- Jak siÄ™ masz, Dennis.
Były to chyba ostatnie przyjazne słowa, jakie usłyszeliśmy od niej tego popołudnia.
Przywitaliśmy się, wzięliśmy po kawałku ciasta i szklance mleka i usiedliśmy przy stole. Na kuchence gotował się obiad - przykro mi o tym mówić, ale pachniało paskudnie. Regina i Michael jakiś czas temu zaczęli flirt z wegetarianizmem; sądząc po zapachu, główne danie miało się składać ze starej kapusty morskiej albo czegoś w tym rodzaju. Modliłem się w duchu, żeby mnie nie zaprosili.
Dźwięki muzyki umilkły i do kuchni wszedł Michael. Był w obszarpanych dżinsach i wyglądał tak, jakby przed chwilą umarł jego najlepszy przyjaciel.
- Spóźniliście się, chłopcy - powiedział. - Zdarzyło się coś ciekawego?
Otworzywszy lodówkę zaczął w niej grzebać. Może jemu także nie spodobał się zapach kapusty morskiej.
- Kupiłem samochód - oznajmił Arnie, biorąc sobie jeszcze jeden kawałek ciasta.
- Co zrobiłeś?! - wykrzyknęła natychmiast jego matka. Chyba zbyt szybko poderwała się z miejsca, bo usłyszałem głuchy łoskot, z jakim potrąciła duży arkusz tektury, na którym układała puzzla, a; następnie klekot spadających na podłogę fragmentów układanki. Właśnie wtedy zacząłem żałować, że nie pojechałem prosto do domu. Stojący w otwartych drzwiach lodówki Michael Cunningham odwrócił się, by spojrzeć na swego syna, trzymając w jednej ręce jabłko, w drugiej zaś pudełko naturalnego jogurtu.
- Żartujesz - powiedział, a ja z jakiegoś bezsensownego powodu zauważyłem po raz pierwszy, że jego kozia bródka, którą nosił mniej więcej od 1970 roku, zaczęła wyraźnie siwieć. - Żartujesz, prawda? Arnie, powiedz, że to był tylko żart.
Do kuchni weszła Regina - wysoka, półarystokratyczna i cholernie wściekła. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, jakim obrzuciła twarz Arniego, by przekonać się, że on nie żartuje.
- Nie możesz kupić samochodu - oświadczyła. - Co ty w ogóle wygadujesz? Przecież masz dopiero siedemnaście lat.
Arnie przeniósł powoli wzrok z ojca znieruchomiałego przy lodówce na matkę stojącą w przejściu do salonu. Jego twarz zastygła w twardym, zawziętym grymasie, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziałem. Przemknęło mi przez myśl, że gdyby częściej robił taką minę w szkole, chłopaki z warsztatów przestaliby robić z niego popychadło.
- Mylicie się - powiedział. - Mogę go kupić bez żadnych problemów. Nie dostałbym kredytu, ale kupno za gotówkę to zupełnie inna sprawa. Oczywiście do zarejestrowania samochodu, kiedy ma się siedemnaście lat, potrzebna jest zgoda rodziców.
Wpatrywali się w niego z zaskoczeniem, niepewnością, a także - kiedy to dostrzegłem, poczułem nagle ogromną dziurę w żołądku - z rosnącym gniewem. Oprócz tego, że mieli liberalne przekonania, kochali robotników rolnych, maltretowane żony, samotne matki i całą resztę, sprawowali nad Arniem całkowitą kontrolę. A on im na to pozwalał.
- Nie powinieneś mówić do matki w ten sposób - powiedział Michael. Odstawił jogurt, zatrzymując jabłko, i powoli zamknął drzwi lodówki. - Jesteś za młody na to, żeby mieć samochód.
- Dennis ma - zripostował Arnie.
- Ojejku! - wykrzyknąłem. - Popatrzcie, jak się zrobiło późno! Powinienem już jechać do domu. Właściwie powinienem już tam dawno być. Ja...
- To, co robią rodzice Dennisa, a co uznają za stosowne robić twoi rodzice, to dwie zupełnie różne rzeczy - powiedziała Regina Cunningham. Nigdy nie słyszałem u niej tak lodowatego tonu. Nigdy. - Nie masz prawa podejmować takiej decyzji nie pytając o zdanie twojego ojca i mnie...
- Zapytać was o zdanie! - ryknął nagle Arnie, rozlewając mleko. Mięśnie jego szyi i żyły napięły się jak postronki.
Regina otworzyła ze zdumienia usta i cofnęła się o krok. Gotów jestem przyjąć zakład, że jej brzydkie kaczątko ryknęło na nią po raz pierwszy w życiu. Michael był równie oszołomiony. Zasmakowali tego, co ja odczułem już na sobie nieco wcześniej: z niewiadomych przyczyn Arnie znalazł wreszcie coś, na czym naprawdę mu zależało, i niech Bóg ma w opiece tych, którzy chcieliby stanąć mu na drodze.