Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Sopel czekał.
- Wyeliminowaliśmy teorię, że to, co nazywamy “Nocą i Mgłą”, jest ugrupowaniem terrorystycznym, które odkryło, co wie kardynał, porwało go i chce przejąć czarnorynkową siatkę Hallowaya.
- Zgadza się - przyznał Sopel. - Ta teoria upadła.
- Zaginiecie kardynała ma jednak związek ze zniknięciem na­szych ojców - ciągnął Set. - “Noc i Mgła” nie znalazłaby ich bez Pavelicia.
- Z tym też się zgadzam.
- Więc skoro celem porwania naszych ojców nie było trzymanie ich jako zakładników dla okupu, pozostaje tylko możliwość, że “Noc i Mgła” działa z pobudek osobistych. Że “Noc i Mgła” to Żydzi. Aby jednak powziąć podejrzenia co do osoby kardynała i odkryć to, co wiedział, Żydzi musieliby przeniknąć do systemu bezpieczeństwa Kościoła katolickiego.
- Wątpię w to.
- Ja także. I dlatego zastanawiam się, czy...
- Czy co?
- Eliminując możliwości po kolei... Czy “Nocą i Mgłą” nie jest ktoś... albo jakaś grupa... wewnątrz Kościoła?
Czarny Zakon
 
I.
Zurych. Osiem przecznic na wschód od rzeki Limmat minąwszy wystawioną na ulicy czujkę Agencji, Saul i Eryka otworzyli drzwi garażu i weszli do środka.
Pomieszczenie było duże, a jego betonowa podłoga nieskazitel­nie czysta. Górne lampy dawały więcej światła niż poranne słońce na zewnątrz. Stał tu tylko jeden samochód - renault należące do trzech zamachowców. Ekipa z Agencji kierując się wskazówkami Saula znalazła pojazd na parkingu obok dworca kolejowego. Zespół spe­cjalistów pracował przez całą noc; zdjęto odciski palców, rozmonto­wano i przeszukano wóz. Został teraz z niego sam szkielet.
- Ci faceci byli przygotowani na wybuch trzeciej wojny światowej - odezwał się chrapliwy głos.
Saul odwrócił się. Gallagher podszedł do nich trzymając ręczny granatnik RPG-7. Ruchem głowy wskazał rozłożoną na podłodze broń. Materiały wybuchowe, granaty, uzi, AK-47.
- Znaleźliście jakieś odciski palców?
- Całe mnóstwo - odparł Gallagher. - Ale to wynajęty samochód i nie sposób odróżnić, które należą do twoich znajomych, a które do poprzednich użytkowników.
- Wiesz, gdzie ukryliśmy ciała. Mógłbyś posłać ekipę, żeby zdjęła im odciski.
- Już to zrobiłem. Moi ludzie powinni do wieczora wrócić. Oprócz tego arsenału nie było w wozie nic nadzwyczajnego. Poza tym, że został wynajęty w Austrii. Nie ryzykowaliby przekraczania granicy z bagażnikiem pełnym broni. Musieli się zaopatrzyć w Szwajcarii.
- Słusznie. A ponieważ jechali za nami, nie mieli dużo czasu na odebranie towaru, bo by nas zgubili - zauważył Saul. - Muszą być świetnie zorganizowani.
- Siatka, o której nie wiemy? - mruknął Gałlagher. - Możliwe. Prędzej uwierzę w jej istnienie niż w twoją teorię, że napastnicy byli księżmi. Tylko dlatego, że nosili pierścienie?!
- Z wizerunkiem krzyża i miecza.
- Z tego jeszcze nie wynika, że są duchownymi. - Gallagher poło­żył granatnik obok AK-47 i mówił dalej: - Religia i przemoc nie bardzo pasują do siebie - jest przecież powiedziane, że cisi posiądą ziemię. Kiedy rozmawiałem z Langley, nie wspomniałem o religij­nym aspekcie sprawy. Wolę zaczekać, aż będę pewny. W tej chwili specjaliści badają dokumenty, które zabrałeś tym facetom. Paszporty i prawa jazdy są prawdopodobnie fałszywe. Nasi ludzie z wywiadu francuskiego wkrótce dadzą nam znać.
- Karty kredytowe - wtrącił Saul. - One stanowią klucz do zagadki.
- Nie ulega kwestii. Moim zdaniem, okaże się, że mają pokrycie. Jestem cholernie ciekaw, kto płaci rachunki.
Zadzwonił telefon. Gallagher poszedł go odebrać. Saul popatrzył na Erykę. Nie słyszeli ani słowa; Gallagher prawie nic nie mówił, a kiedy wrócił, wyglądał na podekscytowanego.

Tematy