Każdy jest innym i nikt sobą samym.


- Tak więc, kiedy Hal złapał Boostera za pierwszym razem, ten uznał to za czysty
przypadek i zawsze potem starał się drwić z Hala i unikać go. - Dziadek uśmiechnął się
30 szeroko. - Myślę, że Booster nigdy nie doceniał umiejętności detektywistycznych two-
jego ojca.
Rozmawialiśmy tego wieczoru o wielu sprawach, a rozmowa przeciągnęła się
jeszcze na drogę powrotną do domu. Odkryłem tej nocy w moim dziadku kogoś, kogo
nigdy dotąd nie znałem. Oczywiście kiedyś nasza relacja oparta była na stosunku
dziecka do dorosłego, co pociągało za sobą określone zachowania. Kiedy dorosłem,
wstąpiłem do KorSeku i nasze związki przeszły na płaszczyznę zawodową. Nie była to
zamierzona zmiana, ale naturalny proces, bo praca była dla nas obu bardzo ważnym
Rzeczywiście była to noc godna zapamiętania, ale nie tylko dlatego, że doskonale
elementem życia. Chociaż rozmawiałem z nim często o moich sercowych kłopotach,
się bawiłem w towarzystwie dziadka. Polecieliśmy do Koronet City i zjedliśmy kolację
odbywało się to również na płaszczyźnie młody-starszy. Potem zaś, kiedy zginął mój
w najlepszej restauracji na Korelii - „Nova Nova". Zazwyczaj trzeba było rezerwować
ojciec, ból, który obydwaj czuliśmy, pokonał nas emocjonalnie do tego stopnia, że uni-
w niej miejsce z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, ale wystarczyło, że dziadek poka-
kaliśmy tematów, które mogłyby otworzyć stare rany.
zał się tam z bukietem kwiatów w ręku, by wprowadzono nas do osobnego gabinetu.
Tej nocy po raz pierwszy nasze układy były po prostu stosunkami dwóch doro-
Jedzenie serwowano w stylu techno - maleńkie porcje zaaranżowane na talerzu jak
słych mężczyzn. Czułem się dziwnie, ale napełniało mnie to dumą. Oto siedział przede
dzieła sztuki. Czujniki w sztućcach przekazywały dane do dyskretnie ustawionego ho-
mną człowiek, który znał mojego ojca i Nejaa Halcyona lepiej niż ktokolwiek inny na
loprojektora, tak że gość znał dokładny skład każdego kęsa jedzenia, łącznie z suge-
świecie. Jeśli on mnie polubił, jeśli on podziwiał moje dokonania, istniało duże praw-
stiami, na jakie subtelne smaki powinien zwrócić uwagę albo z anegdotami na temat
dopodobieństwo, że tak samo zareagowaliby oni. Uświadomienie sobie tego faktu roz-
tego, kto i jak wymyślił poszczególne dania.
proszyło część obaw, jakie miałem od ostatniego spotkania z Exarem Kunem i tej nocy
Zastanawiałem się nawet przez chwilę, czy szefem kuchni nie jest przypadkiem
kładąc się spać czułem się znacznie lepiej niż kiedykolwiek w ostatnim okresie.
Chid, mistrz sztuki kulinarnej, którego poznałem u Siolli Tinta.

Po kolacji poszliśmy do prywatnego klubu, mieszczącego się na szczycie najwyż-
Mistrz Skywalker powiedział kiedyś, że Jedi nic się nie śni, kiedy więc znalazłem
szego budynku planety. Klub „Ostatni Dotyk Słońca" wziął swoją nazwę od tego, że
się w rozsłonecznionym, jałowym świecie, z mieczem wprawdzie nie włączonym, ale
widać stąd było ostatnie promienie słońca przed zapadnięciem nocy, a także z tego, że
trzymanym w prawym ręku, zastanawiałem się, jak się tam dostałem. Zauważyłem
jego członkowie uważali się za najbardziej światłych mieszkańców planety.
szmaragdowej barwy rękawy mojej tuniki koreliańskiego Jedi, która wydała mi się bar-
Kiedy jeszcze pracowałem w KorSeku, często żartowaliśmy z tego klubu, bo wie-
dzo na miejscu, choć jej materiał był delikatniejszy niż ubrania, które dostałem na
dzieliśmy, że żadnego z nas nie będzie nigdy stać na opłacenie członkostwa; mój dzia-
Yavin 4. Dopiero kiedy spojrzałem w bok i zobaczyłem Ylenica Ifkla w połyskliwym,
dek jednak należał do niego już od trzech lat, a połowę roślin, które zdobiły wnętrze,
fioletowym płaszczu, a za nim generała Jedi w pustynnych szatach w różnych odcie-
stanowiły odmiany, które sam wyhodował.
niach khaki i brązu, zrozumiałem, że nie jestem sobą.
Obezwładniająca elegancja tego otoczenia ostro kontrastowała z surowymi warun-
Nasza trójka, rozciągnięta na odległość, która zapewniała każdemu dość miejsca
kami akademii Jedi, sprawiając, że Yavin 4 szybko zatarł się w mojej pamięci. Koronet
do walki, stała w zawianej pustynnym pyłem dolinie pod kopułą z durabetonu. Tuzin
City wydało mi się właściwszym miejscem dla mnie - lepiej tu pasowałem. Dżungla,
trzymetrowej wysokości słupów rozmieszczonych na jej obwodzie podtrzymywał ko-
która ze wszystkich stron otaczała naszą akademię, zawsze mnie trochę niepokoiła.
pułę, wpuszczając pod nią światło, które oświetlało piach. Prowizoryczne namioty i

Tematy