Drugi he
likopter przywiezie potrzebne srodki z naszej siedziby w Norfolku.
Maja byc dostarczone w zapieczetowanych szklanych butlach.
Fairley oderwal wzrok od stojacego obok komputera.
-Cyjanofosfatol?
-Biologiczna trucizna. Bardzo, bardzo skuteczna. Zabije wszystko, co zyje w tym pokoju. Chociaz jest przechowywana w formie plynnej, ma niska temperature wrzenia i gwaltownie zacznie parowac, wypelniajac ten pokoj sterylizujacym gazem.
444
-Czy nie zabije...-Spencer, my juz bedziemy martwi. Do tego sa mi potrzebne pojemniki z VXV
Fairley oblizal usta.
-Panie Scopes... - Przelknal sline. - Nie moze pan oczekiwac...
Zamilkl. Scopes spojrzal na jego twarz widoczna na wielkim ekranie. Krople potu perlily sie na czole asystenta, a stalowosiwe wlosy, zwykle ulizane, sterczaly na boki.
-Spencer, nigdy bardziej niz teraz nie potrzebowalem twojej lojalnosci - ciagnal spokojnie Scopes. - Musisz zrozumiec, ze ja juz jestem martwy Najlepsza przysluga, jaka mozesz mi oddac, to nie pozwolic mi umrzec z powodu zarazenia X-FLU II. Nie ma czasu do stracenia.
-Tak, sir - odparl Fairley, unikajac jego spojrzenia.
-Musisz sciagnac tutaj to wszystko w ciagu dwoch godzin. Zawiadom mnie, kiedy oba helikoptery znajda sie na ladowisku.
Scopes nacisnal klawisz i ekran zgasl. W pokoju zapadla gleboka cisza. Potem Scopes obrocil sie do Levine'a.
-Wierzysz w zycie pozagrobowe? - zapytal.
Levine przeczaco pokrecil glowa.
-Wedlug religii judaistycznej liczy sie tylko to, co robimy za zycia. Osiagamy niesmiertelnosc, wiodac uczciwe zycie i oddajac czesc Bogu. Nasza niesmiertelnoscia sa dzieci, ktore pozostawiamy.
-Przeciez ty nie masz dzieci, Charles.
-Zawsze chcialem je miec. Probowalem czynic dobro w inny sposob, nie zawsze z powodzeniem.
Scopes milczal przez chwile.
-Kiedys gardzilem ludzmi, ktorzy potrzebowali wiary w zycie
pozagrobowe - rzekl wreszcie. - Uwazalem to za slabosc. Teraz, kiedy
nadeszla godzina proby, zaluje, ze nie probowalem przekonac sie do tej
idei. - Opuscil wzrok. - Milo byloby miec jakas nadzieje.
Levine zamknal oczy, zastanawiajac sie. Potem nagle otworzyl je.
-Cyfroprzestrzen - powiedzial po prostu.
445
-Co masz na mysli?-Wprowadziles do twojego programu ludzi z przeszlosci. Dlaczego nie umiescisz w nim siebie? W ten sposob ty - a raczej czesc ciebie moglaby zyc dalej, moze nawet przekazywac swoja wiedze i madrosc kazdemu, kto zechce z toba rozmawiac.
Scopes zasmial sie ochryple.
-Obawiam sie, ze nie jestem szczegolnie mila osoba, o czym do
brze wiesz.
-Byc moze. Z pewnoscia jednak niezwykle interesujaca. Scopes sklonil sie.
-Dziekuje. - Milczal przez chwile. - To intrygujaca mysl.
-Mamy dwie godziny. Scopes usmiechnal sie slabo.
-W porzadku, Charles. Dlaczego nie? Mam tylko jeden warunek.
Musisz tez znalezc sie w tym programie. Nie wroce sam na Monhegan
Island.
Levine pokrecil glowa.
-Nie umiem programowac, szczegolnie czegos tak skomplikowanego jak to.
-To zaden problem. Napisalem algorytm generujacy postacie. Wykorzystuje podprogramy Al, ktore zadaja pytania, prowadza krotkie rozmowy z uzytkownikiem, wykonuja testy psychologiczne. Potem tworzy postac i umieszcza ja w cyfroprzestrzeni. Wykorzystywalem go jako narzedzie do efektywniejszego zaludnienia wyspy, ale rownie dobrze mozemy go uzyc teraz.
Spojrzal pytajaco na Levine'a.
-Moze wtedy dowiem sie, dlaczego przedstawiles wasz letni dom w ruinie - rzekl Levine.
-Moze - odparl Scopes. - Bierzmy sie do roboty
W koncu Levine postanowil wygladac zwyczajnie: w niedopasowanym garniturze, lysawy, z nierownymi zebami. Powoli obrocil sie przed zamocowana w gabinecie kamera wideo. Zarejestrowane przez nia klatki
446
zostana zeskanowane na kilkaset obrazow o wysokiej rozdzielczosci, ktore stworza postac Levine'a w wirtualnym swiecie Scopesa. W ciagu dziewiecdziesieciu minut programy sztucznej inteligencji zadaly mu mnostwo pytan dotyczacych wspomnien z dziecinstwa, zapamietanych nauczycieli, pogladow, wiary i etyki. Wypytywaly go o przeczytane ksiazki i gazety, jakie prenumerowal w roznych okresach swego zycia. Przedstawialy mu rozne problemy matematyczne, pytaly o odbyte podroze, upodobania muzyczne i wspomnienia zwiazane z zona. Przeprowadzily testy Rorschacha, obrazaly go i spieraly sie z nim, prawdopodobnie po to, aby ocenic jego reakcje emocjonalne. Levine wiedzial, iz uzyskane w ten sposob dane zostana wykorzystane do uzupelnienia wiedzy o emocjach i wspomnieniach, jakie otrzyma jego cyberprzestrzenna postac.-I co teraz? - zapytal Levine, znow siadajac na kanapie.
-Teraz czekamy - odparl Scopes z wymuszonym usmiechem. Przeszedl podobne przesluchanie. Wystukal kilka polecen i usiadl na sofie, a superkomputer zaczal generowac dwie nowe postacie do jego cybernetycznej Monhegan Island.