Ali zaś z pomocą Dana spokojnie i zdecydowanie skrępował Eysie ich własnymi pasami.
- Powinno tu być co najmniej trzech ludzi. - Rip czekał przy drzwiach. - Musimy mieć ich wszystkich, zanim zaczniemy pracę.
Okazało się jednak, że wnętrze kopuły, rozciągające się również na poziomach leżących poniżej zewnętrznej skorupy asteroidu, nie było łatwe do przeszukania. Wróg ostrzeżony przed atakiem mógł uprzedzić ich, ukrywając się i obserwując, lub też zastawić pułapki. W końcu, nie chcąc tracić czasu, zdecydowali, że zamkną drzwi prowadzące na niższe poziomy. Postanowili również sforsować wejście do magazynu, który odkryli w czasie poszukiwań.
Awaryjne zapasy ogrodu składały się głównie z glonów, które można było magazynować w pojemnikach i szybko użyć - w przeciwieństwie do roślin na pokładzie Królowej, które nawet przy wymuszonych metodach potrzebowały na wzrost o wiele więcej czasu. Dan zgłosił się, że zostanie w Stacji–R i przygotuje w komorze powietrznej potrzebne pojemniki, podczas gdy dwaj pozostali, bardziej doświadczeni, wrócą na statek, by zebrać rośliny i przygotować ogród do wymiany.
Kiedy Dan został sam, zaczął odnosić wrażenie, że kopuła straszy. Zdejmował zaplombowane pojemniki z półek i ustawiał je na ręcznym wózku, którym podjeżdżał do podnóża schodów. Następnie wspinał się po nich, nosząc po dwa cylindry.
Świszczący strumień powietrza powodował ciągłe mruczące odgłosy w długich korytarzach, lecz Dan nasłuchiwał raczej czegoś innego, spodziewał się odgłosu kroków innych niż jego, szelestu ubrania ocierającego się o ścianę czy wręcz szeptu. Wciąż zatrzymywał się nagle, by posłuchać, przekonany, że usłyszy któryś z tych odgłosów. Zgromadził już z tuzin pojemników, gdy usłyszał w module komputerowym swego polowego hełmu znajomy sygnał. Nie potrzebował dużo czasu, by przetransportować cylindry do luku, wydostać się i otworzyć zewnętrzne drzwi. Czekając, wciąż nasłuchiwał odgłosu, który nie pojawiał się, a który mówiłby, że ktoś, podobnie jak on, swobodnie porusza się po Stacji.
Ponieważ nie miał pojęcia, ile pojemników było potrzebnych, przetransportował na górę wszystkie, jakie były na półkach magazynu. Pozostało mu jeszcze kilka do przeniesienia, gdy usłyszał Ripa zawiadamiającego, że wchodzi.
Zastępca astronawigatora wszedł lekko do korytarza, pozbywszy się uprzednio skafandra ciśnieniowego. Popatrzył na ustawione w szeregu pojemniki i pokiwał głową.
- Nie potrzebujemy wszystkich. - Nie, zostaw je - dodał, gdy Dan schylił się po dwa następne. - Mamy teraz coś ważniejszego do zrobienia. - Skręcił w boczny korytarz, który prowadził do pomieszczenia komputerowego.
Obaj Inter–Solarowcy odzyskali już przytomność.
Technik komputerowy przyjął niewolę z filozoficznym spokojem. Leżał nieruchomo na plecach, wpatrując się w sufit. Jego towarzysz jednak ruchem dżdżownicy dotarł już do połowy pokoju i Rip musiał się zatrzymać, aby nie nadepnąć na niego.
Shannon pochylił się i chwytając go za tunikę, przyciągnął z powrotem, podczas gdy ten raczył ich jednym z najbogatszych przemówień, jakie Dan kiedykolwiek słyszał - a nie mówił żargonem handlowym.
- Jasne, jesteśmy tym wszystkim, ale czas ucieka, Eysie, a ja chciałbym uzyskać parę odpowiedzi, które mogą mieć dla was znaczenie. Po pierwsze - kiedy spodziewacie się zmiany?
Pytanie to ponownie rozwścieczyło pieniacza. Starał się powiedzieć, że żaden pie… Wolny Pośrednik nie wydobędzie od niego żadnej informacji.
Na jego nieszczęście jego towarzysz - technik komputerowy - zaczął domyślać się intencji pytań Ripa.
- Wyłącz się! - poradził tamtemu. - Oni starają się okazać trochę serca. Czy dobrze rozumiem - odezwał się technik poprzez bełkot swego kolegi - że martwisz się, iż zostawicie nas w kłopotach?
Rip przytaknął mu.
- Pomimo tego, co o nas myślicie - odpowiedział- nie jesteśmy poszukiwanymi przez Patrol zbiegami.