Clauser i Freedman ze źródła promieniowania wypuszczali parami kwanty światła w przeciwnych kierunkach. Po przebyciu pewnej drogi każda cząstka światła musiała przebyć filtr polaryzacyjny. Okazało się, że kiedy obracano jeden z filtrów, to proces ten wpływał także na zachowanie drugiego fotonu, co siłą rzeczy musiało się dokonywać z prędkością wyższą niż prędkość światła!
Społeczność naukowa zdołała tym razem jeszcze zarzucić kotwicę i uratować się przed koniecznością budowania od nowa całej wizji świata, składając uzyskane wyniki na karb niedokładności metod pomiarowych. Były one na początku lat siedemdziesiątych jeszcze za mało precyzyjne jak na eksperyment tego rodzaju. Także w 1976 r., kiedy fizycy Fry i Thompson w Teksasie poszli śladem eksperymentu Clausera-Freedmana, udało się jeszcze ukryć niewygodne fakty. Doświadczenie nie dało jednoznacznego rezultatu, bo sygnał eksperymentatorów był za słaby. Na razie. Sześć lat później jednak wybiła godzina prawdy.
Gwóźdź do trumny fizyki
W 1982 r. zespół pod kierunkiem francuskiego fizyka Alaina Aspecta dostarczył dowodu na to, że przestrzeń i czas stanowią harmonijną jedność. Wszystko się z wszystkim wiąże na bardzo i dużej płaszczyźnie. "Aspekt Aspecta", jak się go czasami nazywa, wszedł do terminologii fizyków. Wszechświat nie stał się wprawdzie przez to inny, ale zmieniło się nasze jego pojmowanie. Jeśli nawet nie jest nam to w smak, takie są fakty.
Jak można było dostarczyć tego dowodu? Wspólnie ze swoimi kolegami Jeanem Dalibardem i Gerardem Rogerem Aspect przeprowadzał doświadczenia w Instytucie Optyki Teoretycznej i Stosowanej w Orsay i na Uniwersytecie w Paryżu, wysyłając w drogę kwanty światła. Tym razem układ pomiarowy był wystarczająco wrażliwy i sygnał dostatecznie intensywny. Wynik eksperymentu był jednoznaczny: jeśli wywrze się wpływ na jeden foton, udzieli się to również jego "bliźniakowi".
Oznacza to, że wszechświat jest jednym wielkim powiązanym wewnętrznie Czymś, w którym ani odległości, ani przeszłość czy przyszłość niczego nie ograniczają. Dlaczego ten prawdziwie historyczny eksperyment nie został natychmiast należycie przyjęty do wiadomości ani przez społeczność naukową, ani środki masowego przekazu czy opinię publiczną, nad tym każdy może się zastanowić indywidualnie. Około 1982 r. laureat Nagrody Nobla Brian Josephson powiedział w udzielonym przez siebie wywiadzie: "Wynika stąd możliwość, że jedna część wszechświata wie o innej części".
W latach 1982-1985 pojawiały się od czasu do czasu skromne publikacje w czasopismach fachowych. Ograniczały się one przeważnie do chwalenia precyzyjnej roboty zespołu Aspecta.
W styczniu 1986 r. niektórzy uczestnicy Konferencji Nowych Technik i Idei w Teorii Pomiaru Kwantowego dyskretnie zwracali uwagę, że eksperyment Aspecta ma duże znaczenie dla przyszłości nauki.
Fizyk kwantowy dr Nick Herbert wypowiedział się bardziej jednoznacznie: "Kiedy już teoria kwantowa znajdzie się na śmietniku fizyki obok kaloryki, flogistonu i świetlnego eteru, twierdzenie Bella wciąż jeszcze zachowa swoją moc. Jest mu pisana trwała wartość, ponieważ opiera się na faktach".
Zdaniem znanego brytyjskiego fizyka i autora literatury faktu Paula Davisa "Aspekt Aspecta" jest ni mniej, ni więcej, tylko "gwoździem do trumny zdroworozsądkowej fizyki". A Albert Einstein mógłby tu dostrzec pośmiertne potwierdzenie jego żywionego przez całe życie poglądu, że "chaotyczna kwantowa skakanina" nie jest ostatnim szczeblem na drodze poznania, ale tylko zasłoną ukrywającą głębiej ukryty metaporządek.
Wszechświat jako ogromny mózg
Ale wróćmy do tematu. Gdzie znajdujemy się w naszych rozważaniach? Czy my w ogóle jeszcze poruszamy się w obranym kierunku, czy też owa i tak bardzo cienka czerwona nitka zdążyła nam się już wyśliznąć z rąk? Bynajmniej. Zrekapitulujmy zatem. Zaczęliśmy od zagadki podwójnej szczeliny. Doprowadziło to nas do niewytłumaczalnej wiedzy, którą posiadły cząstki elementarne o ich świecie zewnętrznym (danym układzie eksperymentalnym), i do tajemniczej komunikacji dokonującej się z prędkością wyższą od prędkości światła w głębi atomów.
Coraz większej wyrazistości nabiera przypuszczenie, że zasadnicze elementy, z których zbudowany jest wszechświat, mogłyby być jednostkami w jakiś sposób świadomymi, przetwarzającymi informacje (co ciekawe, podejrzenie to zostało wypowiedziane także przez nowoczesnych fizyków, bo inaczej nie dałoby się wyjaśnić ani tajemniczego zjawiska tunelowego, ani "Aspektu Aspecta", ani wielu innych zjawisk). przy tym wcale nie tak trudno sobie wyobrazić, że fale/cząstki w niewytłumaczalny sposób mogłyby się ze sobą komunikować. Podobnie jak i my to robimy, tyle że bardziej spektakularnie.
Co prawda, także w przypadku istot ludzkich istnieje paranormalna wymiana informacji, przełamująca granice przestrzeni i czasu. Bywa ona określana zbiorczymi nazwami "fenomeny PSI", "moc ducha" i temu podobne. Takie przypadki znajdują silny oddźwięk w świecie mediów, szczególnie wtedy, gdy nie można się ich pozbyć przez racjonalne wytłumaczenie.
W mikrokosmosie atomów i w makrokosmosie galaktyk występują podobne zjawiska. Nie ma się co dziwić, że towarzyszy im mniejsza wrzawa niż zginaniu łyżek przez Uri Gellera albo udokumentowanym wiadomościom z przyszłości (przykładem krótkie opowiadanie o zatonięciu "Titanica", opublikowane na czternaście lat przed katastrofą). Nauka to skomplikowana sprawa i nawet najbardziej rewolucyjna wiedza nie jest wystawiana na widok publiczny przez zajmujących się nią badaczy.