Żeby tak Gawain i Gareth mieli na tyle rozumu, by zrobić to samo! Teraz przynajmniej jej synowie zajmowali przy królu takie pozycje, które zawsze im się należały!
Miała jednak inne sposoby, by wiedzieć, co się dzieje. Kiedy była młodą dziewczyną w Avalonie, Viviana powiedziała jej, że ona nie ma ani cierpliwości, ani wytrwałości koniecznych do inicjacji w Misteria. Wiedziała, że tym razem Viviana miała rację, któż by chciał na tak długo wyrzekać się życia? Przez wiele lat wierzyła, że bramy Wzroku i magii są przed nią zamknięte, jeśli nie liczyć kilku prostych sztuczek, których sama się nauczyła. A potem, od chwili gdy po raz pierwszy użyła czarów, by odkryć, kto jest ojcem Gwydiona, zaczęła rozumieć, że sztuka magii jest tutaj, w zasięgu jej ręki, że nie potrzebuje do niej niczego więcej, poza swoją własną wolą; że magia nie ma nic wspólnego ze skomplikowanymi druidycznymi prawami, zakazami i ograniczeniami co do jej użycia ani kłamstwami o Bogach. Jest to po prostu część życia, zwyczajna i dostępna, nie ma nic wspólnego z dobrem czy złem, lecz jest dostępna każdemu, kto ma w sobie dosyć silnej woli i bezwzględności, by jej użyć.
Wszyscy ci, którzy wymyślają religie, myślała Morgause, chcą jedynie zatrzymać źródła mocy w swoich rękach. Teraz jednak ja mogę tych mocy używać do woli, bez wiązania się przysięgami i ślubami co do ich celu i zasięgu.
Tak więc tej nocy, zamknięta w komnacie przed swą służbą, czyniła niezbędne przygotowania. Czuła obojętną litość dla białego pieska, którego tu przyprowadziła; poczuła też chwilę niekłamanego obrzydzenia, kiedy podcięła mu gardło i podstawiła pod nie miskę, by nałapać świeżej krwi; ale był to przecież jej pies, tak samo jej, jak prosiak, którego mogła kazać ubić na wieczerzę, a moc świeżej krwi była silniejsza i działała szybciej niż moc nagromadzona przez długie modlitwy i wyrzeczenia wymagane od kapłanek Avalonu. Przed kominkiem leżała już jedna z jej służących, oszołomiona i gotowa.
Tym razem Morgause nie wybrała żadnej, którą by w najmniejszym stopniu lubiła lub jej potrzebowała. Tej lekcji nauczyła się ostatnim razem. Teraz pomyślała z żalem o utracie dobrej prządki podczas poprzedniego seansu. Ta przynajmniej nie będzie stratą dla nikogo, nawet dla kucharki, która i tak ma pół tuzina podkuchennych więcej, niż naprawdę potrzebuje.
Wciąż jeszcze podczas tych przygotowań odczuwała lekką odrazę. Krew, którą musiała naznaczyć dłonie i czoło, była nieprzyjemnie lepka, wydało jej się jednak, że nawet gołym okiem może już zobaczyć delikatne fale magicznej mocy, unoszące się nad tą krwią jak dym. Księżyc skurczył się do rozmiarów najcieńszej z niteczek, wiedziała więc, że ta, która czeka w Kamelocie na jej wezwanie, będzie gotowa. Dokładnie w chwili, gdy księżyc przesunął się w odpowiednie miejsce na niebie, wylała resztę krwi na ogień i po trzykroć głośno zawołała:
– Morag! Morag! Morag!
Zamroczona kobieta przy kominku – Morgause niejasno przypomniaÅ‚a sobie, że na imiÄ™ ma Bekka czy coÅ› takiego – poruszyÅ‚a siÄ™, jej puste oczy zaczęły nabierać gÅ‚Ä™bi i wyrazu, a kiedy siÄ™ podniosÅ‚a, przez moment wydawaÅ‚o siÄ™, że jest odziana w piÄ™kne szaty jednej z dworek Gwenifer. I nie odezwaÅ‚a siÄ™ z ciężkim akcentem przygÅ‚upiej wieÅ›niaczki, lecz wyszukanÄ… mowÄ… damy z północy.
– Przybywam na twe wezwanie. Czego ode mnie żądasz, Królowo CiemnoÅ›ci?
– Opowiedz mi o dworze. Co u królowej?
– Jest bardzo samotna, odkÄ…d Lancelot wyjechaÅ‚, lecz czÄ™sto woÅ‚a do siebie mÅ‚odego Gwydiona. SÅ‚yszano ponoć, jak mówiÅ‚a, że jest on dla niej jak syn, którego nigdy nie miaÅ‚a. SÄ…dzÄ™, że sama już zapomniaÅ‚a, iż jest to syn królowej Morgiany – powiedziaÅ‚a dziewczyna, a ta wyszukana wypowiedź komicznie nie pasowaÅ‚a do jej tÄ™pej twarzy, bezmyÅ›lnych oczu, chropowatych rÄ…k i kuchennych Å‚achmanów.
– Czy wciąż dodajesz lekarstwa do jej wieczornego wina?
– Nie ma takiej potrzeby, moja królowo. – UsÅ‚yszaÅ‚a obcy gÅ‚os, który wydobywaÅ‚ siÄ™ przez dziewczynÄ™, jakby spoza niej. – Krwawienia królowej ustaÅ‚y już od ponad roku, tak wiÄ™c przestaÅ‚am dawać jej ten Å›rodek. A poza tym król i tak bardzo rzadko przychodzi teraz do jej Å‚oża.