Uwalniam z niej Rodryka: i nazbyt mi drogi,
Żebym go miał wdawać w te niepotrzebne trwogi; I ci Maurowie zbici uciekając, jeśli
Co zgrzeszył, winę jego precz z sobą zanieśli.
D i e g o
Jako, królu? Dla niego chcesz łamać zwyczaje, Którym się z dawna wszytko królestwo poddaje?
Co rzecze lud? Co rzecze zazdrosna niecnota, Kiedy pod twoją łaską ochroni żywota?
Czy nie uczynią szkodnej sławie jego wzmianki, Że za pańskim faworem nie stawił się w szranki?
Królu, nie bądź nań, proszę, łaskaw tym sposobem, Ciężej mu żyć z przymówką, niż się witać z grobem.
Hrabia nas był znieważył, on go skarać umiał, Niech bronią szczyci123, kto by inaczej rozumiał.
K r ó l
Kiedy tak chcesz, więc i ja pozwalam nie chcęcy; Ale się Rodryk będzie bił z kilką tysięcy:
Dla tak drogiej, jako jest Chimena, zapłaty, Każdy się w pole będzie spieszył jako w swaty.
Spuszczać go ze wszystkimi124 niesłuszna. Więc tedy Będzie się bił, lecz tylko raz, dla twojej zrzędy: Obierajże, Chimeno, kto się ma z nim ścierać, A obrawszy nie myśl się niczego napierać.
D i e g o
Nie dawaj, królu, ludzkiej bojaźni zasłony,
Niewiele ich tam wnidzie na plac otworzony;
Patrząc, w jak krwawej Rodryk dzisiaj był kąpieli, Kto się z nim pojedynkiem spróbować ośmieli?
Kogo napadną z takim mężem ostre fochy?
Kto będzie tak waleczny albo raczej płochy?
S a n k t y
Owom ja! Niech tylko plac będzie dostateczny, Ja to będę ten płochy, a raczej waleczny.
122 Zostaje w porze – trwa od dawna
123 Szczyci – walczy o przekonania
124 Spuszczać ze wszystkimi – pozwolić stanąć do walki ze wszystkimi 59
Proszę, panno, racz swego słowa być pamiętną I usługą odważnej ręki nie gardź chętną.
K r ó l
Chimeno, będzie on w tym od ciebie użytem?
C h i m e n a
Obiecałam
K r ó l
Bądź jutro w pogotowiu z świtem.
D i e g o
Nie trzeba, panie, tego do jutra odkładać:
Kto ma serce, ten gotów zawsze bronią władać.
K r ó l
Bić się zaraz po krwawej i długiej potrzebie?
D i e g o
Wytchnął już sobie Rodryk i przyszedł do siebie.
K r ó l
Przynajmniej niechaj ze dwie odpocznie godzinie.
Ale na znak, że w krwawym nie kocham się czynie I że to gwałtem czynię, i żeby w przykłady
Nie poszedł tak niesłuszny zwyczaj i szkarady, Ani my, ani dwór nasz przy bitwie nie będziem.
Ty, Aryjas, męstwa ich sam tam będziesz sędziem; Niech czynią oba mężnie, a który się sprawi
Z lepszym szczęściem, niech mi się zaraz z tobą stawi.
Którykolwiek z nich będzie, jednęż weźmie cenę Swej prace i za żonę odbierze Chimenę,
A ona go bez dalszej weźmie sobie wzgardy.
C h i m e n a
Panie mój, nazbyt to jest dekret dla mnie twardy!
K r ó l
W rzeczy się skarżysz, ale gdy Rodryk zwycięży, Przyjąć go bez przymusu serca-ć nie obcięży.
Nie skarżże się na dekret smaczny na twą stronę: Ktokolwiek wygra, ten cię otrzyma za żonę.
60
AKT PIĄTY
SCENA PIERWSZA
Rodryk, Chimena
C h i m e n a
Skąd ta śmiałość, Rodryku, wniść nieodpowiednie125?
Bez względu na osławę? I jawnie, i we dnie?
R o d e r y k
Idę na śmierć, Chimeno, lecz niż się to stanie, Ostatnie-ć tu przychodzę oddać pożegnanie,
Dług to był mej miłości, która bez twej woli Wyniść duszy z poddaństwa twego nie pozwoli.
C h i m e n a
Idziesz na śmierć?
R o d e r y k
Ba, bieżę; skończysz ze mną sprawę
Pomsty tejże godziny, jak mi dasz odprawę126.
C h i m e n a
Idziesz na śmierć? To-ć Sankty tak straszny i mężny.
Że-ć strach w serce i w oczy puścił niedołężny?
Skąd on tak straszny? Skąd ty mienisz obyczaje?
Rodryk jeszcze się nie bił, a już się poddaje?
Ojca się mego nie bał, krew Maurów roztacza, A teraz wcześnie, gdy się z Sanktym bić, rozpacza!
Skąd się narażasz w takiej sprawie na ohydę?
R o d e r y k
Ja nie na pojedynek, ale pod miecz idę:
Kiedy ty śmierci pragniesz, mej wierności cnota Nie śmie i nie chce bronić własnego żywota.
Jednoż serce mam zawsze, ale nie mam ręki
Bronić tego, co ty chcesz zagubić przez dzięki127.
I dziś w nocy już bym był miał śmierć, com jej żądał, Gdybym się był na siebie samego oglądał;
Ale czyniąc za króla i lud pospolity,