Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Uwięziony w Riverrun i uwolniony w zamian za obietnicę, której nie spełnił. Ponownie pojmany przez Dzielnych Kompanionów i okaleczony na rozkaz ich kapitana, Vargo Hoata. Prawą dłoń odrąbał mu miecz Zoila Grubego. Dostarczony bezpiecznie do Królewskiej Przystani przez Brienne, Dziewicę Z Tarthu.
 
Kiedy skończył, trzy czwarte strony między złotym lwem na karmazynowej tarczy na górze a białą tarczą na dole nadal pozostawały niezapełnione. Jego historię zaczął ser Gerold Hightower, a kontynuował ser Barristan Selmy, resztę jednak Jaime Lannister będzie musiał napisać sam. Od tej pory tylko od niego zależało, co w niej się znajdzie.
Tylko od niego...
 
Jon
Ze wschodu dął gwałtowny wicher, tak silny, że ciężka klatka kołysała się przy każdym podmuchu. Wiatr unosił ze sobą kawałki lodu, a płaszcz Jona łopotał, uderzając o kraty. Niebo przybrało ciemnoszarą barwę, a słońce było jedynie słabą plamą jasności widoczną za chmurami. Po drugiej stronie strefy śmierci widział łunę tysiąca ognisk, wydawały się one jednak małe i bezbronne wobec mroku i zimna.
Posępny dzień. Jon Snow zacisnął urękawicznione dłonie na kratach, trzymając się mocno, gdy wiatr znowu potrząsnął klatką. Grunt na dole spowijał mrok i Jon czuł się tak, jakby opuszczano go w bezdenną otchłań. Można powiedzieć, że śmierć jest bezdenną otchłanią, a kiedy ten dzień dobiegnie końca, moje imię na zawsze spowije cień.
Ludzie powiadali, że bękarty rodzą się z żądzy oraz kłamstw i dlatego są z natury rozpustne i zdradzieckie. Jon pragnął kiedyś udowodnić, że to nieprawda, pokazać panu ojcu, że może być dla niego równie dobrym synem jak Robb. Spartaczyłem to zadanie. Robb został bohaterskim królem, a jeśli o Jonie ludzie w ogóle będą pamiętać, to jako o renegacie, wiarołomcy i mordercy. Cieszył się, że lord Eddard nie żyje i nie widzi jego hańby.
Trzeba było zostać w tej jaskini z Ygritte. Jeśli po śmierci istniało życie, miał nadzieję, że jej to powie. Rozorze mi twarz pazurami jak tamten orzeł i przeklnie mnie jako tchórza, ale i tak jej to powiem. Zgiął prawą dłoń, tak jak uczył go maester Aemon. Ten nawyk zakorzenił się w nim bardzo głęboko. Jego palce muszą być giętkie, jeśli ma mieć choć najmniejszą szansę zamordowania Mance’a Raydera. Rankiem wyciągnęli go na zewnątrz po czterech dnia spędzonych w lodowej celi o wymiarach pięć na pięć na pięć stóp, zbyt niskiej, żeby mógł stanąć, i za krótkiej, żeby mógł się położyć. Zarządcy dawno już odkryli, że żywność wytrzymuje dłużej w lodowych magazynach wykutych u podstawy Muru... ale za to więźniowie krócej.
– Umrzesz tu, lordzie Snow – zapowiedział ser Alliser, nim zatrzasnął ciężkie drewniane drzwi. Jon mu uwierzył. Dziś rano jednak wyciągnęli go stamtąd i powlekli, skurczonego i drżącego, do Wieży Królewskiej, by znowu stanął przed rumianym Janosem Slyntem.
– Stary maester mówi, że nie mogę cię powiesić – oznajmił Slynt. – Napisał do Cottera Pyke’a. Był nawet tak cholernie bezczelny, że pokazał mi ten list. Utrzymuje, że nie jesteś renegatem.
– Aemon żył zbyt długo, panie – stwierdził ser Alliser. – Rozum opuścił go tak samo jak wzrok.
– Tak jest – zgodził się Slynt. – Ślepiec z łańcuchem na szyi. Kto to właściwie jest?
Aemon Targaryen – pomyślał Jon. Syn i brat króla, który sam mógł zostać królem. Zachował jednak milczenie.
– Mimo to nie pozwolę, by mówiono, że Janos Slynt powiesił kogoś niesprawiedliwie – ciągnął mężczyzna o rumianych policzkach. – Nie pozwolę. Postanowiłem dać ci jeszcze jedną szansę udowodnienia, że rzeczywiście jesteś taki wierny, jak twierdzisz, lordzie Snow. Ostatnią szansę wykonania obowiązku, tak? – Wstał. – Mance Rayder chce z nami pertraktować. Ten cały król za Murem dobrze wie, że nie ma już szans, bo zjawił się Janos Slynt. To jednak tchórz i nie chce przybyć do nas. Na pewno wie, że natychmiast bym go powiesił. Powiesiłbym go za nogi na szczycie Muru, na sznurze długim na dwieście stóp! Ale on tu nie przyjdzie. Chce, żebyśmy wysłali do niego posła.
– Wysyłamy ciebie, lordzie Snow – oznajmił z uśmiechem ser Alliser.
– Mnie? – zapytał obojętnym głosem Jon. – Dlaczego mnie?
– Byłeś towarzyszem tych dzikich – odparł Thorne. – Mance Rayder cię zna. Będzie bardziej skłonny ci zaufać.
To było tak bardzo błędne, że Jon mógłby się roześmiać.
– Wprost przeciwnie. Mance podejrzewał mnie od samego początku. Jeśli pokażę się w jego obozie ubrany w czarny płaszcz jako poseł Nocnej Straży, będzie wiedział, że go zdradziłem.
– Prosił o posła i dostanie posła – odparł Slynt. – Jeśli jesteś zbyt tchórzliwy, by stawić czoło temu królowi-renegatowi, możesz wrócić do lodowej celi. Tym razem chyba bez futer. Tak jest.
– To nie będzie potrzebne, panie – zapewnił ser Alliser. – Lord Snow zrobi to, o co go prosimy. Chce udowodnić, że nie jest renegatem. Że dochował wierności Nocnej Straży.
Jon zdał sobie sprawę, że Thorne jest znacznie inteligentniejszy od Slynta. Ten plan śmierdział ser Alliserem. Znalazł się w pułapce.

Tematy