Zawsze jej pragnął... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Barbara byÅ‚a Å›wiatÅ‚em w jego życiu, odkrywaÅ‚a zakamarki jego duszy, o których istnieniu nie miaÅ‚ pojÄ™cia, ale jemu nigdy nie przestaÅ‚o zależeć na Julii. Teraz pÅ‚omyk pożądania wybuchnÄ…Å‚ z caÅ‚Ä… siÅ‚Ä…. CzuÅ‚ siÄ™ jakby miaÅ‚ dwadzieÅ›cia, a nie prawie sześćdziesiÄ…t lat.
Kierując się resztkami rozumu, powiedział uczciwie:
– To bÅ‚Ä…d.
– Nieważne. – DÅ‚oÅ„ Julii wÄ™drowaÅ‚a po jego ciele.
PrzylgnÄ™li do siebie, pÅ‚onÄ…c z pragnienia. W swoich ramionach leczyli rany, jakie zadaÅ‚o im życie.
Potem leżeli obok siebie. Charles wciąż oddychał ciężko, ale czuł wewnętrzny spokój, po raz pierwszy od śmierci Barbary.
Przykrył ich kocem. Julia odwróciła się, dotykając plecami jego torsu. Delikatnie pogładził jej potargane włosy. Dotarło do niego, że płacze.
– Julio, co ci jest?
– MiaÅ‚eÅ› racjÄ™, to byÅ‚ bÅ‚Ä…d – wyszeptaÅ‚a, nie patrzÄ…c na niego.
– Tylko jeżeli bÄ™dziesz tak myÅ›leć. Oboje od dawna jesteÅ›my peÅ‚noletni. Nie grożą nam żadne paskudne choroby. Co ważniejsze, nikogo nie zdradzamy. Mamy prawo być razem, jeżeli tego chcemy.
– Od Å›mierci Sama nie minÄ…Å‚ nawet miesiÄ…c!
– On ciÄ™ kochaÅ‚, Julio. Nie miaÅ‚by ci za zÅ‚e, że znalazÅ‚aÅ› pociechÄ™ u przyjaciela. – ZawahaÅ‚ siÄ™. – Ostatnim razem, kiedy go widziaÅ‚em, powiedziaÅ‚ mi... żebym siÄ™ o ciebie troszczyÅ‚.
– WÄ…tpiÄ™, żeby miaÅ‚ na myÅ›li to, co zrobiliÅ›my. – WstaÅ‚a i szybko doprowadziÅ‚a siÄ™ do porzÄ…dku. – Przepraszam, że wciÄ…gnęłam ciÄ™ w moje zmartwienia. To byÅ‚o nie w porzÄ…dku.
– Na miÅ‚ość boskÄ…, Julio, nie przepraszaj!
Wyminęła psy i zniknęła w korytarzu.
– Nie uciekaj! – PoszedÅ‚ za niÄ…, ale przyplÄ…taÅ‚ mu siÄ™ do nóg Retort. Kiedy odpÄ™dziÅ‚ psa, mercedes wyjeżdżaÅ‚ dÅ‚ugim podjazdem w stronÄ™ Ruxton Road, zlewajÄ…c siÄ™ z osrebrzonymi Å›wiatÅ‚em księżyca drzewami.
Charles zaklÄ…Å‚. PatrzyÅ‚, jak Julia odjeżdża. Po chwili samochód zniknÄ…Å‚ za zakrÄ™tem. Jedynym Å›ladem po nim byÅ‚y koÅ‚yszÄ…ce siÄ™ na nocnym wietrze ciężkie oszronione gaÅ‚Ä™zie. Z oddali dobiegaÅ‚ cichy szum samochodów na Jones Falls Expressway. Charles poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚onie na Å‚bach psów, które przyszÅ‚y za nim do drzwi.
Julia miaÅ‚a racjÄ™. PopeÅ‚nili bÅ‚Ä…d. Przedtem tylko jedno z nich czuÅ‚o siÄ™ okropnie. Teraz okropnie czuli siÄ™ oboje.
16 
W Las Vegas życie toczy siÄ™ dwadzieÅ›cia cztery godziny na dobÄ™, wiÄ™c Kate mogÅ‚a o północy zadzwonić do wypożyczalni samochodów. Auto miaÅ‚o czekać na niÄ… przed kafeteriÄ…, w której jadÅ‚a Å›niadanie. WczeÅ›nie wymknęła siÄ™ z apartamentu, żeby uniknąć spotkania z Donovanem.
Chociaż dojechaÅ‚a do Nevada Palace przed ósmÄ…, on już tam byÅ‚. WyszedÅ‚ z budynku, kiedy parkowaÅ‚a. W jednej rÄ™ce trzymaÅ‚ ponacinany kij od szczotki, a w drugiej laskÄ™ dynamitu.
– Pora na pierwszÄ… lekcjÄ™ praktycznÄ…. Zrobimy próbny wybuch. ZaÅ‚ożyÅ‚a kask.
– Jestem gotowa.
Weszli na najniższe piÄ™tro, na którym miaÅ‚ być podÅ‚ożony Å‚adunek, i podeszli do kolumny wspornikowej z tyÅ‚u budynku. Na podÅ‚odze za kolumnÄ… leżaÅ‚a ogromna wiertarka pneumatyczna oraz sprzÄ™t ochronny, wÅ‚Ä…cznie z goglami i ochraniaczami na uszy.
– PosÅ‚ugiwaÅ‚aÅ› siÄ™ kiedyÅ› wiertarkÄ… pneumatycznÄ…? Te ssawki ważą czterdzieÅ›ci kilogramów. Dlatego dziury muszÄ… wiercić dwuosobowe zaÅ‚ogi. Jedna osoba naprowadza, a druga trzyma wiertarkÄ™ i reguluje ciÅ›nienie. Taka praca nie trafia siÄ™ czÄ™sto, ale musisz to umieć, jeÅ›li chcesz być szefem.
Wiercenie dziur w betonie nie pojawiaÅ‚o siÄ™ w dzieciÄ™cych marzeniach Kate, ale nie miaÅ‚a zamiaru mówić o tym Donovanowi. Jeżeli chce tej pracy, musi umieć być zarówno robotnikiem, jak i inżynierem.
– Nie miaÅ‚am do czynienia z takÄ… wiertarkÄ…, ale używaÅ‚am mniejszych. PoradzÄ™ sobie.
Donovan szybko wytÅ‚umaczyÅ‚ Kate, jak to siÄ™ robi. ZaÅ‚ożyli ubrania ochronne. Donovan podniósÅ‚ wiertarkÄ™, jakby nie byÅ‚o to wcale trudne, i nawierciÅ‚ dziurÄ™ w podÅ‚odze, trzy metry od kolumny, haÅ‚asujÄ…c straszliwie.
Wsunął wiertło do dziury.