X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Nie było to mechaniczne, przyjemna atmosfera nie powstaje sa­moczynnie, jednak zdarzało się to od czasu do czasu, i tak samo często byliśmy przyjaciółmi. Ale jak miało być tym razem, miało się dopiero okazać.
- W porządku, wielki detektywie, już jesteś czysty. Teraz ko­lej na twoje usta.
Postanowiłem przez jakiś czas nie ruszać się z miejsca i ocie­kać nad kratką. W tych okolicznościach nie chciałem zdejmo­wać i wyżymać ubrania.
- Dziś rano miałem klienta. Był nim nie znany mi mag, który przybył do miasta w interesach i teraz ma problemy z wyjazdem. Według niego nie chodzi o Straż. Miasto otacza jakaś magiczna ba­riera, której wcześniej nie było. Chciał, żebym się dowiedział, kto ją stworzył, i zmusił tego kogoś do jej zlikwidowania.
- Nie jesteś magiem. Nienawidzisz magii. Czemuś się w to wplątał?
- Ten facet ma zdumiewający dar przekonywania. Nie spodobał mi się pomysł przemienienia mnie w ropuchę. Przyjąłem tę robotę i poszedłem do Carla. Kiedy zapytałem go o barierę, okazał zdu­mienie, ale chyba nie była to dla niego żadna nowina.
- Jaka to bariera?
- Magiczna kwarantanna, przypuszczalnie, a poza tym uniemoż­liwia ludziom zajrzenie przez nią do miasta. To znaczy, magom, nie zwyczajnym ludziom.
- Carl nie mógłby wznieść takiej bariery. Nikt w Roosing Oolvaya. Może z wyjątkiem tego nowego.
- Nowego? Jakiego nowego?
Usiadła na krześle przy biurku. Podążyłem za jej przykładem i przycupnąłem obok kraty.
- Doszły mnie tylko pogłoski - mówiła Flora. - O jakimś no­wym facecie, który wynajął dom blisko północnego muru. Ponoć jest bardzo potężny.
- Hmm, prawdziwa gruba ryba... To interesujące. Ja też nie sądzę, że Carl sam wzniósł tę barierę, ale pomyślałem, że może wiedzieć, kto to zrobił. Zachowywał się w taki sposób, jakby wie­dział więcej, niż mówi. To dla niego normalne, jednak tym razem było trochę inaczej. Odniosłem wrażenie, że coś się szykuje. W każdym razie, powiedział, że zwoła zebranie magów i sam wszystko sprawdzi. Może tak, pomyślałem, a może nie. Wysze­dłem, okrążyłem kwartał i wróciłem na czas, aby zobaczyć, jak Carl wychodzi. Ruszył na północ. Śledziłem go i wpadłem w za­sadzkę Straży.
- Ty? W zasadzkę?
- Tak, ja. Sytuacja była dziwna, aleja też sfuszerowałem. Wrzu­cili mnie do celi, udało mi się wydostać i przyszedłem do ciebie.
Wcześniejsza uszczypliwość Flory zniknęła bez śladu.
- A więc - zaczęła z zadumą,- co myślisz?
- Dysponuję faktami i domysłami, a to zupełnie różne rzeczy. Odniosłem wrażenie, że Carl angażuje się w coś, co nie jest do­bre dla zdrowia. Zwołał zebranie, fakt, lecz poza tym zachowuje się podejrzanie. Chyba mu nie ufam. Nie podoba mi się czym się naprawdę zajmuje. Może Carl ma jakichś nowych przyjaciół, jak na przykład ten facet spod północnego muru, i może ten facet mówi mu, co ma robić; i może to, co mówi Carlowi, nie jest dla nas ko­rzystne. Nie wiem, czy to ma coś wspólnego z ogólną sytuacją w Roosing Oolvaya, ale nie byłbym zbytnio zaskoczony, gdyby tak było. Czemu więc przyszedłem do ciebie? Mam mnóstwo po­dejrzeń i naprawdę niewiele faktów. I jestem na tyle mądry, by wiedzieć, że nim zbierze się niezbite dowody, zwykle bywa za póź­no. Pomyślałem, że będziesz zainteresowana podejrzeniami i chcia­łem ostrzec cię przed tym zebraniem.
- Masz rację, to interesujące - rzekła Flora. - Muszę wiedzieć, do czego zmierza Carl. Sama się tym zajmę. Udam się na zebranie i... lepiej wyjdę przed końcem.
- Nie radziłem, że masz tam iść. Chciałem tylko, żebyś była równie nieufna jak ja. Muszę też wiedzieć, kiedy i gdzie ma od­być się zebranie.
- W porządku, ostrzegłeś mnie, więc ci powiem. Spotkanie od­będzie się u Carla, mniej więcej za godzinę, o siódmej. Lokaj Carla powiedział, że będą tam obecne wszystkie miejskie osobistości parające się magią- wyszła zza biurka. - Nie zapytam, co masz zamiar zrobić - rzekła uszczypliwie - gdyż nie chcę wiedzieć, a zresztą i tak byś mi nie powiedział. Ale tym razem mógłbyś na siebie uważać.
Podniosłem się i strzepałem resztki wody ze spodni. Wizyta u Flory dała mi przynajmniej jedną niezaprzeczalną korzyść: nie musiałem wyrzucać ubrania.
- Chcesz, żebym popsuł sobie reputację? Zrobię, co będę mu­siał, podobnie jak ty. Wszyscy zrobimy, co będzie trzeba. Tak działa świat, nieprawdaż? - Miałem nadzieję, że wszyscy będzie­my robili to, co robimy, jeszcze przez długi czas. Nie mieliśmy sobie nic więcej do powiedzenia, więc Flora wypuściła mnie tyl­nymi drzwiami i wyszedłem na ulicę. Flora nie miała zapasowe­go miecza, więc po drodze na zebranie u Carla musiałem zdobyć broń.

Tematy

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.