpÄ™taÅ‚o siÄ™ piekÅ‚o. Twierdzi, że paÅ„ski czÅ‚owiek, Vogel, zorganizowaÅ‚ operacjÄ™, przez którÄ… wszyscy tam teraz trzÄ™sÄ… portkami ze strachu. Dochodzenie prowadzi niejaki Vicary. SÅ‚yszaÅ‚ pan o nim?
— Alfred Vicary — odparÅ‚ Canaris. — ByÅ‚y wykÅ‚adowca Uniwersytetu LondyÅ„skiego.
— ImponujÄ…ce — przyznaÅ‚ szczerze Schellenberg.
— CzęściÄ… sukcesu oficera wywiadu jest znajomość przeciwnika, Herr Brigadenführer. — Canaris zawiesiÅ‚ gÅ‚os, żeby rozmówca zdążyÅ‚ poczuć ukÅ‚ucie. — CieszÄ™ siÄ™, że Kurt narobiÅ‚ tam zamieszania.
— Sytuacja jest tak napiÄ™ta, że Vicary osobiÅ›cie rozmawiaÅ‚ z Churchillem, żeby go powiadomić o przebiegu sprawy.
— Nic w tym dziwnego, Herr Brigadenführer. Vicary i Churchill to starzy przyjaciele. — Canaris kÄ…tem oka zerknÄ…Å‚ na Schellenberga, by sprawdzić, czy na jego twarzy pojawiÅ‚o siÄ™ zaskoczenie. Ich rozmowy czÄ™sto przybieraÅ‚y postać sÅ‚ownych utarczek; każdy chciaÅ‚ zaskoczyć drugiego nieznanymi tamtemu informacjami. — Vicary jest cenionym historykiem. CzytaÅ‚em jego książki. Dziwne, że panu one nie wpadÅ‚y do rÄ™ki. To czÅ‚owiek o przenikliwym umyÅ›le. Ma poglÄ…dy zbliżone do Churchilla. Jeszcze nim ktokolwiek zwróciÅ‚ na was uwagÄ™, ostrzegaÅ‚ Å›wiat przed panem i jego przyjaciółmi.
— Co takiego knuje Vogel? Może potrzebujecie pomocy ze strony SD?
Canaris pozwolił sobie na rzadki u niego, ale też i krótki wybuch śmiechu.
— ProszÄ™, Herr Brigadenführer Schellenberg. JeÅ›li porzuci pan resztki dyplomacji, nasze poranne przejażdżki bardzo szybko stracÄ… swój urok. Poza tym jeÅ›li chce pan wiedzieć, co robi Vogel, wystarczy spytać hodowcÄ™ drobiu. Wiem, że ma na podsÅ‚uchu wszystkie nasze telefony i umieÅ›ciÅ‚ swoich szpiegów na Tirpitz Ufer.
— Ciekawe, co pan powiada. WÅ‚aÅ›nie o to samo spytaÅ‚em reichsführera Himmlera wczoraj przy kolacji. WyglÄ…da na to, że Vogel jest wyjÄ…tkowo ostrożny. I tajemniczy. Ponoć nawet nie trzyma swoich akt w archiwum Abwehry.
— Vogel to istny paranoik, strasznie czujny. Wszystko trzyma w swoim gabinecie. I nie radziÅ‚bym z nim zaczynać. Jego asystent, Werner Ulbricht, widziaÅ‚ wszystko, co w wojnie najgorsze. Nieustannie czyÅ›ci swoje lugery. Nawet ja nie zbliżam siÄ™ do gabinetu Vogla.