Wszyscy tak uważajÄ…. Jak mogÅ‚oby dojść do taÂkiego wypadku? To najrozsÄ…dniejsza hipoteza. Albo samobójstwo, albo morderstwo.
Po raz pierwszy ktoÅ› w Folwarku Toynton użyÅ‚ tego zÅ‚owieszÂczego sÅ‚owa. Wypowiedziane pedantycznym, dość wysokim gÅ‚osem Carwardine'a zabrzmiaÅ‚o równie zaskakujÄ…co jak bluźnierstwo w ustach zakonnicy.
- Hamulce w fotelu mogły się popsuć - rzeki Dalgliesh.
- Wówczas należałoby to uznać za morderstwo.
Przez chwilę panowała cisza. Fotel podskoczył na kamieniu i światło latarki strzeliło w górę szerokim łukiem jak miniaturowy słabiutki reflektor. Carwardine poprawił latarkę i dodał:
- Philby oliwił i sprawdzał hamulce wózka o ósmej pięćdziesiąt wieczorem przed śmiercią Holroyda. Byłem wówczas w pracowni i babrałem się w glinie. Widziałem go. Zaraz potem opuścił pracownię, a ja zostałem tam mniej więcej do dziesiątej.
- Czy powiedział pan o tym policji?
- Tak, ponieważ mnie o to pytano. Nie grzeszÄ…c taktem, policjaÂnci wypytywali, gdzie dokÅ‚adnie spÄ™dziÅ‚em wieczór i czy dotykaÅ‚em fotela Holroyda po wyjÅ›ciu Philby'ego. Pytanie byÅ‚o naiwne, gdyż nawet gdybym dotykaÅ‚ fotela i tak bym siÄ™ nie przyznaÅ‚. PrzeÂsÅ‚uchiwano też Philby'ego, chociaż nie w mojej obecnoÅ›ci, i nie wÄ…tpiÄ™, że potwierdziÅ‚ mojÄ… wersjÄ™. Mam ambiwalentny stosunek do policji; ograniczam siÄ™ Å›ciÅ›le do odpowiedzi na pytania, wychodzÄ…c z zaÅ‚ożeÂnia, że ogólnie rzecz biorÄ…c, policja powinna znać prawdÄ™.
Przyjechali na miejsce. ÅšwiatÅ‚o wynurzaÅ‚o siÄ™ z tylnych drzwi chaty i Julius Court, ciemna sylwetka na tle prostokÄ…ta, wyszedÅ‚ im na powitanie. PrzejÄ…Å‚ fotel od Dalgliesha i zaczÄ…Å‚ go pchać po krótkim, kamiennym podjeździe prowadzÄ…cym do saloniku. Po drodze DalgÂliesh zdążyÅ‚ jeszcze dostrzec przez otwarte drzwi sosnowÄ… boazeriÄ™ na Å›cianach, czerwone pÅ‚ytki nu podÅ‚odze i bÅ‚yszczÄ…ce chromowane przedmioty w kuchni Juliusa. Miejsce to bardzo przypominaÅ‚o detektywowi jego wÅ‚asnÄ… kuchniÄ™, gdzie kobieta, przepÅ‚acana i nie przemÄ™czona - by pracodawca mógÅ‚ uÅ›mierzyć poczucie winy, iż w ogóle jÄ… zatrudnia - od czasu do czasu przygotowywaÅ‚a posiÅ‚ki, żeby zaspokoić kapryÅ›ne podniebienie jednej osoby.
Salonik zajmowaÅ‚ caÅ‚y front budynku na parterze. KiedyÅ› muÂsiaÅ‚y to być dwa domki. OgieÅ„ z drewna wyrzuconego przez morze na brzeg trzaskaÅ‚ na otwartym kominku, a oba wielkie oknu otwarte byÅ‚y na oÅ›cież. Kamienne Å›ciany wibrowaÅ‚y od przybojów morza. Bliskość krawÄ™dzi urwiska mogÅ‚a wywoÅ‚ywać lekki niepokój, zwÅ‚aszÂcza że Dalgliesh nie wiedziaÅ‚, jak blisko jest ta krawÄ™dź. Julius powiedziaÅ‚, jakby czytajÄ…c w jego myÅ›lach:
- JesteÅ›my zaledwie sześć jardów od urwiska o wysokoÅ›ci czterÂdziestu stóp. U jego podnóża sÄ… skaÅ‚y. Przed domkiem mam kamienne patio z niskim murkiem, możemy później tam usiąść, oczywiÅ›cie jeÅ›li bÄ™dzie dość ciepÅ‚o. Co panu nalać? CzegoÅ› mocniejszego czy wina? Wiem, że Henry najbardziej lubi czerwone wino.
- Poproszę więc o to samo.
Dalgliesh nie pożaÅ‚owaÅ‚ wyboru, gdy zobaczyÅ‚ nalepki na trzech butelkach stojÄ…cych na Å‚awie obok kominka. Dwie byÅ‚y już odkorkowane. ZdziwiÅ‚o go, że wino takiej marki można wyjąć jedynie dla dwóch przygodnych goÅ›ci. Julius przygotowywaÅ‚ kieliszki, a Dalgliesh spacerowaÅ‚ po pokoju. ZnajdowaÅ‚y siÄ™ tu przedmioty godne zazdroÅ›ci, jeÅ›li ktoÅ› byÅ‚ w nastroju, aby oceniać osobisty dobytek. Oczy mu zalÅ›niÅ‚y, gdy zobaczyÅ‚ wspaniaÅ‚y, pokryty glazurÄ… gliniany dzban sunderlandzki upamiÄ™tniajÄ…cy bitwÄ™ pod Trafalgarem. Trzy wczesne figurki ze Staffordshire staÅ‚y na kamiennej półeczce nad kominkiem, a na najdÅ‚uższej Å›cianie wisiaÅ‚y dwa eleganckie pejzaże morskie. Nad drzwiami prowadzÄ…cymi w stronÄ™ urwiska umieszczono figurÄ™ dzioÂbowÄ… statku, elegancko i bogato rzeźbionÄ… w dÄ™bie; dwa cherubiny podtrzymywaÅ‚y galeon zwieÅ„czony tarczÄ…, w zwojach ciężkich maryÂnarskich wÄ™złów. WidzÄ…c jego zainteresowanie, Julius zawoÅ‚aÅ‚:
- DzieÅ‚o to wykonaÅ‚ okoÅ‚o 1660 roku niejaki Grinling Gibbons, podobno dla Jacoba Courta, przemytnika z tych stron. O ile zdoÅ‚aÅ‚em siÄ™ zorientować, nie jestem z nim, niestety, spokrewniony. PrawÂdopodobnie jest to najstarsza zachowana figura dziobowa ze statku kupieckiego. W Greenwich myÅ›lÄ…, że majÄ… wczeÅ›niejszÄ…, ale moja jest o parÄ™ lat starsza.
Na piedestale w drugim koÅ„cu pokoju lekko lÅ›niÅ‚ niemal przeźÂroczysty, marmurowy biust uskrzydlonego chÅ‚opca, który trzymaÅ‚ w pulchnej rÄ…czce bukiecik z pÄ…czków róż i konwalii. Marmur byÅ‚ koloru bladej kawy, z wyjÄ…tkiem miejsc ponad powiekami przyÂmkniÄ™tych oczu, które zabarwiono na delikatny różowy kolor. DÅ‚oÅ„ pozbawiona żyÅ‚ trzymaÅ‚a kwiaty do góry, w sposób charakterystyczny dla nieÅ›wiadomego uÅ›cisku dziecka; wargi chÅ‚opca, lekko rozchylone w półuÅ›miechu, sugerowaÅ‚y spokój i tajemniczość. Dalgliesh wysunÄ…Å‚ palec i delikatnie przeciÄ…gnÄ…Å‚ nim po policzku rzeźby; można byÅ‚o wrÄ™cz oczekiwać, że bÄ™dzie ciepÅ‚y w dotyku. Julius podszedÅ‚ do niego, niosÄ…c dwa kieliszki.