X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Stwierdził, że to interesujące wrażenie, jedyne, o którym wiedział, że sprawia mu przyjemność. Zdawał sobie sprawę, że nie bez powodu był tak przywiązany do obecnego Duncana Idaho. Kryła się w nim nadzieja, że ten człowiek przeżyje nadchodzą­cą rozmowę. Czasami to im się udawało. Istniało małe prawdopodo­bieństwo, że Duncan stanowi dla niego śmiertelne zagrożenie, ale ową możliwość należało pozostawić taką właśnie, jaką była. Leto próbo­wał to wyjaśnić jednemu z poprzednich Duncanów... dokładnie w tym samym miejscu.
"Pomyślisz, że to dziwne, iż ja, ze swoimi mocami, mogę mówić o przypadku, szczęściu" - powiedział wtedy Leto.
Duncan był pełen gniewu:
"Nic nie pozostawiasz przypadkowi! Znam cię!"
"Jakiś ty naiwny! Przypadek jest naturą wszechświata."
"Nie przypadek, a kaprys. Twój kaprys."
"Wspaniale, Duncanie. Kaprys to najgłębsza przyjemność. Spo­sób, w jaki radzimy sobie z kaprysami, jest identyczny z tym, dzięki któremu wyostrzamy swe twórcze zdolności."
"Nie jesteś już nawet człowiekiem!"
Och, jakże gniewny był tamten Duncan!
Leto stwierdził, że to oskarżenie rozdrażniło go jak ziarnko piasku w oku. Trzymał się resztek swojej ludzkiej niegdyś jaźni z surowo­ścią, której nie można było zaprzeczyć, chociaż irytacja była najbar­dziej zbliżonym do gniewu uczuciem, jakiego był w stanie doznać.
"Twoje życie staje się kliszą" - oskarżył Duncana, na co ten wydo­był z fałdów swej szaty-munduru mały ładunek wybuchowy. Jakaż niespodzianka! Leto kochał niespodzianki, nawet niemiłe.
"To coś, czego nie przewidziałem."
Tyle właśnie powiedział tamtemu Duncanowi, który stał przed nim dziwnie niezdecydowany, podczas gdy podjęcie decyzji było absolut­ną koniecznością.
"To mogłoby cię zabić" - powiedział Duncan.
"Przykro mi, Duncanie. Doznałbym niegroźnego zranienia, nicze­go więcej."
"Ale powiedziałeś, że tego nie przewidziałeś!" - głos Duncana stał się piskliwy.
"Duncan, Duncan - absolutne przewidywanie równa się dla mnie śmierci. Jakże niesamowicie nudna jest dla mnie śmierć!"
W ostatniej chwili tamten Duncan spróbował odrzucić ładunek, ale materiał eksplodował zbyt szybko. Duncan zginał. Ach, trudno - Tleilaxanie zawsze mieli następnego w swoich aksolotlowych zbiorni­kach.
Jedna z unoszących się nad Leto kul świętojańskich zaczęła migo­tać. Ogarnęło go podniecenie. Sygnał Monea! Wierny Moneo ostrze­gał swojego Boga Imperatora, że do krypty schodzi Duncan.
Drzwi windy znajdującej się między dwoma korytarzami w północno-zachodniej części pomieszczenia otworzyły się. Wyszedł z nich Duncan - z tej odległości drobna figurka - ale Leto mimo to dostrzegł najdrobniejsze nawet szczegóły, choćby załamanie mundu­ru na łokciu, które mówiło, że mężczyzna przed chwilą stał oparty o jakiś sprzęt. Tak, na jego podbródku wciąż widoczny był odcisk rę­ki. Duncana wyprzedzał zapach: poziom adrenaliny w jego krwi mu­siał być zaiste olbrzymi.
Leto wciąż milczał, obserwując zbliżającego się Duncana. Ten Duncan mimo wielu lat służby wciąż stąpał z młodzieńczą sprężysto­ścią. Mógł za to podziękować minimalnej domieszce melanżu w swo­im pożywieniu. Mężczyzna miał na sobie stary atrydzki mundur czar­nego koloru ze złotym jastrzębiem wyszytym na lewej piersi. Był to interesujący znak-oświadczenie: Służę honorowi dawnych Atrydów! Idaho wciąż miał czarną czuprynę, rysy ostre, znieruchomiałe, jakby wykute z kamienia, podkreślające surowy wyraz twarzy o wy­stających kościach policzkowych.
"Tleilaxanie dobrze robią swoje ghole" - pomyślał Leto.
Duncan miał ze sobą cienką teczkę, uszytą z tkaniny utkanej z cie­mnobrązowego włókna - tę, którą nosił od wielu lat. Zazwyczaj za­wierała materiały, na których mentat opierał swe sprawozdania, ale dziś wybrzuszała się pod wpływem czegoś o wiele większego.
Ixiańska rusznica laserowa.
Kiedy Idaho szedł, całą uwagę skupił na twarzy Leto. Oblicze Bo­ga Imperatora pozostawało niepokojąco atrydzkie, o smukłych ry­sach, z kompletnie błękitnymi oczami, których spojrzenie co bardziej nerwowi ludzie odczuwali niemal jak fizyczną agresję. Twarz ukryta była głęboko w szarym kapturze ze skóry piaskopływaka, o której Idaho wiedział, że może błyskawicznie zwinąć się w odruchu obron­nym, osłaniając jedyną część ciała, jaka pozostała z dawnego Leto.
Jego prawdziwa skóra wydawała się być zdumiewająco różowa na tle swej szarej ramy. Trudno było uniknąć myśli, że twarz Leto jest czymś nieprzyzwoitym, zagubionym okruchem człowieczeństwa schwytanym w pułapkę czegoś obcego.
Duncan zatrzymał się zaledwie sześć kroków od Wozu Króle­wskiego. Nawet nie starał się ukryć swej gniewnej determinacji. W ogóle nie myślał o tym, czy Leto wie o rusznicy. To imperium zbyt daleko oddaliło się od dawnej moralności Atrydów, stało się bezosobowym molochem niszczącym niewinnych. To musi się skończyć!
- Przyszedłem, by porozmawiać o Sionie i kilku innych sprawach - powiedział Idaho. Ułożył teczkę tak, by łatwo móc z niej wydobyć rusznicę.
- Bardzo dobrze - głos Leto był pełen znudzenia
- Siona jest jedyną, której udało się uciec, ale wciąż ma oparcie w swoich towarzyszach buntownikach.
- Myślisz, że o tym nie wiem?
- Znam twoją niebezpieczną tolerancję dla buntowników! Czego nie wiem, to co zawierał pakunek, który ukradła.
- Ach, to... Ma kompletne plany Twierdzy.
Idaho momentalnie stał się na powrót Dowódcą Straży Leto, głę­boko wstrząśnięty takim naruszeniem bezpieczeństwa:
- Pozwoliłeś jej z tym uciec?
- Nie, to ty pozwoliłeś.
Idaho cofnął się, usłyszawszy takie oskarżenie. Znowu brał w nim górę zdecydowany na wszystko zabójca.
- To wszystko, co dostała? - zapytał.
- Razem z planami były dwa tomy, kopie moich dzienników. Ukradła je.
Idaho badał nieruchomą twarz Leto.
- Co jest w tych dziennikach? Czasami twierdzisz, że to pamięt­niki, czasami że historia.
- I to, i to - po trochu. Mógłbyś je nawet nazwać podręcznikiem.
- Czy martwi cię to, że zabrała te tomy?

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.