Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Nie jestem z Val Malafrena.
- Ale napisane jest Portacheyka.
- Wiadomo, że dyliżans pocztowy tu się zatrzymuje.
- Może go otwórz. Jeżeli jest do ciebie, ktoś będzie ci go musiał przywieźć, a jeśli dotyczy spraw posiadłości, to ojciec i tak poprosi cię o radę.
- Praktyczna kobieta - powiedział Emanuel. - Dobrze. - Ostrożnie, z niechęcią otworzył kopertę i zaczął czytać.
Piera przyglądała się mu badawczo, jak pozostałe panie, ale nic nie zauważyła. Cicho odezwała się żona:
- O co chodzi, Emanuelu?
Patrzył na nią przez chwilę spojrzeniem bez wyrazu.
- Niech skończę, kochanie - powiedział cicho. Czekały w milczeniu. Skończył czytać list, złożył go i znów rozłożył, usiadł w fotelu przy oknie i rzekł: - To raczej złe wieści. Itale. Nic mu nie jest. Wygląda, że został aresztowany. Właściwie wiadomo niewiele.
- Przeczytaj - powiedziała Perneta, stojąc nieruchomo, jak Laura i Piera.
- Jest napisany do Guide'a - odparł Emanuel, lecz spojrzawszy w ich twarze, jeszcze raz otworzył list i przeczytał: - “Szanowny Panie! Muszę się panu przedstawić jako przyjaciel Pańskiego syna Itale, i poprosić Pana o wielką uprzejmość napisania do mnie, czy otrzymał Pan jakiekolwiek wiadomości od syna od połowy listopada, lub zawiadomienia mnie, czy ma pan jakieś wiadomości potwierdzające lub, daj Boże, zaprzeczające doniesieniu, jakie otrzymaliśmy o jego aresztowaniu wraz z młodym człowiekiem, który mu towarzyszył, przez Rząd Prowincjonalny Polany, w listopadzie. Pierwsze doniesienie, jakie o tym otrzymaliśmy, wydawało się nieistotne, lecz teraz usłyszeliśmy bardziej szczegółowe sprawozdanie od godnej zaufania osoby, która przybyła do Krasnoy z Rakavy z wiadomością, że obaj byli sądzeni za podburzanie do działania na szkodę porządku publicznego, uznani za winnych i skazani na pięć lat więzienia. Jeśli to prawda, to znajdują się przypuszczalnie w więzieniu św. Łazarza w Rakavie, jako więźniowie stanu. Nie mieliśmy żadnych wiadomości od pana Sorde od szóstego listopada, lecz wiemy teraz, że korespondencja przychodząca i wychodząca ze wschodu jest pod kontrolą i może w każdej chwili zostać przeczytana i zatrzymana lub wysłana do adresata. Zgodnie z naszymi informacjami korespondencja w centrum i na zachodzie nie jest zasadniczo kontrolowana, lecz ta zasada może się w każdej chwili zmienić. Jak Pan wie, Pański syn ma tu wielu przyjaciół, którzy pragną mu pomóc, wspierając go i występując przeciwko tej potwornej niesprawiedliwości. W tej chwili, i do czasu zdobycia pewności co do faktów, idziemy za radą człowieka doskonale znającego sytuację polityczną wschodnich prowincji, który doradza nam czekać, ponieważ próba bezpośredniej interwencji czy osobistego odwołania może obecnie wyrządzić więcej złego niż dobrego. Usilnie Pana proszę o napisanie, czy ma Pan o nim lepsze lub bardziej pewne wiadomości, i modlę się do Boga, by podtrzymał sprawiedliwego i szczerego człowieka, mojego przyjaciela i Pańskiego syna, w pewności co do własnej prawości oraz naszej niezachwianej przyjaźni i lojalności. Kreślę się Pańskim sługą, Tomas Brelavay. Krasnoy, 2 stycznia 1828".
Emanuel złożył list. Twarz miał zamyśloną, oszołomiły go te wiadomości.
- Ten Brelavay wygląda na uczciwego człowieka - powiedział w końcu. - Itale chyba często o nim wspominał.
- Byli razem w Solariy - rzekła Laura. - Zajmuje się finansami czasopisma. - Mówiła spokojnie.
- On był, on był moim jedynym synem! - zawołała piskliwie Perneta potrząsając przed sobą zaciśniętymi pięściami, dziwnym, urywanym, szybkim ruchem.
- Ależ, Perneto - powiedział szorstko Emanuel i stanął przy oknie, a Laura zaczęła pocieszać jego żonę. Nigdy jeszcze, ani razu, nie straciła przy nim panowania nad swymi uczuciami. Zupełnie jakby na dźwięk jej krzyku coś w nim pękło i opuściły go siły. Nie miał odwagi na nią spojrzeć.
Piera ujęła go za rękę. Spojrzał na dziewczynę, na jej bladą twarz i jasne oczy.
- Jeśli jedziemy nad jezioro - rzekła - to powinnam powiedzieć Gayreyowi, żeby na nas nie czekał.
- Słusznie.
- Pewnie jest w młynie. Wrócę za dziesięć minut.
Szybko się oddaliła. Emanuel ze zdumieniem myślał o spokoju i trzeźwości umysłu obu dziewcząt. Wiedział, co dla Laury oznacza ta wiadomość, a Piera jeszcze przed kwadransem z jakiegoś powodu płakała. Były kłębkami nerwów, ale kiedy przychodził czas próby, mój Boże, stawały się twarde jak stal szpady. A on i Perneta są jak dwa kawały drewna. Usiadł i jeszcze raz przeczytał oba listy, by sprawić wrażenie, że jest czymś zajęty. Dziewczyny decydowały o wszystkim do chwili, kiedy odzyskał panowanie nad sobą i znalazł się sam na sam z bratem w bibliotece domu stojącego nad jeziorem.
- O co chodzi, Emanuelu?
- List Itale...
- Nie to cię tu sprowadziło w środku dnia.
- Nie. Wydaje się, że w kilka dni po napisaniu listu został aresztowany.
Guide czekał. Emanuel odchrząknął.

Tematy